Marcin Makowski, Interia: Kim był Romuald Spasowski? Bohaterskim ambasadorem PRL w USA, który postanowił uciec? Koniunkturalistą, który wystraszył się stanu wojennego? A może postacią bardziej złożoną? Mariusz Brymora, były konsul generalny w Los Angeles: - To zdecydowanie postać bardziej złożona. Piszę o tym we wstępie do jego pamiętników. Spasowskiego nie daje się łatwo zaszufladkować jako zwykłego komunisty. Z jednej strony był komunistycznym idealistą, z drugiej patriotą o ogromnym szacunku dla polskiej narodowej tradycji. Był partyjnym aparatczykiem, ale wyraźnie wątpiącym i krytycznie oceniającym otaczającą go rzeczywistość. Jego życie było niezwykle ciekawe, spointowane decyzją, która przeszła do historii. Do dziś pozostaje najwyższą rangą osobą zza żelaznej kurtyny, która uciekła na Zachód i poprosiła o azyl. Po przeczytaniu książki każdy będzie mógł indywidualnie ocenić jego działanie, ale na pewno tak bogatych losów nie da się zamknąć w prostych podsumowaniach. Rozmawiamy przy okazji polskiej premiery "Spowiedzi ambasadora" - opracowanych przez pana wspomnień Spasowskiego, które znajdują się w archiwach Instytutu Hoovera w Kalifornii. Dlaczego tę książkę czytamy w kraju dopiero dzisiaj, podczas gdy w Ameryce opublikowano już dwa wydania jego autobiografii? Mało tego, książkę czytał i osobiście zachwalał prezydent Ronald Reagan. - Zacznijmy od historii oryginalnego tekstu. Romuald Spasowski spisał swoje wspomnienia w przeciągu kilku pierwszych lat po ucieczce, między rokiem 1982 a 1985. W 1986 r. ukazały się one drukiem pod tytułem "The Liberation of One" ("Wyzwolenie jednostki"), co było nawiązaniem do książki "The Liberation od Man" ("Wyzwolenie człowieka") - głównego manifestu ideowego jego ojca, znanego przedwojennego filozofa oraz intelektualisty komunistycznego, Władysława Spasowskiego. Dodajmy, że to właśnie ojciec był inspiracją dla Romualda do podążania drogą komunizmu. - Ojciec był dla Romka niemal wszystkim: źródłem wiedzy, inspiracją i punktem odniesienia. W pewnym momencie syn przysiągł mu, że będzie kontynuował jego dzieło, będzie wierny ideałom komunizmu. Miało to miejsce podczas okupacji niemieckiej, tuż przed tym, jak Władysław odebrał sobie życie. Odpowiadając jednak na pytanie o brak polskiego wydania wspomnień... To musiało być niemożliwe w roku 1986, kiedy ówczesny system już dogorywał, ale nadal trzymał pełnię władzy. - No właśnie. Po ucieczce rozpoczęto zorganizowaną nagonkę na byłego ambasadora. SB miała za zadanie zdyskredytowanie go w oczach opinii publicznej i niedopuszczenie do tego, aby wspomnienia stały się dostępne w kraju. Wtedy o książce wiedzieli tylko działacze opozycji i słuchacze Radia Wolna Europa, dla którego Spasowski udzielił kilku wywiadów. Trudno do końca przesądzać, dlaczego sytuacja nie zmieniła się po upadku komuny i dlaczego nikt poważnie nie zainteresował się wydaniem tych wspomnień. Może chodziło po prostu o utrudniony dostęp do materiałów źródłowych znajdujących się na Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii. Jego życie było bardzo bogate. Romuald Spasowski pełnił funkcje ambasadorskie w Argentynie, Indiach i USA, służył jako dyplomata w Wielkiej Brytanii, RFN i Wietnamie. - Spasowski był niezwykłym świadkiem historii XX wieku. Urodził się w sierpniu 1920 roku, w dniach "Cudu nad Wisłą", przeżył okupację hitlerowską, terror stalinizmu, zimną wojnę, wreszcie narodziny i próbę stłumienia Solidarności podjętą przez władze komunistycznego reżimu. W latach 70. był również wiceministrem w MSZ. Swoją pracę w dyplomacji rozpoczął tuż po zakończeniu wojny, kiedy był szefem polskiej misji wojennej w Niemczech i naocznym świadkiem procesu norymberskiego. - Jego życie pełne było paradoksów. Pochodził z patriotycznej kresowej rodziny szlacheckiej, a został zaślepionym komunistą, był wojującym ateistą a ożenił się z głęboko wierzącą katoliczką, hołdował ideologii sowieckiej, mimo że cała rodzina jego matki za głównego wroga Polski uważała bolszewicką Rosję. We wstępie do książki wymienia pan najciekawsze momenty życia ambasadora: obecność na przemówieniach Churchilla, uczestnictwo w koronacji Elżbiety II, kolacje z Indirą Gandhi czy rozmowy w Białym Domu z prezydentami Eisenhowerem, Kennedym, Carterem oraz Reaganem. Spory kawałek historii. - No właśnie, prawdziwy świadek historii XX wieku. Spośród prezydentów amerykańskich najbliższe relacje wiązały go z prezydentem Reaganem. Dwa dni po przemówieniu Spasowskiego w Departamencie Stanu, gdzie ogłosił światu swoją decyzję o ucieczce i podał jej motywy, zaproszono go wraz z żoną do Białego Domu. To wtedy zrobiono słynne zdjęcie, na którym prezydent odprowadza Spasowskich do samochodu, niosąc nad nimi parasol. Po publikacji książki Reagan uznał ją za najlepszą książkę o Polsce i komunizmie, jaką czytał i powiedział, że ambasador "jest mu winny trzy noce", bo tyle poświęcił czytaniu jego wspomnień. W grudniu 1981 roku na stan wojenny i strzały do robotników w kopalni "Wujek" Spasowski zareagował prośbą o azyl. Na ile - pana zdaniem - była to niezgoda ambasadora PRL na to, co działo się w kraju, a na ile ruch obliczony na zapewnienie sobie lepszego życia? - Nie wiemy, co myślał naprawdę, wiemy to, co napisał we wspomnieniach. Na pewno decyzja o pozostaniu w Ameryce nie była podjęta pod wpływem chwili. W Spasowskim na długo wcześniej rodziły się wątpliwości względem polityki partii i władz, choć jako słabość można mu poczytywać to, że na swój ruch zdecydował się tak późno. W okresie drugiego ambasadorstwa w USA coraz bardziej pokazywał swoje poparcie dla Solidarności i Lecha Wałęsy, po wyborze Karola Wojtyły na papieża zaczął się pojawiać na uroczystościach kościelnych. Był coraz dalej od swoich władz, chociaż nadal pozostawał w ich strukturach. A co działo się po ucieczce? Zaocznie wydano na niego wyrok śmierci, pozbawiono obywatelstwa, przejęto majątek w kraju. Wraz z żoną musiał się ukrywać i pozostawać pod opieką FBI. - To prawda, scenariusz jak z powieści szpiegowskiej. Przez pierwszych kilka lat po ucieczce mieszkał w ukryciu. Dodzwonić się do niego można było jedynie przez linię kontrolowaną przez amerykańskie służby. Nawet na spotkania ze znajomymi Spasowscy przychodzili w przebraniu. Kierowano wobec niego groźby dotyczące jego najbliższych w kraju, próbując go zmusić do milczenia i zaprzestania pisania wspomnień. Niewątpliwie był celem zorganizowanej akcji SB, w ramach której starano się zrobić z niego degenerata i zdrajcę, który sprzedał się za amerykańskie "srebrniki". Przypominano samobójczą śmierć ojca i syna, sugerując problemy psychiczne ambasadora. Jakie dziedzictwo pozostawia po sobie Romuald Spasowski? Jego żona mówiła, że pod koniec życia, chorując na raka odmawiał przyjmowania leków przeciwbólowych, twierdząc, że ofiaruje swoje cierpienie za grzechy, które popełnił przeciwko narodowi polskiemu. - Rzeczywiście tak miało być. Chorował długo i bardzo cierpiał. Mimo że został zrehabilitowany przez władze wolnej Polski, a w 1993 roku prezydent Lech Wałęsa przywrócił mu obywatelstwo polskie, nigdy nie przyjechał już do Polski. - Na pewno warto prześledzić jego losy, aby samemu wyrobić sobie zdanie na temat osoby i postępowania ambasadora Spasowskiego. Mam nadzieję, że dla starszego pokolenia Polaków książka będzie interesująca, bo ujawni wiele ciekawych informacji dotyczących czasów ich młodości, a dla przedstawicieli młodszych pokoleń naszych rodaków będzie ona źródłem wiedzy o czasach PRL-u i zimnej wojny, a jednocześnie przestrogą przed konsekwencjami autorytarnych systemów władzy.