Bäcker: Prezydent powinien być gotowy na udzielanie odpowiedzi na najtrudniejsze pytania
Kampania przed drugą turą wyborów prezydenckich zwykle należy do najciekawszych elementów życia politycznego. Aktywna i zaciekła walka powoduje także potknięcia, których wyborcy nie zapominają. Jaka jest kampania prezydencka 2015, kto jest winny klęski Bronisława Komorowskiego w pierwszej turze, które wpadki powodują największy problem i jaka będzie debata - mówili w rozmowie z Interią politolodzy Roman Bäcker i Jarosław Flis.
Jak pokazały lata polskiej demokracji, nieodłącznym elementem kampanii są zarzuty w kierunku kontrkandydata. I tym razem nie obeszło się bez wzajemnych pretensji. Gość "Kropki nad i" Jakub Rutnicki z Platformy Obywatelskiej zarzucił kandydatowi PIS na prezydenta "plastikową kampanię". - Wynajmowanie PiS-owskich działaczy, żeby mogli zadać trudne pytania to próba dyskredytowania pana prezydenta - dodał polityk, przekonując, że Ziemowit Piast Kossakowski, który podszedł do Bronisława Komorowskiego, by powiedzieć, że wyjeżdża z Polski, bo nie może znaleźć pracy, nie był "zwykłym przechodniem".
- Jeśli ktoś przedstawia takie zarzuty to znaczy, że nie ma poważniejszych. W takim tonie PiS grał przez lata przeciwko Tuskowi, zresztą z mizernym efektem. Nie jest to poważny zarzut polityczny, żeby się nim posługiwać, jako bronią. Jak się kogoś atakuje w polityce to jest to zachowanie bardzo ryzykowne. Trzeba atakować za coś, co jest dla wyborców istotne. Osoby, które przychodzą i zakłócają wiece wyborcze występują na całym świecie. To są rzeczy, z którymi politycy o odpowiednim doświadczeniu muszą sobie dawać radę, bo to normalne zjawisko polityczne - komentuje politolog Jarosław Flis.
- Niezależnie od tego czy pytania zadawane Komorowskiemu są układane w sztabie PiS-u, czy po prostu są naturalną reakcją ludzi, którzy widzą prezydenta z partii, która rządzi Polską od 8 lat, to prezydent powinien być gotowy na udzielanie odpowiedzi na najtrudniejsze pytania. Jeżeli nie jest gotowy to znaczy, że po pierwsze on sam tego nie przemyślał, a po drugie sztab mu nie uświadomił, że należy być na to gotowym. To jest naturalne w świecie amerykańskiej demokracji, a szczególnie w czasie kampanii, że przeciwnika się nie oszczędza, a tym bardziej nie oszczędzają media jakiegokolwiek kandydata - dodaje prof. Roman Bäcker.
Wpadki pozostają w pamięci najdłużej
Walka o fotel prezydenta obiera kurs nie tylko w stronę wzajemnego atakowania się. Szczególną rolę zajmuje tu umiejętność niezapadania w pamięć wyborców poprzez swoje wpadki. Niestety i tym razem bez potknięć się nie obeszło, czego najlepszymi dowodami są szeptane przez szefową sztabu Andrzeja Dudy sugestie dotyczące jego zachowania względem żony. Także Bronisław Komorowski może liczyć na sugestie, które jednak okazały się jeszcze bardziej zgubne niż w przypadku Andrzeja Dudy. Szeptane przez Jowitę Kacik słynne już "Przytulmy panią!" na pewno na długo zostanie zapamiętane przez wyborców.
- Wpadka Bronisława Komorowskiego jest bardzo poważna. Oczywiście we wszystkich sztabach ludzie doradzają i to samo w sobie nie jest problemem. To, co wychwycono w przypadku Dudy też wielką zasługą nie jest, ale to jest wpadka dużo mniejszego kalibru - ocenia Jarosław Flis.
Jowita Kacik pomaga Bronisławowi Komorowskiemu
- Jeżeli widać wyraźnie na filmikach, że kandydaci na prezydenta nie mają swojego zdania i są sterowani przez marketingowców, a sami nie potrafią odpowiedzieć błyskawicznie na stosunkowo proste pytania to przestają być wiarygodni - dodaje Roman Bäcker.
Rodzina pomaga ocieplić wizerunek?
Żona i córka Andrzeja Dudy są bardzo istotną częścią kampanii kandydata PiS od samego początku. W przypadku Bronisława Komorowskiego, element rodziny pojawił się na 10 dni przed II turą. "Pewnie nas nie znacie..." - to tytuł spotu, w którym dzieci Bronisława Komorowskiego apelują o głosy dla swojego ojca.
- Istnieje coś takiego, jak Zeitgeist - duch czasu. Obojętnie co się zrobi słusznego, to i tak nie trafia to do opinii publicznej, bo po prostu przestaje się być wiarygodnym. Komorowski jest właśnie w takim czasie, w którym jest traktowany, jak człowiek starych elit - mówi Roman Bäcker o włączeniu rodziny Komorowskiego na takim etapie kampanii.
- Włączenie swojej rodziny do kampanii jest ozdobnikiem, to jest taki puder, który nie zastąpi generalnej strategii. Komorowski ma taki problem, że kurs, który przyjął na samym początku, zawiódł, i w tej chwili każda korekta kursu jest już dyskusyjna - dodaje Jarosław Flis.
Politolodzy zgadzają się także w kwestii nieskuteczności sztabu Bronisława Komorowskiego. - Przed pierwszą turą wyborów sztab popełnił kilka błędów, które miały charakter niesłychanie poważny, np. wizyta na sztucznie wykreowanej budowie obwodnicy pod Inowrocławiem - ocenia prof. Bäcker. - Cała Platforma przespała tę sytuację. Jak to mówi stare porzekadło - Pycha kroczy przed upadkiem. Nikt tam specjalnie nie był przekonany, że będzie aż tak źle. Konflikty w sztabach w czasie kampanii wyborczej są samospełniającą się przepowiednią, im więcej się o nich mówi tym jest ich więcej i tym gorzej się wszystko układa - dodaje dr Flis.
Duże znaczenie debaty
- Duda ma niewątpliwie lepszy wizerunek zewnętrzny. W debatach telewizyjnych, gdzie liczy się wygląd jest to bardzo znaczące. Komorowski potrafi w sposób racjonalny pokazywać, jak trudne są czasami decyzje polityczne i pod względem merytorycznym to on powinien mieć większe szanse na wygranie. Najważniejsze jest to, czy trafią do ludzi niezdecydowanych, bo to oni rozstrzygną wybory - wyjaśnia Roman Bäcker.
- W tej chwili mamy moment dużej niepewności. Wiele osób zastanawia się co zrobić, czy w ogóle pójść na wybory. 2 miliony osób, które głosowały na Komorowskiego 5 lat temu nie głosowały na niego tym razem, milion osób, które głosowały na Jarosława Kaczyńskiego, nie zagłosowały na Dudę -taka jest skala demobilizacji. Teraz pytanie, komu wydarzenia przed II turą dodadzą adrenaliny a komu podetną skrzydła. To będą bardzo istotne fakty dla wszystkich młodych, którzy zostali wciągnięci w politykę przez Kukiza i teraz ktoś ich może spróbować pozyskać - dodaje Jarosław Flis.
Kolejny dzień kampanii wyborczej na zdjęciach
Jesień 2015 bez SLD?
- To, co się stanie jesienią rozstrzygnie się 24 maja. Zupełnie inne scenariusze uruchamia zwycięstwo Dudy, a inne Komorowskiego. W zasadzie na lewicy istnieje kilka sił, które istnieją chyba tylko dlatego, że media o nich piszą. Niczego więcej nie robią poza dostarczaniem mediom tematów. Wydaje się, że jest potrzebna jedna osoba, która będzie mieć wystarczająco dużo charyzmy, ale to nie będzie łatwe ze względu na przemiany społeczne - komentuje trudną sytuację SLD Jarosław Flis.
- SLD przestaje mieć zwolenników nie ze względu na ogromny błąd dotyczący wystawienia takiej a nie innej kandydatury, ale ze względu na zanik wspólnoty języka, świadomości i wspomnień biograficznych olbrzymiej grupy społecznej, która istniała jeszcze 15 lat temu. Tym samym mówienie o tym, że mamy do czynienia z czymś, co można nazwać lewicą jest dzisiaj nieporozumieniem. Hasła socjalne są o wiele silniej artykułowane przez PiS niż przez kilka ugrupowań tzw. lewicowych. Mówienie o tym, że istnieje jednorodna ideowo lewica jest dużym nieporozumieniem - podsumowuje Roman Bäcker.