We wtorkowy wieczór posłowie głosowali m.in. nad wotum nieufności dla ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Wiadomo, że opozycji nie udało się odwołać lidera Solidarnej Polski. Przeciw było 228 posłów, a troje wstrzymało się od głosu. Spore zamieszanie wywołał Dariusz Rosati, poseł Koalicji Obywatelskiej. Pojawił się na Wiejskiej, chociaż kilka godzin wcześniej informował na Twitterze, że jest zakażony koronawirusem. Zamieścił też zdjęcie pozytywnego wyniku testu. Interia jako pierwsza poinformowała o postępowaniu polityka Platformy Obywatelskiej, który na gorąco przekazał nam, że "przyjechał tylko na głosowanie". Teraz w rozmowie z Interią szerzej tłumaczy swoje zachowanie: - Kierownictwo klubu prosiło o pełną mobilizację. Poproszono mnie, żeby wziąć udział w głosowaniu (dotyczącym wotum nieufności dla Zbigniewa Ziobry - red.). Uznałem, że mogę to zrobić, skoro od strony formalnej nie ma żadnych ograniczeń: nie mamy stanu epidemii, ani kwarantanny - tłumaczy Interii Rosati. - Nie siedziałem też w ławach poselskich tylko z boku, cały czas byłem w masce. Nie było możliwości zdalnego głosowania, Kancelaria Sejmu zdemontowała odpowiednie systemy - podkreśla. Dlaczego w mediach społecznościowych poinformował wcześniej opinię publiczną o pozytywnym teście na koronawirusa? Jak mówi, początkowo nie zamierzał jechać do parlamentu. Zmienił jednak zdanie. - Nasi wyborcy są bardzo surowi pod tym względem, gdy posłowie nie głosują w tak ważnych sprawach jak wotum nieufności dla pana Ziobry. Dlatego potem zdecydowałem się pojechać - tłumaczy Rosati. Dariusz Rosati z covidem w Sejmie. Kary nie będzie Jak ustaliliśmy, polityk Platformy nie musi obawiać się konsekwencji dyscyplinarnych. Niezależnie od krytyki posłów Zjednoczonej Prawicy, a nawet ministra zdrowia, który napisał: "Elementarny brak odpowiedzialności! Narażać zdrowie wszystkich posłów i całego rządu. Wstyd!!!". - Adam Niedzielski twierdzi teraz, że zachowanie posła jest nieodpowiedzialne, ale nie ma zakazów. W tej chwili Ministerstwo Zdrowia traktuje COVID-19 jak grypę - powiedziała nam Izabela Katarzyna Mrzygłocka, rzecznik dyscypliny i etyki klubu Koalicji Obywatelskiej. Parlamentarzystka PO nie ukrywa jednak, że "przyjście do pracy czy szkoły podczas choroby nie powinno mieć miejsca, bo można zarazić innych". - Z drugiej strony, odpowiedzialność za głosowanie powoduje, że posłowie przychodzą do pracy nawet z chorobą. Gdyby Dariusz Rosati nie przyszedł i nie udało się w głosowaniu, byłby odsądzony od czci i wiary - uważa Mrzygłocka. - Nikogo nie interesowałoby, czy był chory. Chodzi o odpowiedzialność, nawet przed wyborcami. Rosati przyszedł na jedno głosowanie, siadł z boku, a potem wrócił do domu. Każdy sam musi ocenić takie zachowanie - podsumowała. Jakub Szczepański