Tu już nie chodzi tylko o wielkie lotnisko, centralę kolejową, hub towarowo-transportowy, choć o nie też. Ale chodzi tak naprawdę o całą rozwojową wizję Polski. O projekty, które stanęły pod znakiem zapytania i coraz większe jest poczucie, że tylko silna presja może je uratować. Czyli dwie duże elektrownie jądrowe, projekt budowy małych reaktorów, całą masę lokalnych projektów, które niekiedy były autentyczne, niekiedy były pisowską kiełbasą wyborczą, ale ludzie będą do nich wracać. Rząd przez pierwsze tygodnie jakby testował elektorat albo sprawdzał, z czego może się wycofać. O ile wygląda na to, że sprawa wątpliwego prawnie przejęcia mediów czy prokuratury krajowej, a także uwięzienia dwóch osobistych wrogów premiera oburzyła wyłącznie mocno przekonanych, twardy pisowski elektorat, to w tym przypadku jest inaczej. Poparcie dla CPK dość trwale utrzymuje się na poziomie ponad 50 procent. Biorąc pod uwagę jednak nośność sporu, można wysnuć wniosek, że wyborca, także niekiedy ten, który głosował na KO, stwierdza, że chce kontynuacji projektów modernizacyjnych, i że w tej sprawie nie zadowoli go socjotechnika, a z jej elementami mieliśmy do czynienia wczoraj podczas starcia prezydenta i premiera. Wajcha poszła Stąd całkowita zmiana narracji rządu. Maciej Lasek nadal jest ministrem do spraw budowy, ale zrezygnował z udziału w kuriozalnej parlamentarnej grupie powołanej "przeciwko CPK". Dla Donalda Tuska port niedawno był "pomnikiem głupoty", dziś zbuduje go w całości "za publiczne pieniądze". Tylko wcześniej będzie audyt. No właśnie. Przed tygodniem rozważałem, czy CPK zostanie zbudowany czy będzie budowany, ale przez ten czas sporo się wydarzyło. Wygląda na to, że może nie być łatwo sprawy przeciągnąć, jak to było z kilkoma innymi dużymi inwestycjami, bo poprzednicy zrobili to a tamto, przy okazji lansowali się w wyborach i wydawali na promocję. Przy wielkich projektach zawsze coś jest gdzieś nie tak. Pytaniem kluczowym jest to, czy jest determinacja, by je kończyć. W tle awantury o CPK jest tak naprawdę pytanie o tę determinację. Wyborca, duża jego część i przekraczająca granice partyjne, chce, jak się okazuje, PiS-u bez PiS-u. Chce aktywnej polityki państwa, wielkich projektów rozwojowych. Nie interesują go przemyślenia dawnych liberalnych guru obecnej ekipy w rodzaju Leszka Balcerowicza, że należy wszystko prywatyzować, dążyć do państwa minimum, nocnego stróża, że kapitał nie ma narodowości i obojętne, czy będziemy latać z Baranowa, czy z Berlina. To podejście jest dziś zresztą dziś dość dziwacznym połączeniem skrajnie wolnorynkowego liberalizmu z uwielbieniem unijnego etatyzmu i regulacji. Jakby owe wolnorynkowe prawidła i deregulacje miały obowiązywać wyłącznie na terenie Polski, ale już nie Niemiec czy tym bardziej całej Unii. Czemu PiS nie skorzysta? Oczywistym beneficjentem tego promodrnizacyjnego dążenia i tęsknoty Polaków powinien być PiS. Przynajmniej stara ekipa powinna zyskać na sporze o CPK. Tak się jednak nie dzieje, a symbolem tej sytuacji może być to, że pierwszą szablą w boju o utrzymanie projektu stała się lewicowa posłanka Paulina Matysiak. Prawo i Sprawiedliwość w pierwszych latach swoich rządów zdołało wyrwać się z wizerunkowych ram partii zaśniedziałej, przestarzałej, zapatrzonej w przeszłość, pełnej zadawnionych żali i urazów. Służyły temu przede wszystkim odważne ruchy i ich zapowiedzi w obszarze gospodarki i infrastruktury. Tych, których w ten sposób przekonano, potem skutecznie zniechęcono, a dzisiaj PiS znowu wraca do tamtego, dawnego wizerunku. Nikt tak skutecznie go nie umacnia, jak prezes partii nabierający się regularnie na medialne ustawki, gdzie "spontaniczni demonstranci" podbiegają, obrażając go lub lżąc pamięć jego brata, a on za każdym razem reaguje bezradną złością, którą z miejsca rejestrują znajdujący się akurat przy tym dziennikarze, zawsze z tych samych mediów. Ciężko to widząc pamiętać, że to polityk, za którego czasów rozpoczęto nie tylko wspomniane inwestycje, ale także największe projekty dotyczące energii odnawialnej, choćby morskich farm wiatrowych, państwowy bank zaimplementował unikatowy system BLIK, a politechniki projektowały łaziki marsjańskie. I ta słabość przeciwnika to dziś najcenniejsze aktywo rządzących sprawiające, że ich krętactwa nie tylko w sprawie CPK, a przyszłości Polski, nie przekładają się jeszcze na sondażowy spadek. Wiktor Świetlik