W czasach niepewności obywatele skupiają się dookoła władzy. Rząd PiS na kryzysie na granicy z Białorusią łatwo zyskał sondażowo. Do rozwiązania problemu droga daleka. Co więcej, niebawem upływa termin stanu wyjątkowego. Z punktu widzenia władz warto zatem wyprodukować "medialny szum", przedłużyć sytuację nadzwyczajną i dalej dyskontować wzrost poparcia. Najwyraźniej członkowie rządu uznali, że obywatele przyzwyczaili się do standardowo prezentowanych wiadomości o kryzysie. Być może sondaże wykazały, że skok poparcia nie jest trwały - i postanowili uderzyć w odbiorców mocniej. I tak oto w samym środku dnia na ekrany trafiły między innymi wspomniane sceny, których nie tylko rozpowszechnianie, ale samo posiadanie jest karalne. Zgodnie z art. 202 § 3. Kodeksu karnego, osoba, która dokonuje takiego czynu podlega karze pozbawienia wolności. Zresztą i inne fotografie z ministerialnej prezentacji także domagałyby się analizy pod tym kątem. Piszę to bez oczekiwania, że jakiekolwiek nieprzyjemności spotkają panów Mariusza Błaszczaka i Mariusza Kamińskiego za prezentowanie w środku dnia materiałów pornograficznych. Warto tylko przypomnieć, jaki przykład dają politycy, sugerując widzom, że znajdują się poza prawem. Jako że cel uświęca środki, na pewno prorządowy, uczynny kauzyperda wyprodukuje jakieś barokowe uzasadnienie dla musu przedstawienia wspomnianych treści. Ujawniane mejle premiera i ministra Dworczyka pozwalają wyobrazić sobie reakcję partyjnych koleżanek i kolegów. Oni na off-ie stwierdzą, że Błaszczak z Kamińskim "może trochę przeholowali", po czym zaniosą się serdecznym rechotem. Kreowanie strachu przed nieznanym Polityczne uzasadnienie dla prezentacji było proste: przekonać Polaków, że uchodźcy są zagrożeniem dla ich życia, zdrowia i moralności. Ministrowie jak z kapelusza wyciągali zarzuty: terroryzm, pedofilia, zoofilia. Niektóre z fotografii towarzyszących prezentacji były brutalne. Z grona osób, których życiorysy podobno poddano gruntownemu przebadaniu, aż jedna czwarta to rozmaitej maści kryminaliści. Podczas konferencji na granatowym tle wykazywano powiązania zatrzymanych osób "pakietowo": z talibami, ISIS oraz, gdyby dwa poprzednie nie wystarczyły do rozbudzenia emocji, także Rosją. Jak wiadomo, stan wyjątkowy został w dużej mierze wprowadzony dla utrudnienia pracy mass mediom i organizacjom pozarządowym. W tej sytuacji władza ma niemal całkowity monopol informacyjny i może opowiadać, co chce i jak chce. Warto zatem przypomnieć, że publiczne stygmatyzowanie dotyczyło wcześniej nie uchodźców, ale rodaków - którzy po prostu mieli inne przekonania. Dowody rządowe Bezkrytyczne powoływanie się na znalezioną gdzieś kartę pamięci z tajemniczego telefonu, jako na dowód w sprawie wręcz kompromituje obu panów, skoro jednocześnie opowiada się o fabrykowaniu dowodów przez białoruskie służby. Na poważnie o całej sprawie po konferencji ministrów na tle kołyszących się za oknem drzew nie da się powiedzieć nic. To było wydarzenie wykalkulowane, pełne insynuacji oraz rzekomych "faktów", na które ochoczo powoływał się minister Kamiński. Dopóki owym sensacyjnym materiałom nie przyjrzą się niezależni od władzy dziennikarze należałoby zachować zimną krew i nie wydawać pochopnych opinii. Oczywiście tak nie będzie. Konferencja nie miała przekazywać żadnych wiadomości, ale podtrzymać poczucie zagrożenia przed nieznanym. A dla większości Polaków to sytuacja zupełnie niecodzienna, by od strony dawnych Kresów przybywali uchodźcy z krajów im nieznanych, a jakby tego było mało, wszystko to dzieje się z pomocą autorytarnych reżymów. Roger Eatwell i Matthew Goodwin zwracali uwagę, że w wielu krajach publiczne obawy przed imigracją nie są kształtowane przez konkretne dane na temat imigrantów czy uchodźców, ale przez subiektywne odczucia obywateli. Do strachów i obaw właśnie odwołują się ministrowie pokazując materiały pornograficzne oraz opowiadając historie, których nikt bezstronny nie sprawdził. Czy nasz rząd realnie radzi sobie z problemem, to oczywiście inny temat, który najlepiej przykryć obrazami egzekucji i zwłok. To nam szkodzi Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy takie spektakle telewizyjne mają znaczenie dłuższe niż jeden dzień, niech zwróci uwagę na szczególnego rodzaju "ofiarę" po polskiej stronie. W trakcie konferencji w Polsce de facto pominięta została instytucja domniemania niewinności. Ministrowie nie poczuwali się do przypominania o niej obywatelom ani do jakiegokolwiek sceptycyzmu w sprawie. Przeciwnie, opowiadając o konkretnych osobach, które rzekomo dokładnie prześwietlono, wydawali pseudo-wyroki na jakichś ludzi, zapewniali, że mówią o "faktach" i tak dalej. Mam podejrzenie, że przed niezależnymi sądami niewiele by się z tej prezentacji ostało. Na przykładzie tej kuriozalnego występu polityków - którego nie należy pokazywać małym dzieciom - widać jak w soczewce, jak standardy demokratycznego państwa prawa obniża się przy okazji różnych spraw niestrudzenie, powoli i każdego dnia. Nierzadko z szyderczym rechotem za kulisami.