- To teraz głupia historia. Nie sposób odciąć się od Sutryka, bo chociaż nie jest członkiem Platformy, to zawsze był naszym politycznym zapleczem. Nie możemy teraz wyjść i powiedzieć, że to nie nasz Sutryk, że on nigdy nie miał z nami nic wspólnego - mówi Interii doświadczony samorządowiec Platformy Obywatelskiej, którego pytamy, co PO może teraz zrobić z zatrzymaniem Jacka Sutryka. Inny z naszych rozmówców z PO, wieloletni polityk partii: - Przydałby się apel do niego, że dla dobra sprawowanego urzędu i mieszkańców Wrocławia powinien podać się do dymisji. On, oczywiście, tego nie zrobi, ale byłoby to jakieś wyjście z sytuacji. Bo tak to nie mamy co zrobić, przecież nie powiemy, że nie znamy gościa i ktoś go nam podrzucił. Jacek Sutryk wraca do ratusza. Bez dymisji, bez urlopu Zatrzymania Jacka Sutryka dokonali nad ranem 14 listopada w jego mieszkaniu we Wrocławiu funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego (CBA). Powodem zatrzymania było toczące się śledztwo dotyczące licznych nieprawidłowości w funkcjonowaniu Collegium Humanum. O zatrzymaniu prezydenta Wrocławia poinformował 14 listopada po południu rzecznik prasowy MSWiA. "Dzisiaj rano do sprawy podejrzenia przestępstw i nieprawidłowości w Collegium Humanum na polecenie prokuratora agenci CBA zatrzymali prezydenta Wrocławia" - napisał na Twitterze Jacek Dobrzyński. Jak dodał, "po zakończeniu czynności procesowych zatrzymany został przewieziony do wydziału zamiejscowego Prokuratury Krajowej w Katowicach". Rzecznik MSWiA podkreślił też, ze zatrzymanie prezydenta Wrocławia odbyło się "zgodnie z zasadami prawa, z zasadami takimi, jak zawsze przy tego typu zatrzymaniach". - Wszystko odbyło się bardzo spokojnie, bez żadnych ekscesów czy sensacji - przekazał mediom Dobrzyński. Tomasz Tadla, naczelnik śląskiego wydziału Prokuratury Krajowej, w piątek nad ranem przekazał mediom, że Sutryk "stoi pod zarzutem wręczenia korzyści majątkowej byłemu rektorowi Collegium Humanum i była to łapówka wręczona za to, aby Jacek S. otrzymał dyplom studiów podyplomowych MBA, mimo że tych studiów nie ukończył". Tadla dodał, że po uzyskaniu wspomnianego dyplomu prezydent Wrocławia posłużył się nim w kilku podmiotach samorządowych. - Na tej podstawie, wiedząc że jest to dokument niezbędny aby zasiadać w radach nadzorczych wyłudził łącznie ponad 230 tys. zł - doprecyzował prokurator. Po trwających kilkanaście godzin przesłuchaniach i konfrontacjach, a także postawieniu zarzutów, Sutryk został zwolniony z aresztu. Prokuratura zastosowała jednak wobec niego wolnościowe środki zapobiegawcze. Po wyjściu na wolność 15 listopada Sutryk pojawił się we wrocławskim ratuszu, gdzie wrócił do pełnienia swoich obowiązków. Już po wyjściu na wolność Sutryk podkreślił w rozmowie z Onetem, że "to są nieprawdziwe zarzuty". - Nie zgadzam się ze wszystkimi postawionymi mi zarzutami. Nie przyznałem się do nich. W tej sprawie składałem wczoraj obszerne wyjaśnienia. Wszystko to trwało 17 godzin. Tyle czasu spędziłem w budynku prokuratury w Katowicach - wyjaśnił prezydent Wrocławia. Sutryk zapewnił również, że nie zamierza podawać się do dymisji z pełnionej funkcji ani iść na urlop do czasu wyjaśnienia sprawy. - Wiem, że niektórzy żądają mojego ustąpienia, bo jest to pewna okazja polityczna do tego, żeby zamanifestować w wypadku niektórych niechęć do mnie, ale to nie jest moment na to, żebym miał teraz zrezygnować - przeciął spekulacje polityk. Polityk PO: Sutryk to nasz ordynarny błąd Zatrzymanie Sutryka i postawienie mu zarzutów wywołały duże emocje w szeregach Koalicji Obywatelskiej, która wiosną tego roku, wraz z Lewicą, udzieliła mu poparcia w wyborach na prezydenta Wrocławia. Pytani dzisiaj o tamtą decyzję politycy Platformy mówią wprost: to był błąd. Przyznają też rację wrocławskim i dolnośląskim działaczom partii, którzy sprzeciwiali się i ostrzegali przed wsparciem kandydatury Sutryka. - Błędem było, że zaufaliśmy Sutrykowi, a nie postawiliśmy na Michała Jarosa. Jest człowiekiem stamtąd, byłby świetnym kandydatem i jeszcze lepszym prezydentem - mówi Interii doświadczony samorządowiec Platformy. Przyznaje też, że wobec sprzeciwu w regionie i samym mieście dla wsparcia Sutryka, decyzję odgórnie podjęły władze krajowe partii. Nie była to jednak decyzja łatwa. Do ostatniej chwili władze Platformy zastanawiały się, czy postawić na Sutryka, czy na wspomnianego Jarosa, wówczas posła, a dzisiaj także wiceministra rozwoju i technologii. Rozważano nawet z pozoru absurdalny scenariusz, czyli zostawienie Wrocławia samego sobie z nadzieją, że sprawa rozwiąże się lokalnie. - No, ale jednak nie można puścić na żywioł jednego z największych i najważniejszych miast w Polsce - zaznacza jeden z rozmówców Interii z PO. - Wybraliśmy Sutryka i zrobiliśmy błąd - mówi wprost. Jarosa pogrążyły przede wszystkim jego polityczne wolty, czyli odejście z Platformy do Nowoczesnej w 2016 roku, a potem powrót do macierzystej formacji w roku 2019. To nie budowało jego pozycji jako kogoś, komu można zaufać na tyle, żeby powierzyć mu jedno z najważniejszych dla Platformy miast w Polsce. - Tyle że lepszy jest taki Jasio Wędrowniczek niż Sutryk z jego zszarganą reputacją - mówi nam dobrze zorientowany w temacie polityk PO. O wsparcie dla Sutryka pytamy też w kierownictwie PO. Tu również dominuje narracja, że właściwym ruchem wiosną tego roku było postawienie na Jarosa. - Partia, czy też premier, podjęła decyzję, która wydawała się mniej ryzykowna i dająca większe szanse na wygraną, czyli poparła Jacka Sutryka. Sutryk wybory wygrał, więc cel udało się osiągnąć - słyszymy od jednego ze źródeł we władzach Platformy. Jak podkreśla, "niektórzy w Platformie mogą mieć dzisiaj duże wyrzuty sumienia". - Ale tak to już w polityce jest, nie zawsze obstawia się dobre konie - dodaje na koniec. Nieco więcej światła na sprawę rzuca inny z rozmówców Interii, wieloletni polityk Platformy. - To był nasz ordynarny błąd. Nie rozumiem, dlaczego poparliśmy takie indywiduum - nie gryzie się w język. I dorzuca: - Tyle osób nas przed nim ostrzegało, z Rafałem Dutkiewiczem na czele, a my się władowaliśmy na własne życzenie. Część naszych rozmówców obawia się, ze afera wokół Collegium Humanum to dopiero początek problemów z Sutrykiem. - Przy podejmowaniu wiosną decyzji o poparciu Sutryka nikt u nas mocniej nie podnosił tematu Collegium Humanum. Podnoszono inne kwestie - sposób zarządzania ratuszem, zachowanie i maniery - ale nie Collegium Humanum - słyszymy od osoby z władz PO. Wrocław. Jacek Sutryk, czyli problem dla każdego Dzisiaj w Platformie wszyscy zastanawiają się, komu afera z Jackiem Sutrykiem zaszkodzi najbardziej - Donaldowi Tuskowi, który sam zdecydował o poparciu Sutryka i położył na szali swój autorytet, Rafałowi Trzaskowskiemu, który z Sutrykiem od lat blisko współpracował, czy może całej Platformie jako środowisku, które dało Sutrykowi przepustkę do wrocławskiego ratusza. Oficjalna linia partyjna w Platformie brzmi: Sutryk to nie problem PO, bo nie jest nawet jej członkiem, państwowe służby pokazały, że działają sprawnie i nie ma "świętych krów", a za rządów Prawa i Sprawiedliwości takie zatrzymanie nie miałoby prawa się wydarzyć. Poza oficjalną linią partii w szeregach Platformy dominuje jednak przekonanie, że Sutryk szkodzi. Wszystkim. Chociaż każdemu w innym stopniu. Najbardziej afera z prezydentem Wrocławia może dotknąć samego premiera Tuska. - Zdarzało mu się w jego politycznej karierze kilkukrotnie dokonać fatalnych wyborów personalnych. Sutryk w tym zestawieniu będzie jednym z największych błędów Kierownika (tak w PO nazywany jest Tusk - przyp. red.). Nie rozumiem, jak można było go poprzeć, chociaż paliło się wszędzie tyle czerwonych lampek - nie może nadziwić się doświadczony polityk Platformy. W Platformie i poza nią pojawiają się też opinie, że afera z Sutrykiem zaszkodzi także Rafałowi Trzaskowskiemu, głównemu faworytowi do prezydenckiej nominacji z ramienia PO. Tuż przed swoim zatrzymaniem Sutryk oficjalnie poparł prezydenta Warszawy w prezydenckich prawyborach w Platformie. Nie jest też tajemnicą, że obaj politycy blisko współpracowali w ramach Związku Miast Polskich i ruchu samorządowego "Tak! Dla Polski". - Poparł Rafała, a Rafał dobrze się z nim zna, to prawda. Tyle że na koniec to nie jest Rafał, tylko Sutryk - mówi Interii jeden z warszawskich polityków PO. - To jeden z 10, może 12 prezydentów miast, którzy byli i są w takiej paczce prezydenckiej Rafała. Teraz z tej paczki wypadnie - dodaje. Na koniec mówi: - Cóż, każdy z nas ma takiego znajomego albo znajomych, do których się nie przyznaje albo żałuje, że ich poznał. Współpracownicy Trzaskowskiego do prób wiązania go z Sutrykiem podchodzą mocno krytycznie i uznają to za próbę storpedowania szans Trzaskowskiego w prezydenckich prawyborach. - Spiny o tym, że sprawa Sutryka może zaszkodzić Rafałowi rozpowszechnia Roman Giertych i jego otoczenie, więc patrzę na to z odpowiednim dystansem - mówi nam jeden ze stronników prezydenta Warszawy. Nasi rozmówcy zwracają jednak uwagę na zasadniczą różnicę między tym, jakim problemem afera z Sutrykiem jest dla Tuska, a jakim dla Trzaskowskiego. - Każdy może wyjść i powiedzieć, że popiera Rafała Trzaskowskiego. Donald ma większy problem, bo to on rzucił na szalę swój autorytet i poparł Sutryka w wyborach - twierdzi jedno z naszych źródeł w partii. Problemy Sutryka to wreszcie problemy dla samej Platformy jako środowiska politycznego, które wyniosło go do prezydentury we Wrocławiu. Rzecz w tym, że PO ani sam Tusk nie mają tutaj zbyt dużego pola manewru. Sutryk nie jest członkiem partii, a szef rządu nie ma możliwości odgórnie odwołać prezydenta miasta. Jedynymi sposobami pozbawienia Sutryka władzy we Wrocławiu są prawomocny wyrok skazujący albo dymisji. Do pierwszej opcji droga bardzo daleka, sprawa może ciągnąć się z powodzeniem do końca bieżącej kadencji samorządu. Opcję numer dwa wykluczył natomiast sam Sutryk. - Pewnie zajmiemy się tym na którymś z najbliższych zarządów partii, będziemy o tym rozmawiać - mówi nam polityk z kierownictwa PO, dodając jednak, że nie będzie żadnych ekstraordynaryjnych działań wobec Sutryka. - Nie będzie też specjalnej determinacji Kierownika do zczyszczenia Sutryka - dorzuca inny z naszych rozmówców z partii rządzącej. Co zatem może się stać? - Myślę, że Michał (Jaros - przyp. red.) dostanie po prostu wolną rękę, żeby zabawić się czy to w kampanię referendalną przeciwko Sutrykowi, czy rozbić mu większość w radzie miasta - przewiduje.