Kiedy podczas spotkania w Pabianicach Donald Tusk deklarował, że dzięki zaproponowanej przez niego polityce "mieszkanie będzie prawem, a nie towarem", politycy Lewicy przecierali oczy ze zdumienia. Od dawna bowiem jest to ich sztandarowe hasło, którym próbują zwrócić uwagę na problem z dostępem, zwłaszcza młodych ludzi, do mieszkań. W momencie, gdy wypowiedział je Tusk, Twitter i inne media społecznościowe zostały zalane wpisami i grafikami polityków PO z tym właśnie hasłem. - Będziemy proponowali kredyt 0 procent dla ludzi do 45. roku życia, którzy będą kupowali swoje pierwsze mieszkanie - poinformował. - Niektórzy mówią, że to lewicowe hasło. Nie, to nie ma nic wspólnego z żadną ideologią. To elementarna przyzwoitość - dodał. Politycy Lewicy są jednak innego zdania. - To ewidentnie próba przejęcia tematu i zbudowania wrażenia, że od początku był to pomysł Platformy i Tuska. Nie pierwszy i nie ostatni raz to przerabiamy - mówi, nie kryjąc rezygnacji, polityk Lewicy. - Jasne, że jesteśmy wkurzeni. Możemy robić setki konferencji i mało kogo to obchodzi, a potem wrzuca coś Tusk i nagle wszystkie media o tym trąbią i pochylają się z uwagą. Coś, co wcześniej było dla wszystkich absurdalne, nagle staje się pomysłem godnym uwagi - dodaje nasz rozmówca. To nie pierwszy raz Jako podobny przykład Lewica rozmówca podaje kwestię czterodniowego tygodnia pracy. To także temat, który do polskiej debaty wprowadziła Lewica. W Sejmie leży nawet projekt ustawy w tej sprawie, złożony przez Lewicę. Tymczasem Tusk w lipcu ubiegłego roku na jednym ze spotkań z młodzieżą powiedział, że "w Polsce powinniśmy rozpocząć jak najszybciej program, najpierw pilotaż, skróconego tygodnia pracy", dodając, że będzie to jego propozycja, kiedy opozycja wygra wybory. Wcześniej, zanim Tusk sięgnął po tematy społeczne, podkradał Lewicy także te światopoglądowe, przekierowując stery Platformy w lewo. Lider Platformy obiecał podczas Campusu Przyszłości, że pierwszego dnia po wygranych wyborach zaproponuje ustawę, zezwalającą na dokonanie aborcji do 12. tygodnia ciąży. Po stronie lewicowej są jednak także bardziej optymistyczne głosy. Część lewicowych posłów z perspektywy kilku dni, które minęły od deklaracji Tuska, jest zdania, że Lewicy wyszło to na dobre. Dlaczego? Bo wszyscy przypomnieli sobie o programie Lewicy. - Wszędzie w mediach przewija się teraz, że "mieszkanie prawem, nie towarem" to nasze hasło, a pomysły Tuska są porównywane z naszym programem, więc ostatecznie nie wyszło źle - mówi nam ważny polityk Lewicy. I dodaje, że dla wyborców opozycyjnych cała ta sytuacja może być pozytywnym sygnałem, że w ważnych tematach opozycja jest w stanie się dogadać. - A z naszej perspektywy ważny jest też płynący sygnał, że Lewica jest potrzeba do rządzenia i pilnowania realizacji tych pomysłów - słyszymy. "Wystarczy, że Tusk coś powie i media to podchwytują" Pretensje do Tuska, ale także mediów i innych uczestników debaty publicznej, ma PSL, które od dawna próbuje przebić się ze swoimi propozycjami mieszkaniowymi. Już w kampanii wyborczej w 2019 roku ludowcy prezentowali swój program "Własny kąt". Teraz projekt ustawy mówiący o wsparciu młodych ludzi w zakupie mieszkań to element szerszego programu, który promują ludowcy pod hasłem "Uczciwa Polska". - Próbujemy o tym mówić od miesięcy i nigdzie ten temat się nie przebija, bo mediów to nie interesuje. To znaczy do tej pory nie interesowało. Bo wystarczyło, że Tusk zapowiedział program mieszkaniowy i wszędzie wszyscy o tym mówią. Ręce opadają - żali nam się jeden z ludowców. Inny dodaje: - Ostatnio na konferencji jakiś dziennikarz zapytał prezesa Kosiniaka, czy popiera program mieszkaniowy Tuska, nie wiedząc, że PSL od dawna ma swój program. Dlaczego mamy więc popierać program Platformy? No ludzie! - oburza się. Politycy partii opozycyjnych mają nawet swoją teorię co do taktyki przyjętej Donalda Tuska. - On robi dokładnie to samo, co robiła Angela Merkel w niemieckiej polityce. Podkrada co lepsze i bardziej nośne tematy innym partiom, sprawiając, że zaczynają się one kojarzyć z nim, a nie z tymi, którzy je pierwotnie wymyślili. Tak Merkel podkradała tematy FDP, wypychając ich swego czasu z Bundestagu, a potem robiła to samo z SDP, obniżając jej notowania - mówi nam jeden z opozycyjnych polityków. Oficjalnie w kampanii po stronie opozycyjnej ma obowiązywać nieformalny "pakt o nieagresji", polegający na nieatakowaniu się partii opozycyjnych i niewchodzeniu sobie w drogę. - Ataków pewnie wprost nie będzie, ale takie podkradanie tematów już tak. Po co? Platforma chce pokazać, że jest jedyną alternatywą dla PiS. Po co więc głosować na PSL czy Lewicę, skoro wszystkie nasze dobre pomysły chce też realizować Tusk - kwituje jeden z naszych rozmówców.