Już nie gospodarka, rozliczenia czy obyczaje, ale szeroko pojęte bezpieczeństwo - i w zasadzie tylko bezpieczeństwo - będzie motorem polityki rządu. Inne sprawy zbledną lub zostaną oddane ministrom bez politycznej wyrazistości. Wyrazisty ma być klimat "czasów przedwojennych". Wizyta premiera na granicy polsko-białoruskiej po wybuchu afery szpiegowskiej i jego zapowiedź, że w sprawach bezpieczeństwa i zabezpieczenia granicy nie będzie limitów finansowych, współgra z nową drogą władzy. Nowi ministrowie w rządzie Tuska Tusk zdecydował, że zamiast być rozliczanym z jakości trawnika w ogrodzie, woli dać społeczeństwu przekonanie, że ratuje ludzi z płonącego domu. Zamiast wyjaśnień na temat niespełnionej dotychczas obietnicy podwyższenia kwoty wolnej od podatku, premiowany będzie problem zbrojeń. Zamiast świecenia oczami przed twardym elektoratem, który wytyka władzy ślamazarny tryb rozliczeń, będzie badanie rosyjskich wpływów i tropienie śladów wojny hybrydowej. Nad liberalizacją prawa aborcyjnego, nad czym nie bez trudności pracuje nadzwyczajna komisja, pierwszeństwo będą mieć militaria, reforma służb, ochrona granic, obrona cywilna. Nie bez przyczyny jedynym zawodnikiem politycznej wagi ciężkiej w ramach rekonstrukcji rządu jest Tomasz Siemoniak, który ma wzmocnić Tuska w nowym sposobie zarządzania polityką i w kluczowych obszarach bezpieczeństwa. Ma doświadczenie, intuicję, wieloletnią historię polityczną, a jednocześnie nie będzie zagrażać Tuskowi jako potencjalny rywal w rozgrywkach wewnątrzpartyjnych. Wybór Krzysztofa Paszyka na ministra rozwoju także jest bezpieczny merytorycznie dla premiera i dla resortu, choć jest to raczej decyzja wynikająca z koalicyjnego rozdzielnika. Trudno jednak uznać, że Hanna Wróblewska i Jakub Jaworowski to gwiazdy na czasy przełomu. Wprawdzie nowa minister kultury ma niezłe opinie w liberalnym środowisku artystycznym, ale zarządzanie ministerstwem, które musi szybko "wyprodukować" na przykład nową ustawę medialną, to coś więcej, niż najbardziej nawet efektywne kierowanie galerią sztuki. Szanując dokonania pani minister na innych polach, warto odnotować, że obszar kultury narodowej wymaga dziś bezkompromisowych decyzji, silnych osobowości i niewątpliwie lepszy na tym stanowisku byłby ktoś z doświadczeniem politycznym. O chwalonym za kompetencje, ale szerzej nieznanym Jakubie Jaworowskim, który zajmie się aktywami państwowymi, można powiedzieć tyle, że jego nominacja mogłaby posłużyć za ilustrację tezy o budowaniu przez Tuska formacji o jednoosobowym przywództwie, szarym tle i ograniczonej reprezentacji politycznej. Na dłuższą metę ryzykowne Tworzenie partii władzy, w której doświadczonych graczy przesuwa się na, cytując Bartłomieja Sienkiewicza, nie tylko europejskie "cmentarzyska politycznych słoni" i zastępuje się ich oddanymi bez reszty "apolitycznymi" debiutantami lub ekspertami, na dłuższą metę może jednak być ryzykowne. Nie jest to wprawdzie zjawisko nowe, zwłaszcza w polskiej polityce, ale w czasach nadzwyczajnych geopolitycznie - a przecież ciągle o tym słyszymy i ciągle mamy o tym słyszeć - dzielenie się władzą mogłoby być uznane za symptom szczególnej odpowiedzialności. Zwłaszcza że w dość zgodnej opinii specjalistów narastająca polaryzacja polityczna jest nie tyle na rękę Putinowi, ile wręcz jest przez jego służby rozgrywana. Przemysław Szubartowicz