Polscy 30-latkowie masowo wracają do rodziców. "Opłatami zajmuje się tata"
- Nie zapraszam chłopaków do domu, a jeśli już, to bardzo rzadko. Nie mam na tyle dużego łóżka, żeby ktoś mógł w nim ze mną spać - mówi Interii Milena. Ma 31 lat i mieszka z ojcem. Takich jak ona są w Polsce miliony. To gniazdownicy.

Milena ma 31 lat, pracuje w branży kulturalnej, skończyła kulturoznawstwo. Mieszka w Krakowie razem z tatą.
- Mamy duże, trzypokojowe mieszkanie, a z tatą mam bardzo dobrą relację, bezproblemową i przyjacielską - podkreśla.
Z jakich powodów postanowiła mieszkać razem z ojcem? - Najprostszych. Prozaicznych. Nie mam pieniędzy na wynajem mieszkania w Krakowie - to są kwoty rzędu: połowa mojej pensji za wynajem kawalerki. To po prostu nie ma sensu, jeśli myślimy o wynajmie w pojedynkę - przyznaje.
Jak mówi, leczy się terapeutycznie i musiała wybrać: mieszkanie albo terapia. - Chodzę na terapię w nurcie, który wymaga spotkań dwa razy w tygodniu, więc płacę ponad tysiąc złotych miesięcznie. Do tego fizjoterapia, bez której nie funkcjonuję, opłaty za dom opieki mojej babci. Nie mam możliwości nie mieszkać z tatą. Nie wynajmowałam nigdy żadnego lokum - przyznaje Milena.
Kasia: Rodzice przyjęli z powrotem. Na początku było ciężko
Kasia ma 27 lat, jest graficzką komputerową. Pochodzi z małego miasta w woj. lubelskim. Przez pięć lat mieszkała w Warszawie. Wynajmowała pokoje w różnych mieszkaniach, łącznie było ich pięć. Potem wróciła do domu rodzinnego.
- W 2020 roku dopadła mnie druga fala pandemii, o pracę było trudno - wspomina. Trafiła do sklepu odzieżowego, gdzie ciężko pracowała za najniższą stawkę krajową.
- Byłam też w toksycznym związku i przez naleganie partnera zrezygnowałam z tej pracy. I niestety nie znalazłam nic nowego, nie było mnie stać na opłacanie mieszkania w Warszawie i miałam też dość pogoni za pracą, która wyniszczała mnie psychicznie. W związku z tym wszystkim przeprowadziłam się do domu rodzinnego, związek też zakończyłam - opowiada.
Kobieta po powrocie do małego rodzinnego miasta odetchnęła. - Rodzice przyjęli mnie do siebie. Na początku było ciężko, ale teraz już żyje nam się razem dobrze. Udało mi się znaleźć pracę w zawodzie. Mam też miejsce, żeby malować i rozwijać pasje - opowiada.
Gniazdownicy. Mieszkają z rodzicami, dzielą się obowiązkami
Mówiąc o plusach mieszkania z ojcem, Milena przyznaje bez wahania: - Nieocenione wsparcie codzienne, takie jak gotowanie (tata jest na emeryturze, więc gotuje), dzielenie się obowiązkami, takimi jak pranie czy odkurzanie.
- W pandemii zawsze było do kogo się odezwać, z kim pogadać, przytulić się, człowiek by zwariował w pojedynkę. Zakupy, żywność. Opłatami za mieszkanie zajmuje się tata, ma wysoką emeryturę (wyższą niż moja pensja) - dodaje.
Z kolei jako duży minus Milena wymienia brak prywatności. - Nie zapraszam chłopaków do domu, a jeśli już to bardzo rzadko. Nie mam na tyle dużego łóżka, żeby ktoś mógł w nim ze mną spać. Dlatego zawsze moje relacje były przeniesione raczej na mieszkania chłopaków - wyjaśnia.
Podobne odczucia ma Kasia. Po zamieszkaniu z rodzicami jej koszty życia zmniejszyły się kilkukrotnie. - Moi rodzice są na tyle mili, że pozwalają mi mieszkać w rodzinnym domu i nie chcą, żebym dokładała się do rachunków. Dzięki temu mogę oszczędzać - podkreśla.
- Zawsze jest coś, co trzeba zrobić, załatwić, coś, w czym trzeba pomóc rodzicom - co, kiedy mieszkałam w Warszawie, załatwiali bez problemu sami - wskazuje z kolei na minusy. - Na początku było mi z tym ciężko, ale teraz nauczyłam się stawiać większe granice. Dzięki temu lepiej się dogadujemy - dodaje Kasia.
Gniazdownik, czyli kto?
Osoby w podobnej co Milenia i Kasia sytuacji nazywane są "gniazdownikami". Jak czytamy w raporcie Głównego Urzędu Statystycznego, "Pokolenie gniazdowników w Polsce" Z 2021 r., gniazdownik to osoba w wieku 25-34 lat, mieszkająca z rodzicami, nieposiadająca współmałżonka i niebędąca sama rodzicem. Gniazdownikami nie są osoby rozwiedzione i wdowcy.
Według danych z raportu na 2018 rok, 36 proc. osób z podanej grupy wiekowej mieszkało z rodzicami lub rodzicem. Z kolei z szacunków Eurostatu na 2022 r. wynika, że w Polsce 51 proc. osób z tej grupy wiekowej mieszka z rodzicami. To ok. 2,5 mln osób.
Raport GUS wspomina o głównych przyczynach podejmowania przez młode osoby takich decyzji. "Problemem w ekonomicznym usamodzielnieniu się osób młodych są jednak dochody. 60 proc. gniazdowników nie posiadało żadnego dochodu lub osiągało średni miesięczny dochód poniżej stawki minimalnej" - czytamy.
Inną przyczyną braku usamodzielnienia się jest konieczność zapewnienia opieki nad rodzicami.
Gniazdownicy a kryzys na rynku nieruchomości
W badaniach Centrum Badawczego Młodzi w Centrum LAB, dotyczących powodów braku wyprowadzek, kwestie komfortu w domu rodzinnym współegzystują z powodami strukturalnymi. Czyli wyzwaniami związanymi z mieszkalnictwem.
- Pandemiczne powroty do domów rodzinnych na pewno miały wpływ na obecny stan rzeczy. Z jednej strony, jeżeli już raz doświadczamy bumerangu związanego z dużym kryzysem, takim jak pandemia, kiedy to musieliśmy zorganizować domową rzeczywistość na nowo, nic dziwnego, że brakuje chęci podejmowania decyzji o kolejnej próbie uniezależnienia się od rodziców, bo ten proces jest zawsze obarczony ryzykiem - podkreśla kierowniczka Centrum dr hab. Paula Pustułka.
Zauważa, że obecnie mamy do czynienia z nakładającymi się kryzysami na rynku mieszkań - np. pogłębiającym się niedoborem na rynku najmu, między innymi w związku z napływem osób uchodźczych. - Z drugiej strony w czasie pandemii przekonaliśmy się o tym, że powrót do domu rodzinnego daje komfort i nowe szanse w relacjach - już nie nastolatka z rodzicami, ale rodziców z młodą osobą dorosłą - zauważa ekspertka.
Powroty do rodzinnych domów czy też decyzje o niewyprowadzaniu się z nich w dorosłości są przez społeczeństwo postrzegane inaczej, niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu.
- Wypracowujemy wspólne myślenie o gospodarstwie domowym. Młodzi ludzie z klasy średniej w Polsce zostają w domu dłużej, dlatego że rodzice i młodzi strategicznie planują odkładanie na wkład własny i zakup nieruchomości. W rodzinach panują też coraz lepsze relacje międzypokoleniowe. Powrót do domu rodzinnego nie jest jakąś porażką, która powoduje bardzo duże konflikty, tylko wręcz przeciwnie - może się przyczyniać do poprawy tych relacji - mówi dr Pustułka.
Widać też skutki stale obniżającej się w Polsce dzietności. - Dorosłych dzieci jest mniej, więc nie doświadczamy zatłoczenia gospodarstw domowych na takim poziomie jak kiedyś. Niższe wskaźniki overcrowdingu (przepełnienia - red.), czyli więcej przestrzeni na osobę w mieszkaniu czy domu też przekłada się na to, że presja na wyprowadzkę jest mniejsza - zauważa ekspertka.
Przywiązanie do własnego "m"
Jednym z krajów, w których odsetek dorosłych mieszkających z rodzicami jest większy niż w Polsce, są Włochy. Tam takie osoby określane są jako "bamboccioni" (duże bobasy - red.). Według badań Eurostatu z rodzicami mieszka 66 proc. Włochów w wieku od 18 do 34 lat. To łącznie blisko 7,5 mln osób.
W październiku pisaliśmy o 75-letniej kobiecie z Włoch, która złożyła pozew przeciwko mieszkającym z nią synom. Sędzia rozstrzygnęła sprawę na korzyść matki i nakazała 40- i 42-latkowi wyprowadzkę.
Dr Paula Pustułka uważa, że w Polsce odsetek osób dorosłych mieszkających z rodzicami raczej nie dojdzie do takiej liczby. - Jesteśmy bardziej podobni do Anglosasów w zakresie przywiązania do posiadania własnego mieszkania czy domu. Nie spodziewałabym się, że ten model nabywania nieruchomości zniknie - podkreśla.
- W niedawnym realizowanym przez nas sondażu z projektu ULTRAGEN co piąty młody dorosły w wieku 18-35 lat już był posiadaczem nieruchomości, choć oczywiście częściej tym komfortem cieszyły się osoby po trzydziestce i wywodzące się z lepiej sytuowanych rodzin - dodaje ekspertka.
Anna Nicz
Chcesz porozmawiać z autorką? Napisz: anna.nicz@firma.interia.pl
Imiona bohaterek zostały zmienione.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!