- Nie odziedziczę mieszkania, nie mam pieniędzy na wkład własny i nie mam zdolności kredytowej. Frustruje mnie to, bo wiem, że pewnych rzeczy nie przeskoczę i już - opowiada Daria. Razem z mężem Pawłem mieszkają w Sopocie. Wynajmują lokum na jednym z tamtejszych osiedli. W wysokim bloku, z dala od imprezowego centrum. Są po trzydziestce, oboje mają stałe zatrudnienie i stałe pensje, zaliczają się do szeroko rozumianej klasy średniej. A mimo to nie stać ich na własne mieszkanie. I nic nie wskazuje na to, by miało się to w najbliższym czasie zmienić. - Nasze dochody to razem około 8 tys. zł miesięcznie. Kiedyś myślałam, że to majątek - mówi Daria. - Fajnie byłoby mieć swoje miejsce, ale aktualnie to nierealne. Może kiedyś się uda, chociaż tracę nadzieję, gdy patrzę na obecną sytuację na rynku - przyznaje. - Koszty życia są takie, że coraz trudniej cokolwiek odłożyć na wkład własny. I koło się zatacza. Jak ocenia, obecnie za wynajem mieszkania nie płacą dużo - 2,1 tys. zł plus rachunki. - Mieszkamy od ponad 10 lat w tym samym lokalu, który wymaga gruntownego remontu. I co miesiąc zastanawiam się, czy właścicielka nie dojdzie do wniosku, że czas podnieść nam opłaty - obawia się Daria. Mieszkania w Sopocie. "Młodzi ludzie niekoniecznie chcą posiadać" W niedawnej rozmowie z Interią Magdalena Czarzyńska-Jachim, pełniąca funkcję prezydentki Sopotu, która kandyduje na to stanowisko w wyborach samorządowych, mówiła o planach rozwoju budownictwa komunalnego. - Powinniśmy dążyć do regulacji, które będą faworyzować długoterminowy najem mieszkań kosztem krótkoterminowego. Dużo rozmawiam z ludźmi młodymi i z tych rozmów wynika, że oni niekoniecznie chcą, tak jak poprzednie pokolenia, posiadać. Nad własność przedkładają mieszkanie w fajnym miejscu oraz pewność, że nikt im z miesiąca na miesiąc nie podniesie czynszu o 200 proc. albo w czerwcu powie: "głupia sprawa, ale mamy turystów, wróćcie w październiku" - stwierdziła. - Gdyby w Polsce istniał system tanich mieszkań na wynajem albo ten rynek byłby bardziej stabilny, nie musiałabym mieć mieszkania na własność - przyznaje Daria. Jak podkreśla, nie ma "parcia na własne mieszkanie". - Ale gdy wyobrażam sobie, że w przyszłości mam płacić z emerytury jakiemuś landlordowi, trochę mnie to przeraża - dodaje. "Nie mamy bogatych rodziców" Podobnie nastawienie do pomysłu tanich mieszkań na wynajem ma Marek. Razem z partnerką wynajmują mieszkanie w bloku na jednym z warszawskich osiedli. - Mieszkanie na wynajem w dobrej cenie to opcja, którą byśmy mocno rozważyli. Wszystko oczywiście zależy od warunków, dostępności, lokalizacji itp. - mówi. Są przed trzydziestką, oboje mają stałe prace, razem zarabiają około 11 tys. zł netto miesięcznie. - Chcemy mieć mieszkanie na własność, by nie spłacać kredytu komuś, a sobie. Poza tym mieszkanie przy obecnej sytuacji ekonomicznej to mimo wszystko dobra lokata kapitału i jakieś zabezpieczenie na przyszłość - mówi Marek. Para wykonała symulację miesięcznych rat przy założeniu, że dostaliby kredyt hipoteczny na ok. 700 tys. zł. - Przy 100 tys. zł wkładu własnego rata wynosiłaby ok. 6 tys. zł na miesiąc, do tego czynsz w wysokości ok. 1 tys. zł, razem 7 tys. zł na same opłaty - wylicza mężczyzna. - Problem w tym, że mieszkań w Warszawie za 700 tys. zł praktycznie nie ma. A jeśli są, to w stylu głębokiego PRL-u. Ostatnio oglądaliśmy oferty mieszkań na sprzedaż i się załamałem - mówi. I dla nich problem stanowi wkład własny: - Nie mamy bogatych rodziców, możemy liczyć na kilka, może kilkanaście tysięcy złotych pomocy, ale uzbieranie pieniędzy na wkład własny zajmie lata, a ceny nie będą stały w miejscu. Jak dodaje, wcześniej nie mieli z czego oszczędzać - do niedawna mieszkali osobno, każde z nich na wynajem przeznaczało ok. 70 proc. pensji. Tani dobry wynajem. "Bardzo bym się cieszyła, gdyby państwo o to zadbało" Nadzieję na zmiany na rynku najmu ma Marta. Od lat pracuje w branży medialnej. Nie może jednak liczyć na umowę o pracę, a wysokość jej miesięcznej pensji zależy od wykonanej pracy, czyli zrealizowanych dzieł. Gdy choruje, jest na wakacjach - nie zarabia. Marta wynajmuje mieszkanie w jednym z największych polskich miast. - Zdarza się, że wynajem pochłania 70 proc. mojej pensji. Nie mówię o rachunkach, które też są bardzo różne. Lokal, w którym mieszkam, ma ogrzewanie gazowe, więc opłaty zimą potrafią być bardzo wysokie, czasem 500-600 zł miesięcznie - opowiada. Bywa, że jest zmuszona sięgać po zgromadzone oszczędności. Wynagrodzenie czasem nie wystarcza jej na przetrwanie do końca miesiąca. - Cieszyłabym się bardzo, gdyby nasze państwo zadbało o coś takiego jak tani, dobry wynajem. Jestem już pogodzona z tym, że wynajmuję mieszkanie, więc odczułabym ulgę, gdyby koszty z tym związane nie były tak dotkliwe. To frustrujące i przygnębiające - ponoszę duże koszty, które idą do czyjejś kieszeni - opowiada. Wcześniej Marta dzieliła z kimś mieszkanie, dziś wynajmuje je sama. - Różnica jest bardzo odczuwalna. Dodatkowo w ostatnich latach koszty życia są wyższe. Bardzo to odczuwam, także zaniżenie stopy życiowej - przyznaje. - Docelowo bardzo chciałabym mieć swoje mieszkanie, ale nie mam perspektywy podpisania umowy o pracę, nie dostanę kredytu, a koszty życiowe związane z wynajmem pochłaniają tak dużą część wynagrodzenia, że nie jestem w stanie odkładać na wkład własny na zakup mieszkania w przyszłości - przyznaje. Ustawa o społecznych formach rozwoju mieszkalnictwa W ostatnich tygodniach [ostulaty dotyczące tanich mieszkań na wynajem znów głośno wybrzmiewają przed wyborami samorządowymi. Szczególnie w programach polityków i polityczek Lewicy. Jeszcze przed wyborami parlamentarnymi w październiku 2023 r. partia obiecywała Polakom m.in. budowę 300 tys. mieszkań na tani wynajem. Obecnie Rada Ministrów chce przyjąć projekt nowelizacji ustawy o społecznych formach rozwoju mieszkalnictwa oraz niektórych innych ustaw, dotyczący budownictwa komunalnego i socjalnego, m.in. mieszkań dla studentów. "Chodzi o przywrócenie społecznego charakteru inwestycji mieszkaniowych, które finansowane są z budżetu państwa oraz umożliwienie znacznego wzrostu skali tego typu inwestycji w najbliższych latach. Nowością będzie także możliwość ubiegania się o finansowe wsparcie na budowę lub remont powierzchni na potrzeby mieszkaniowe studentów" - czytamy w komunikacie Centrum Informacyjnego Rządu. - Program "Mieszkanie na start" ruszy na pewno w tym roku, najpóźniej jesienią. W tej chwili trwają konsultacje. Na ten cel będzie przeznaczone w 2024 r. 500 mln zł - informował z kolei w lutym w TVN24 minister rozwoju i technologii Krzysztof Hetman. - Może obecny rząd coś zrobi z pomocą z kredytami na pierwsze mieszkanie. Ale nie wiadomo, kiedy to będzie. A my młodsi nie będziemy - podsumowuje gorzko Marek. *Imiona bohaterek i bohaterów tekstu zostały zmienione. Anna Nicz Chcesz porozmawiać z autorką? Napisz: anna.nicz@firma.interia.pl *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!