Wraca sprawa pełnomocnika marszałka województwa zachodniopomorskiego ds. uzależnień, który został skazany za pedofilię, posiadanie znacznych ilości substancji odurzających i nakłanianie dzieci do spożywania narkotyków. Krzysztof F. został skazany na łączną karę 4 lat i 10 miesięcy pozbawienia wolności. W sierpniu 2020 dopuścił się doprowadzenia małoletniego w wieku 13 lat do innej czynności seksualnej oraz udzielenie małoletniej w wieku 16 lat narkotyków. Prawomocnie skazany pracował w urzędzie kierowanym przez Olgierda Geblewicza z PO, który w czwartek sam odniósł się do sprawy, jak to określił w mediach społecznościowych - "skazanego za pedofilię pracownika Urzędu Marszałkowskiego i szeregowego członka PO". "Natychmiast zawiesiłem w czynnościach i zwolniłem oraz wystąpiłem do Sądu Koleżeńskiego o zawieszenie i wyrzucenie z PO. Były urzędnik został skazany i odbywa karę, a postępowanie zostało utajnione ze względu na dobro dziecka. Ponieważ w internecie działacze PiS de facto ujawniają tożsamość dziecka, mam nadzieję, że jego matka wytoczy każdemu z nich proces i może liczyć na moje pełne wsparcie" - podkreślał. Wyrok za predofilę. Urzędnik Krzysztof F. skazany Nieprawomocny wyrok zapadł w tej sprawie w lipcu 2021 roku. Wówczas odwołali się od niego prokurator i obrońca oskarżonego. Prawomocnie Krzysztof F. został skazany 14 grudnia 2021. Redaktor naczelny Radia Szczecin, które upubliczniło sprawę pod koniec grudnia 2022 roku, opublikował treść odpowiedzi jaką otrzymał od biura prasowego urzędu marszałka Geblewicza. Tomasz Duklanowski napisał w tweecie, że pytał "dlaczego w sprawie pedofila Krzysztofa F. panowała zmowa milczenia w Platformie Obywatelskiej?" Biuro prasowe urzędu oświadczyło, że "sprawa dotyczy pedofilii, a więc komentowanie jej nie powinno być przedmiotem debaty publicznej przede wszystkim ze względu na dobro ofiary. Z tego względu sąd zdecydował o wyłączeniu jawności". O to sformułowanie redaktor TVP Info Michał Rachoń pytał ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. Minister edukacji Przemysław Czarnek komentuje sprawę - Środowisko lewicowo-liberalne w Polsce, które jawnie opowiada się za demoralizacją, występują przeciwko wartościom rodziny, opowiadają się za środowiskami, które absolutnie wykraczają poza granice, normy znane społeczeństwu opartemu na wartościach, dzisiaj wstydzą się tego, że prawomocnie skazywane są osoby, które są wprost z tego środowiska i które są blisko związane z liderami tego środowiska, szefami partii bądź kandydatami na prezydenta tej partii. To jest wstyd - ocenił minister na antenie TVP Info, nawiązując najpewniej do funkcji Krzysztofa F. w 2020 roku, kiedy był mężem zaufania Rafała Trzaskowskiego w kampanii prezydenckiej. - Szkoda, którą ma z kolei społeczeństwo polega na tym, że przez tak długi okres nikt o tym nie wiedział, bo było to ściśle ukrywane. To, że sąd w sposób niejawny rozpatrywał tę sprawę i na tajnych rozprawach, żeby nie naruszać dóbr ofiary, to jest zupełnie jasne. My o ofierze też nie rozmawiamy. My mówimy nie o ofierze, tylko o sprawcy. O pedofilu, który został uznany za pedofila prawomocnym orzeczeniem sądu i jako taki, powinien być pokazany pedofil, żeby wszyscy się wystrzegali kontaktu z nim, bo jest po prostu niebezpieczny dla społeczeństwa. Ukrywanie faktu, że jest to pedofil skazany prawomocnym wyrokiem sądu, jest tak naprawdę działaniem na szkodę społeczeństwa - zaznaczał minister. - Proszę zwrócić uwagę, że ci sami ludzie, którzy tak głośno krzyczą o walce z pedofilią, ukrywają, że w ich szeregach są pedofile i jest ich pewnie wcale niemało. I to jeszcze ludzie, którzy są związani ze środowiskiem LGBT. Jak słyszeliśmy, ten pan też był związany ze środowiskiem LGBT. Natomiast kiedy widzą jakieś pojedyncze przypadki, które niestety też się zdarzają i są absolutnie karygodne, ale pojedyncze przypadki np. wśród duchowieństwa, których nie ma wcale więcej niż wśród innych grup społecznych, a nawet jest mniej, to robią z tego wielką sprawę i chcą uczynić z tego charakterystyczną cechę całego środowiska chrześcijan i duchowieństwa - dodał. - To jest charakterystyczne działanie tych ludzi, którzy za nic mają dobro społeczeństwa tylko własne, prywatne interesy partyjne - ocenił Czarnek. Przemysław Czarnek kontra Tomasz Terlikowski Do wypowiedzi ministra odniósł się publicysta i dziennikarz Tomasz Terlikowski, który wcześniej krytykował publikację Radia Szczecin. "Nikt nie przekona mnie, że istniały powody, by dane ich matki (matki ofiar - red.) podać w taki sposób, by także ich dane stały się dostępne. Konsekwencje wobec nadawcy, dziennikarza i jego przełożonych powinny być wyciągnięte" - pisał na Facebooku. Następnie w swoich mediach społecznościowych pisał o słowach Czarnka. "Minister Edukacji Narodowej, który uczestniczy w nagonce na rodziców dziecka, które zostało wykorzystane seksualne, nie powinien być ministrem ani dzień dłużej. On uczestniczy w ponowny gwałcie na tym dziecku. On pokazuje, że nie ma pojęcia czym jest zbrodnia pedofilii" - podkreślił. Wówczas zareagował sam Czarnek. "Niech pan posłucha uważnie: jeżeli pan nie przeprosi jeszcze dziś, w przyszłym tygodniu pozywam pana do sądu" - odpisał minister. Wówczas ponownie o sprawie napisał dziennikarz. "Robi się naprawdę ciekawie. Minister Edukacji Narodowej grozi oceniającemu jego słowa dziennikarzowi sądem. Raczy pan oczywiście żartować. A ja naprawdę nie jestem specjalnie strachliwy. Mam nadzieję, że znajdzie się prawnik, który zdecyduje się bronić mnie przed tym człowiekiem" - napisał Terlikowski. W odpowiedzi Czarnek stwierdził, że Terlikowski "ucieka za płotek 'dziennikarza'" oraz "nazywa chamską i bezpodstawną zniewagę 'opinią'". "Czyż to nie zwykły strach i tchórzostwo? - pytał minister. "Czas upływa, do północy niedaleko" - dodał. Terlikowski napisał, że chętnie wykaże przed sądem "dlaczego fakt, że nie potępia się dziennikarzy, którzy ujawniają dane skrzywdzonego dziecka jest uczestniczeniem w nagonce na niego i na jego rodzinę. I chętnie uzasadnię, dlaczego oznacza to dla tego dziecka wtórny gwałt". "Jeśli minister tego nie rozumie, to oznacza, że nie nadaje się na ministra edukacji narodowej, bo o przestępstwach seksualnych nie wie nic, a od ochrony dzieci ważniejsze dla niego jest polityczny interes. Tyle. Nic więcej" - zaznaczył.