Kołodko chce się spotkać z RPP i prezesem NBP
Minister Grzegorz Kołodko zasygnalizował potrzebę spotkania z prezesem NBP i RPP - poinformował dziennikarzy podczas wprowadzenia nowego ministra finansów do resortu premier Leszek Miller. - Gorąco tę inicjatywę popieram. Jest nowy minister finansów, może otworzy się nowy etap w stosunkach między rządem a Radą Polityki Pieniężnej i Narodowym Bankiem Polskim - dodał Miller. Dzisiaj prezydent Aleksander Kwaśniewski wręczył nominacje nowym ministrom: finansów - Grzegorzowi Kołodce, kultury - Waldemarowi Dąbrowskiemu oraz sprawiedliwości - Grzegorzowi Kurczukowi. Rynki obawiają się, że nowy minister finansów będzie forsował pomysł dewaluacji złotego. - Rząd nie rozważa dewaluacji złotego - zapowiedział dzisiaj premier Leszek Miller. - Poglądy ministra są ważne, ale decyzję musiałby podjąć cały rząd, a nie jeden minister - dodał.
Zdaniem Kołodki, gospodarki "nie da się rozkręcić nie tylko bez dobrych koncepcji gospodarczych, wzajemnego zrozumienia i wsparcia, ale także bez dozy optymizmu". Wicepremier chciałby, żeby najbliższe tygodnie i miesiące "utrwalały się w naszej pamięci jako okres, kiedy produkcja będzie rosła, a bezrobocie spadało i to przy zachowaniu dyscypliny finansowej naszego państwa".
Uroczystość powołania ministrów odbyła się w Pałacu Prezydenckim. Jednocześnie prezydent odwołał dotychczasowych ministrów: finansów - Marka Belkę, sprawiedliwości Barbarę Piwnik i kultury - Andrzeja Celińskiego.
Profesor Grzegorz Kołodko zastąpił na stanowisku wicepremiera i ministra finansów Marka Belkę. Kołodko piastował już to stanowisko w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza. Wyróżnił się wtedy doprowadzeniem wzrostu gospodarczego z 2,5 proc. do niemal 7 proc. Jednak wielu działaczy SLD zapamiętało prof. Kołodkę jako osobę konfliktową i pozostającą w silnym sporze z Leszkiem Balcerowiczem, prezesem NBP.
Barbarę Piwnik na stanowisku ministra sprawiedliwości zastąpił Grzegorz Kurczuk. Nowy minister urodził się w 1949 roku w Warszawie. Posiada wykształcenie wyższe - prawnicze. Studia doktoranckie odbył w Związku Radzieckim. Z lewicą związany jest od młodości - najpierw PZPR, potem Socjaldemokracja i w końcu SLD. W latach 1993 - 1997 był senatorem z województwa lubelskiego i wicemarszałkiem tejże Izby. Od 1997 r. poseł na Sejm RP, wiceprzewodniczący Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, od 1998 r. przewodniczący Lubelskiej Rady Wojewódzkiej Socjaldemokracji RP, od 1999 r. członek Zarządu Krajowego SLD.
Najmniej kontrowersyjna wydaje się być wymiana na stanowisku ministra kultury. Andrzeja Celińskiego - który odszedł na własną prośbę - zastąpi Waldemar Dąbrowski. Głośno było o nim w ubiegłym roku, kiedy minister kultury Andrzej Zieliński zarzucił Dąbrowskiemu, dyrektorowi Teatru Narodowego - Opery Narodowej nieprawidłowości w zarządzaniu placówką. Sprawą zajęła się prokuratura. W obronie Dąbrowskiego stanęli liczni artyści. Ostatecznie postępowanie umorzono.
Komisja Europejska chce kontynuacji polityki Belki
Komisja Europejska nie komentuje jeszcze zmian w polskim rządzie. Możliwe, że pierwsze reakcje pojawią się tu w poniedziałek, a już na pewno po pierwszych wypowiedziach Kołodki. Nieoficjalnie podkreśla się konieczność kontynuacji polityki profesora Marka Belki. Niektórzy urzędnicy pamiętają Grzegorza Kołodkę z czasów, gdy po raz pierwszy piastował urząd ministra finansów. Nie mają z tego okresu najlepszych wspomnień. Twierdzą, że był to okres zastoju w reformach.
Rzecznik komisarza do spraw ekonomicznych podkreśla konieczność niezależności NBP. Za tymi słowami kryje się obawa, aby nowy minister nie próbował tej niezależności ograniczać. Niezależność banku centralnego jest kryterium członkostwa w Unii Europejskiej.
Istnieją także obawy przed zwiększaniem deficytu budżetowego. Rzecznik podkreślał jednak, że to tylko jeden z elementów, jaki wpływa na ocenę sytuacji makroekonomicznej kraju. Taką ocenę, wraz z prognozami, Komisja przedstawi dopiero w listopadzie. Wówczas będzie można osądzić również efektywność ministra Kołodki.
Rekonstrukcja rządu - opinie
Układ premiera z prezydentem, dążenie SLD do upartyjnienia rządu lub próby poprawy spadających notowań gabinetu - to tylko niektóre komentarze do wczorajszej wymiany aż trzech ministrów w rządzie Leszka Millera.
Od kilku dni politycy, dziennikarze i analitycy zastanawiali się, czym dla polskiej gospodarki będą rządy Grzegorza Kołodki. Nowy minister zapowiadał niedawno w wywiadach możliwość zdewaluowania złotego aż o 15 proc. Niechlubne dla nowego ministra jest również otwarte popieranie go przez "Samoobronę", która liczy na to, że okaże się on gorącym zwolennikiem likwidacji Rady Polityki Pieniężnej.
Wielu ekonomistów obawia się, że nowy minister finansów nie jest dostatecznie liberalny, a zapowiedź dewaluacji złotego i sztywnego powiązania go z kursem euro, może oznaczać w przyszłości większy deficyt i wzrost inflacji. Niektórzy z ekonomistów uważają, że może to doprowadzić nawet do takiego kryzysu jak w Argentynie.
Premier Leszek Miller żywi nadzieję, że nastąpi powtórka z historii i jak w latach 1994-97 Grzegorz Kołodko zagwarantuje wzrost gospodarczy i zdecydowaną poprawę koniunktury. Inwestorzy pamiętają jeszcze okres, kiedy polska gospodarka rozwijała się dużo szybciej i lepiej niż obecnie - mówi Miller. Premier nie reaguje na ostrzeżenia, że nominacja Kołodki zaostrzy konflikt z Narodowym Bankiem Polskim i Radą Polityki Pieniężnej. - Te przypuszczenia nie są oparte na faktach - mówi.
Spore emocje budzi niespodziewana zmiana na stanowisku szefa resortu sprawiedliwości, tym bardziej, że Leszek Miller nie podał żadnego powodu swojej decyzji. Zaskoczeni byli nie tylko politycy opozycji, ale także koalicyjni partnerzy SLD: Unia Pracy i Polskie Stronnictwo Ludowe. Zaskoczona była nawet sama Barbara Piwnik, która jest teraz na urlopie.
Jedyną osobą, która nie wydawała się być zdziwiona decyzją premiera był Lech Kaczyński, były minister sprawiedliwości. Jego zdaniem Barbara Piwnik po prostu nie spełniła oczekiwań Leszka Millera. - Ona miała być gwiazdą, ona miała spełniać jak sądzę dwa warunki: po pierwsze mamić opinię publiczną, a po drugie wykonywać wszystkie polecenia, które uczyniłyby z prawa karnego sprawny instrument zwalczania przeciwników politycznych - uważa Kaczyński.
Samo powołanie na ministra sprawiedliwości właśnie Grzegorza Kurczuka z SLD niewątpliwie było niespodzianką. Pod koniec czerwca w prasie ukazał się jego artykuł, w którym ostro skrytykował politykę swojej partii.
Zdaniem niektórych obserwatorów nominacja Kurczuka to wynik kompromisu pomiędzy szefem rządu a Aleksandrem Kwaśniewskim. - Prezydent nie był fanem Kołodki, wskazał natomiast inne resorty, które wymagają naprawy - uważa jeden z pracowników Kancelarii Prezydenta.
Najmniej emocji budzi wymiana na stanowisku ministra kultury. Andrzej Celiński sam złożył rezygnację, ponieważ - jak mówił - nie mógł dłużej pracować w nieprzyjaznej mu atmosferze środowisk twórczych. Po dymisji Celińskiego ze swojej funkcji zrezygnowała także wiceminister Aleksandra Jakubowska.