Jak wyjaśniła, największa wschodnia gospodarka Unii Europejskiej jest jedynym krajem w regionie, który nie ma elektrowni jądrowej. W ramach planu pozbycia się "brudnego paliwa", Polska planuje osiągnąć 6 do 9 gigawatów mocy jądrowej na początku lat 2040. "Polska ma już oferty na projekty jądrowe od Korea Hydro & Nuclear Power Co. oraz Electricite de France SA. Czeka na kolejny od amerykańskiej firmy Westinghouse Electric Co., pracującej nad swoją propozycją w ramach umowy międzyrządowej, którą podpisała z administracją Donalda Trumpa w 2020 roku" - przypomina Bloomberg. Jak twierdzi, szanse na przyłączenie innych partnerów do wartego 30 mld dolarów programu wzrosły po tym, jak premier Mateusz Morawiecki odwołał w lipcu Piotra Naimskiego odpowiedzialnego za bezpieczeństwo energetyczne i zagorzałego zwolennika współpracy z USA. Rozmowy premiera Morawieckiego Bloomberg zwraca uwagę, że Morawiecki w rozmawiał Paryżu o energii jądrowej z prezydentem Emmanuelem Macronem, a telefonicznie z prezydentem Korei Południowej Yoon Suk Yeol. W niedzielę natomiast rozmawiał z wiceprezydent Kamalą Harris i podkreślił później, że współpraca z USA była najbardziej zaawansowana wyrażając przy tym nadzieję, że różne negocjacje sobie nie zaprzeczają. "Polska stawia na energię jądrową i morskie wiatraki, które pomogą zmniejszyć zależność od węgla obecnie wykorzystywanego do 70 proc. produkcji energii. Plan zakłada niemal całkowite zaprzestanie korzystania z węgla do 2050 roku" - pisze Reuters i dodaje, że do tego czasu zastąpi to m.in. energia jądrowa. Przytacza też słowa wiceministra spraw zagranicznych Pawła Jabłońskiego, że Polska jako duży kraj nie musi wybierać jednej, stosowanej powszechnie technologii. "Nie możemy wykluczyć współpracy z więcej niż jednym partnerem lub wszystkimi trzema jednocześnie" - odwołuje się Bloomberg do fragmentu wywiadu Jabłońskiego dla "Radia Zet".