Dorwać Grossa i innych
Czytam tygodniki, przeglądam portale i oczom nie wierzę. "No, to wojna z Żydami!" – informują dobrze wtajemniczeni. Inni, też z tych rozeznanych, tłumaczą, że Polska broni suwerenności, a Żydzi (i Amerykanie) chcą pisać nam ustawy. I fałszować historię, i zepchnąć Polaków do roli narodów pohańbionych. Więc trzeba się bronić.
Panowie, stuk-puk, walnijcie się mocno w głowę! Zimny okład, zimna woda. Czy naprawdę musicie tańczyć, jak wam zagra partia rządząca?
Ta partia opowiada, na lewo i prawo, że trzeba walczyć z nazywaniem obozu w Auschwitz i innych obozów "polskimi obozami śmierci". Więc nowa ustawa o IPN jest potrzebna, w imię obrony dobrego imienia Polski i Polaków.
Piękne słowa, tylko że nikt poważny nie neguje tezy, że obozy były niemieckie, że nie były polskie. O tym, że były niemieckie mówi szef MSZ Niemiec ("Nasz kraj, i nikt inny, popełnił to zorganizowane masowe morderstwo. Pojedynczy kolaboranci niczego tutaj nie zmienią"), mówi premier Izraela, mówi Departament Stanu USA, mówi Frans Timmermans i kto ważny jeszcze. Tu nie ma jakichkolwiek różnic i jakichkolwiek wątpliwości. Po cóż więc wyważać otwarte drzwi?
Że jacyś dziennikarze tak mówią? To żeby mówili inaczej, trzeba ich straszyć więzieniem? Hmm... Drogi PiS-ie, jak sobie wyobrażasz ukaranie dziennikarza amerykańskiego, który takiego określenia użyje? Komandosi z "Gromu" porwą go w USA i postawią przed sądem w Warszawie?
No, przecież tego nie zrobią. Ustawa więc de facto skierowana będzie przeciwko tym, którzy takie rzeczy powiedzą w Polsce. Sęk w tym, że u nas w ogóle się nie mówi o "polskich obozach śmierci". Więc o co chodzi?
A dodam jeszcze jeden element - otóż w przegłosowanej przez PiS ustawie, o obozach śmierci, niemieckich albo polskich, nie ma ani słowa. Treść paragrafu jest ogólna i głosi, że każdy kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne, będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech.
Co istotne, gdy nad ustawą debatowano, senatorowie opozycji proponowali, by ów zapis uczynić bardziej konkretnym, by wpisać doń owe obozy. Ale PiS się temu sprzeciwił. PiS zapis chce mieć jak najbardziej szeroki. Po co?
Odpowiedź jest chyba oczywista - po to, żeby karą pozbawienia wolności do lat trzech grozić także za inne słowa i czyny. Nie tylko za obozy. Można to wyczytać w stenogramach sejmowej komisji - inicjatorom ustawy chodziło o to, żeby móc dorwać Tomasza Grossa, autora książki "Sąsiedzi", żeby móc oskarżać innych, którzy opisują mordy dokonywane przez Polaków na Żydach, szmalcowników, przejmowanie mienia itp. A wedle ustawy, to prokurator będzie decydował, czy dana książka lub artykuł to dzieło historyczne czy publicystyczne (za to drugie - więzienie), i czy opiera się na faktach czy nie.
W ten sposób PiS zaknebluje wszystkich tych, którzy o tych sprawach piszą i mówią. Nie tylko zresztą o stosunkach polsko-żydowskich, bo tak szeroki paragraf pozwoli oskarżać także tych, którzy np. powiedzą, że Brygada Świętokrzyska NSZ kolaborowała z hitlerowcami. Ba! Nie zdziwiłbym się, gdyby próbowano przy pomocy tych paragrafów ścigać także tych, którzy powiedzą parę słów o współczesnych narodowcach i ich poprzednikach.
PiS chce więc krzewić swoją politykę historyczną przy pomocy prokuratora i policjanta, a debatę publiczną ograniczyć tylko do miłych sobie treści.
Tego zamysłu PiS-u, by dorwać Grossa, i innych autorów niewygodnych książek i artykułów, by debatę publiczną nadzorował prokurator, opozycja w ogóle nie dostrzegła, oczadzona opowieściami o "polskich obozach koncentracyjnych", i okrzykami, że trzeba bronić w świecie dobrego imienia Polski. Cóż, opozycję mamy niedołężną intelektualnie...
Ale w Izraelu, wyczulonym na te sprawy, przejrzano zamiary PiS. I stąd wielka awantura. Nie o "polskie obozy śmierci", bo każdy tam wie, że one były niemieckie, tak jak i każdy wie, że najwięcej Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata jest Polaków, ale za próbę ukrycia brudnych spraw. Więc wybuchła awantura. A PiS, jak złodziej złapany za rękę, zaczął krzyczeć, że to nie jego ręka. Że chodzi mu tylko o obozy, a Izraelowi o kamienice, o gnębienie Polski itd. A przy tym obudził tradycyjny polski antysemityzm, to się rozlało po całym kraju, i popłynęliśmy.
Dokąd dopłyniemy?
Kierunek rejsu jest oczywisty. Polska skłócona jest z Unią Europejską, skłócona z Ukrainą, skłócona z Izraelem, skłócona ze Stanami Zjednoczonymi. "Obawiamy się o nasze wzajemne relacje oraz o relacje Polski z Izraelem i innymi krajami" - to słowa rzeczniczki Departamentu Stanu USA. Do tego doszła wewnątrzpolska eksplozja antysemickich komentarzy, co w świecie Zachodu czyni nas państwem obrzydliwym.
Więc nie powiem, że na Kremlu otwierają butelki szampana, bo pewnie już go dawno z polskiej okazji wypili.
Czy ktoś Polskę z tego bagna, w który wepchnęli nas twórcy ustawy, znani intelektualiści Patryk Jaki i Maciej Świrski, plus nadpobudliwy prezes, wyciągnie?
Dorzucę tylko, że wiele w tej sprawie może zmienić weto prezydenta Dudy, bo ustawa jest na jego biurku. Czego więc można po nim się spodziewać? Duda do tej pory prezentował się jako osoba popierająca ustawę. Ale może jakieś argumenty do niego trafiły? Na przykład apel amerykańskich kongresmanów?
Andrzej Duda znalazł się w trudnej sytuacji. Jeśli ustawę zawetuje, Jarosław Kaczyński ogłosi go zdrajcą, rzuci się na niego obóz prawicy, wypomną mu wszystko, łącznie z teściem i żoną. Ludzie Macierewicza i Ziobry hamulców mieć nie będą.
Jeśli ustawę podpisze (lub skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego, to jest to samo), na pewno poczuje, co oznacza lekceważenie opinii Kongresu USA, a poza tym, okrzykną go w Polsce marionetką, będą mówić, że prezes znów ma go na krótkiej smyczy, że jest osobą bez woli, bez honoru, bez poczucia racji stanu.
Sytuację ma o wiele trudniejszą, niż w lipcu, gdy wetował ustawy sądowe.
Jego wybór.