Opowiadając się za kontrolą napływu migracji do Polski Donald Tusk wykonał prawdopodobnie najmądrzejszy ruch w całej swojej dotychczasowej kampanii. Oczywiście, że w pierwszej chwili ściągnął sobie na głowę krytykę ze strony sporej części opiniotwórczego antyPiS-u. Oberwało mu się - i obrywa nadal - za "normalizowanie populistycznej narracji" (Jacek Żakowski) i "cyniczną antyimigrancką szopkę" (Krytyka Polityczna) czy "dryf w stronę antyimigranckie retoryki" (OKOPress). Tylko... cóż z tego? Z tej strony Tuskowi przecież i tak absolutnie nic złego nie grozi. Do weekendu pojawi się jeszcze kilka krytycznych tekstów. A od poniedziałku życie wróci do normy. Cały ten liberalny blok antyPiS-owski od wielu miesięcy jest przecież zakładnikiem Tuska. Jedynej siły dającej jakiekolwiek widoki na odsunięcie od władzy znienawidzonego PiS-u. To dotyczy tak mediów jak i ugrupowań politycznych. Tusk dobrze wie, że ma ich poparcie TVN, TOK FM, OKO Press, GW, Lewicy czy środowisk okołohołownianych. I będzie je miał, choćby nie wiem co. Dziś do zwycięstwa Tusk potrzebuje czegoś innego. Trzeba mu... głosów. Więcej głosów. Ale nie od tych, co dzień zaczynają od lektury "Wyborczej" czy modlitwy do TOK FM. Ich jest za mało. Za mało jest też tych, co pojawili się na marszu 4 czerwca i tam odprawiali swoje antyPiSowskie msze. Do pokonania Kaczyńskiego w wyborach roku 2023 Tusk potrzebuje normalsów. Normals - ja sama nazwa wskazuje - jest normalny. Tak, wiem, że pewne kręgi naszej opozycji odrzucają już w ogóle samą kategorię "normalności". Głosząc, iż jest przestarzała i nieprogresywna. I w tym właśnie tkwi problem całej naszej opozycji. Bo wpływ opozycji i jej elit symbolicznych na normalsów od dawna jest niewielki. Dla normalsów te wszystkie dąse i anse na "normalność" są w najlepszym wypadku zabawne. A w najgorszym irytujące. Politycznie normals może być nawet nieopowiedziany. Może nie być na bieżąco z tym, co powiedział ten i ów polityk albo za co zganił go lub pochwalił jakiś komentator. Ale jednego normals na pewno nie lubi i nie chce. Tym czymś jest wciskanie mu na siłę do gardła "nienormalności". Migracja jest tematem, gdzie widać to dobrze. Normals nie ma nic przeciwko ludziom innych kultur, ras i języków. Jako pojedyncze jednostki nawet go ciekawią. Jednocześnie normals nie chce, żeby dzielnice polskich miast zamieniały się w płonące francuskie przedmieścia. Nie chce bójek Kurdów i Syryjczyków na publicznych basanach. Nie chce łapania kobiet za pupę w centrach handlowych przez młodych i niewyżytych seksulanie mężczyzn z innych kulturowych kręgów. Boi się przeciążenia systemów opieki zdrowotnej czy systemu szkolnictwa przez niekontrolowany napływ przybyszów. Tego wszystkiego normals nie chce. I dlatego nie chciał otwarcia granicy z Białorusią jesienią 2021 roku. I nie chce słyszeć o żadnej przymusowej relokacji migrantów dziś. PiS to rozumie. I dlatego buduje swój przekaz na tym, że zapewni normalsom normalność. Czyli bezpieczeństwo. Jak dotąd im się to udaje. Polskie ulice nie płoną. A na basenach nie załatwia się etnicznych waśni. A opozycja? Ona w minionych miesiącach zachowywała się tak jakby chciała powiedzieć normalsom "jesteście niegodni by was reprezentować. Zmieńcie się, to wtedy pogadamy". Niczym niegdyś nieboszczka Unia Demokratyczna tak samo dzisiejsza opozycja wolała wygłaszać piękne i okrągłe zdania o wartościach. W każdym, kto tego nie kupował zaraz widziała "ksenofoba" i "wstecznika". Gdy wybuchła najnowsza debata o relokacji PiS bardzo chciał ustawić Tuska jako przywódcę takiej właśnie opozycji. Oderwanej od potrzeb i wrażliwości normalsów. Patrząc na wypowiedzi wielu antyPiSowskich aktywistów (od Franka Sterczewskiego po Janinę Ochojską) nie jest to ani trochę trudne. Odcinając się od takiego podejścia Donald Tusk wykonał najlepszy chyba manewr tej kampanii. To jego spory sukces, bo stawiam, że każdy inny - mniej doświadczony - przywódca opozycji by się tu koncertowo wyłożył. Tak bardzo bałby się zadrzeć z medialnymi elitami antyPiS-u, że dałby się zapędzić w pułapkę. Tusk się nie dał, bo jest chyba jedynym sensownym politykiem opozycji, który rozumie jak się gra z opiniotwórczym otoczeniem. Także z własnym. Wiedzą to PiS-owcy i będą musieli wymyślić coś nowego, by zagnać "Donka" w kozi róg. Bo tu im dość sprytnie umknął. Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!