Zdaniem polskich polityków taka publikacja to próba zrzucenia przez Niemcy winy za II wojnę światową. Instytut Pamięci Narodowej poinformował, że zdecydował o wysłaniu do redakcji niemieckiego tygodnika swych publikacji w języku angielskim, dotyczących m.in. pomocy, jakiej Polacy udzielali Żydom w czasie wojny. "Niemcy są odpowiedzialni za holokaust, popełniony na skalę przemysłową mord Żydów. Jednak w dużej mierze niedostrzegane pozostawało dotychczas to, że pachołki Hitlera mieli dobrowolnych pomocników także za granicą" - pisze w najnowszym wydaniu "Der Spiegel". W artykule opisano m.in. pogromy Żydów na Litwie, Ukrainie, Łotwie, kolaborację z nazistami we Francji, Holandii czy krajach bałkańskich. Wspomniano też o pogromie Żydów w polskim Jedwabnem, a także o polskich szmalcownikach, którzy wydawali Żydów nazistom. Artykuł w języku angielskim można przeczytać tutaj. Szef MSZ Radosław Sikorski ocenił w środę, że artykuły tego typu stanowią "pole do działalności edukacyjnej i prezentacyjnej odpowiedniej instytucji państwowej", takiej jak IPN. Zaznaczył, że artykułu w "Der Spiegel" jeszcze nie czytał, ale "zerknął na stronę internetową". - Wydaje mi się dziwne to, że mapa Europy z trasami i miejscami kaźni związanymi z holokaustem zawiera Polskę jako państwo, podczas gdy wtedy byliśmy krajem okupowanym i Niemcy stworzyli na naszych terytoriach tzw. Generalne Gubernatorstwo, w którym niepodzielnie rządzili - podkreślił minister. Dużo ostrzejszy w swych opiniach na temat artykułu jest prezes PiS Jarosław Kaczyński. W jego ocenie, "Niemcy próbują z siebie zrzucić winę za gigantyczną zbrodnię". "I jest tak, że pewne środowiska w Polsce im na to pozwalają" - uważa lider PiS. Zdaniem Kaczyńskiego, jeżeli Niemcom "pozwoli się na tego rodzaju praktyki, to pewnego dnia się okaże, że Polska będzie musiała płacić Niemcom odszkodowania za niemieckich żołnierzy poległych w powstaniu warszawskim". Jak podkreślił, niewielu Europejczyków "zdaje sobie sprawę jak wyglądała okupacja w Polsce" i że "był to system niebywałego bandyckiego terroru, na nieprawdopodobną skalę". Kandydaci PiS do europarlamentu: posłowie Beata Kempa i Arkadiusz Mularczyk udali się w środę po południu do MSZ, aby przekazać Sikorskiemu list, w którym domagają się "stanowczej reakcji polskiego MSZ" na publikację. - Jesteśmy pełni szacunku dla dialogu polsko-niemieckiego i tworzeniu pozytywnych, twórczych relacji między naszymi narodami, ale ten proces musi opierać się na poszanowaniu prawdy historycznej - powiedziała na konferencji prasowej Kempa. - PiS mówi dość i wzywa MSZ do podjęcia natychmiastowych stanowczych działań - dodał Mularczyk. W kontekście wypowiedzi min. Sikorskiego o tym, że publikacja niemieckiego czasopisma stanowi "pole do działalności edukacyjnej i prezentacyjnej" dla IPN, rzecznik Instytutu Andrzej Arseniuk oświadczył, że "generalnie biorąc Instytut działa na polu edukacyjnym głównie w Polsce". Wyjaśnił jednak, że IPN niektóre z wystaw organizuje poza granicami kraju, a część publikacji również przeznaczona jest dla zagranicznych czytelników. Historyk Antoni Dudek nazwał publikację dużym nadużyciem. - W obliczu zbliżającej się rocznicy wybuchu II wojny światowej niemieckie elity - bo tygodnik Der Spiegel jest jednak dziełem umysłowych elit niemieckich - próbują w mało sympatyczny i przekonujący sposób przenieść część odpowiedzialności za największą zbrodnię II wojny światowej, jaką był holokaust, na inne narody - ocenił w rozmowie z PAP. Odnosząc się do zarzutów autorów artykułu, którzy twierdzą, że Polacy w czasie wojny masowo denuncjowali Żydów, łącząc to z polskim antysemityzmem, Dudek przyznał, że "polski antysemityzm był faktem i trzeba jasno powiedzieć: mamy czego się wstydzić, jeśli chodzi o okres międzywojenny. Ale tego, że w Polsce międzywojennej dochodziło do incydentów antyżydowskich (...) nie można łączyć z tym, że jesteśmy współodpowiedzialni za holokaust. - To nadużycie - podkreślił Dudek. Jak ocenił, w artykule jest wyraźna intencja, która wiąże się ściśle z ideami Centrum Przeciw Wypędzeniom Eriki Steinbach. - My się nie możemy jednak zgodzić, by Niemcy budowali taką historię XX wieku (...) - zaznaczył Dudek. Z kolei Dieter Pohl z monachijskiego Instytutu Historii Najnowszej powiedział PAP, że liczba ofiar holokaustu byłaby mniejsza, gdyby Niemcy nie mieli pomocników w innych krajach. Ocenił jednak, że zamiarem autorów artykułu nie było rozmywanie odpowiedzialności Niemców za holokaust. Jego zdaniem chodziło "raczej o korektę" obrazu, który utrzymywał się w niemieckiej opinii publicznej, zgodnie z którym wyłącznie Niemcy brali udział w zagładzie Żydów. Historyk Wolnego Uniwersytetu w Berlinie Wolfgang Wippermann uważa, że artykuł wpisuje się w problematyczną dyskusję o II wojnie światowej, jaka od pewnego czasu toczy się w Niemczech. - W ogólnej debacie w Niemczech od jakiegoś czasu przypomina się, że byliśmy też ofiarami II wojny światowej. Dotyczy to np. ofiar powojennych wypędzeń. A teraz sugeruje się, że nie byliśmy też jedynymi sprawcami. To problematyczne - powiedział. Wipperman zaznaczył, że nie zgadza się z tezą artykułu. - Było zupełnie odwrotnie: bez Niemców nie doszłoby do holokaustu. To jasne. Odpowiedzialność leży po stronie Niemców - zaznaczył.