Tylko dlaczego bezwarunkowy dochód podstawowy miałby obejmować wszystkich, a nie tylko najbardziej potrzebujących? Stoi za tym przekonanie, że powszechność świadczenia istotnie wpłynęłaby na ograniczenie biurokracji, gdyż dochód podstawowy zastąpiłby część zasiłków. Ponadto zniknąłby problem stygmatyzacji osób pobierających świadczenie. Zwolennicy tego rozwiązania jednocześnie tłumaczą, że w przypadku, gdy nie groziłaby utrata świadczenia, zniknęłoby ryzyko kalkulowania, co się bardziej opłaca - pracować za minimum czy nie pracować i otrzymywać zasiłek. Pojawia się jednak inny zarzut - skoro ktoś otrzymuje pieniądze "za nic", to dlaczego w ogóle miałby pracować? Fiński eksperyment miał wykazać, które spojrzenie jest bliższe prawdy: "dochód podstawowy zniechęci do pracy" czy wręcz przeciwnie - "dochód podstawowy zachęci do pracy". A w ślad za tą wiedzą podjąć decyzję, czy wprowadzać nowe świadczenie. 560 euro miesięcznie W eksperymencie, który prowadzi Kela (fiński odpowiednik ZUS-u), przez dwa lata wypłacano grupie dwóch tysięcy losowo wybranych bezrobotnych po 560 euro miesięcznie. Bez żadnych warunków, kryteriów, nawet po znalezieniu przez nich pracy. Grupą porównawczą byli wszyscy pozostali bezrobotni w Finlandii - 173 tys. osób. W ten sposób sprawdzano m.in. czy bezrobotni otrzymujący dochód gwarantowany będą mieli dodatkową motywację do rozwoju i poszukiwania zatrudnienia czy też zgodnie z argumentami krytyków - skoro otrzymują pieniądze "za nic", to będą mniej chętni do pracy. Ani zachęca, ani zniechęca Raport opublikowany 8 lutego 2019 r. przez fiński rząd dotyczy wpływu dochodu gwarantowanego na zatrudnienie w pierwszym roku eksperymentu, a także m.in. samopoczucia czy zdrowia w obu grupach - już po dwóch latach. Okazało się, że bezwarunkowy dochód podstawowy nie wpłynął na radzenie sobie bezrobotnych na rynku pracy. Innymi słowy: bezrobotni otrzymujący dochód gwarantowany znajdowali pracę tak samo często, w takim samym stopniu jak bezrobotni nieotrzymujący tego świadczenia. Fiasko eksperymentu? Klęska? Ostatni gasi światło? Niekoniecznie. Dr hab. Ryszard Szarfenberg, prof. UW z Instytutu Polityki Społecznej, zwraca uwagę, że równie dobrze można potraktować tę szklankę jako do połowy pełną: - Okazuje się, że bezwarunkowy zasiłek dla bezrobotnych nie zniechęca ich do podejmowania pracy. Tym samym nie wpływa na zatrudnienie w porównaniu do zwykłych zasiłków dla bezrobotnych, które wymagają od nich udziału w różnych szkoleniach i aktywnego szukania pracy. Oznacza to, że warunkowanie jest bezskuteczne, a tym samym jedna z głównych cech dochodu podstawowego uzyskuje dodatkowe dowody wspierające - dodaje nasz rozmówca. Ponadto z raportu wynika, że bezrobotni otrzymujący dochód podstawowy w większym stopniu niż ci bez świadczenia byli przekonani, że w ciągu kolejnych 12 miesięcy pracę jednak znajdą. - Ich optymizm jest pewnym sygnałem, ale nie musi znaleźć potwierdzenia w rzeczywistości - zastrzega w rozmowie z Interią prof. Oli Kangas, nadzorujący eksperyment dla Keli. - Jednak podczas eksperymentów w USA i Kanadzie pozytywne efekty były widoczne po dwóch-trzech latach - zaznacza. Zdrowsi, mniej zestresowani O ile dochód podstawowy w pierwszym roku nie wpłynął na poziom bezrobocia - bo i w ten sposób można ująć wyniki dla rynku pracy - o tyle znaczące są różnice wynikające z ankiet przeprowadzanych w obu grupach. Grupa otrzymująca bezwarunkowy dochód podstawowy wyraźnie lepiej niż ankietowani z grupy kontrolnej oceniała swoje zdrowie, kreatywność, zdolność do koncentracji. Osoby pobierające bezwarunkowe świadczenie były także mniej zestresowane i optymistyczniej zapatrywały się na przyszłość w porównaniu do koleżanek i kolegów bez dochodu gwarantowanego. Przy okazji beneficjenci eksperymentalnego świadczenia chwalili zniwelowanie biurokracji do minimum, co jest jednym z głównych celów świadczenia. 85 proc. tych, którzy je pobierali, uważa, że bezwarunkowy dochód podstawowy powinien zostać wprowadzony na stałe (75 proc. wyraziło takie przekonanie w grupie kontrolnej). Te wyniki były wykpiwane: "dostają kasę za nic, więc oczywiste, że im dopisuje samopoczucie!". "Dochód bezwarunkowy - ludzie i tak nie szukali pracy, za to czuli się tak po ludzku lepiej" - dowcipkował na Twitterze dziennikarz ekonomiczny Maciej Samcik. Można na to odpowiedzieć jeszcze jedną statystyką: wśród osób pobierających świadczenie wyższe były wskaźniki zaufania do innych ludzi, a także do instytucji publicznych. A nie jest tajemnicą, że im te wskaźniki są wyższe, tym kraje lepiej prosperują, są po prostu zamożniejsze. - Ludzie są istotami społecznymi, które współpracują ze sobą i powinniśmy sobie ufać, żeby nie być w ciągłym stresie. Jeżeli bezwarunkowe świadczenia mają taki pozytywny skutek, to należy się z tego cieszyć. Jeżeli instytucje nie ufają obywatelom i zawsze podejrzewają ich o to, że chcą oszukać i wyłudzać, to jest to samospełniająca się przepowiednia. Bezwarunkowość zrywa z tym błędnym kołem - komentuje prof. Szarfenberg, zwracając uwagę, że nieufność działa w dwie strony. Wykpiwane wyniki dotyczące samopoczucia mogą zaciekawić pracodawców - z raportu wynika bowiem, że obywatele otrzymujący od państwa dochód gwarantowany są potencjalnie lepszymi, wydajniejszymi pracownikami (zdrowszymi, kreatywniejszymi, bardziej skoncentrowanymi, mniej zestresowanymi). Ale ile to kosztuje? Plusów i minusów bezwarunkowego dochodu podstawowego nie można ważyć, pomijając koszty takie przedsięwzięcia. I tu może być pies pogrzebany. Trzej hiszpańscy ekonomiści - Jordi Arcarons, Daniel Raventós i Lluís Torrens - wywodzą, że trzy czwarte kosztów świadczenia można pokryć likwidacją zasiłków, które dochód podstawowy miałby zastąpić (np. zasiłek dla bezrobotnych), a także niwelacją kosztów administracyjnych. Można pójść jeszcze dalej i w myśl Nowoczesnej Teorii Pieniądza odrzucić kryterium "stać nas/nie stać nas", a jedynie zastanowić się, czy gospodarka będzie w stanie wchłonąć taką ilość pieniądza bez efektu inflacyjnego. Jednak nie wszyscy są optymistami w tej kwestii. - Na bezwarunkowe zasiłki dla bezrobotnych stać zapewne wiele państw, nie tylko bogatych. Gdyby to miał być jednak dochód dla wszystkich dorosłych i połowa dla dzieci, to koszt brutto jest bardzo wysoki. Można go zmniejszać, ale to wiąże się reformami podatkowymi i socjalnymi, które są mało popularne - komentuje prof. Szarfenberg. Co więcej, nawet nadzorujący fiński eksperyment prof. Oli Kangas też jest sceptykiem. - Koszty zależą oczywiście od modelu. Model, na którym eksperymentowaliśmy, jest ogólnie zbyt drogi. Nieopodatkowany, powszechny dochód podstawowy to koszt około 10 miliardów euro rocznie - szacuje fiński profesor. To scenariusz, w którym w Finlandii wprowadzono by bezwarunkowy dochód podstawowy dla wszystkich obywateli. Szum informacyjny Naukowcy głowią się więc, czy to się wszystko opłaca, tymczasem prasa, nie czekając na ostateczne wyniki i decyzje, raz za razem rzuca kamyki do fińskiego ogródka. W kwietniu 2018 r. pojawiły się nawet doniesienia o nagłym przerwaniu eksperymentu. "Rzeczpospolita": "Finlandia rezygnuje z bezwarunkowego dochodu podstawowego". "Gazeta Wyborcza": "Finlandia kończy najsłynniejszy eksperyment społeczny. Dochód podstawowy się nie udał?". Deutsche Welle: "Finlandia wycofuje się z bezwarunkowego dochodu podstawowego. Projekt nie wypalił". I tak w każdym znaczącym tytule prasowym. - To fake news - denerwuje się prof. Oli Kangas. - Eksperyment był planowany na lata 2017-2018 i został przeprowadzony bez żadnych przeszkód - usłyszeliśmy. Naukowcy dłubią dalej No to co dalej z eksperymentem? - pytam prof. Kangasa. - Będziemy pogłębiać naszą analizę i przygotowywać dane za 2018 rok, jeśli chodzi o rynek pracy - odpowiada. Ostateczny raport Kela opublikuje w roku 2020. Wtedy też przekonamy się, czy w ciągu dwóch lat poprawiła się sytuacja bezrobotnych otrzymujących dochód podstawowy (badawczo rzecz biorąc: czy znajdowali pracę częściej niż ci bez świadczenia). Czarno na białym zobaczymy, czy sprawdziły się przewidywania, że pozytywny efekt staje się widoczny po dłuższym czasie. Przekonamy się również, czy optymizm grupy badawczej co do swoich szans na rynku pracy miał racjonalne podstawy czy też był tylko złudzeniem. Dopiero z pełnymi danymi na biurkach będzie można formułować kategoryczne sądy. I wtedy piłka będzie po stronie fińskiego rządu. Eksperymentować dalej? Wprowadzić świadczenie? Może jakiś jego okrojony wariant? Zarzucić pomysł całkowicie? Inne kraje Niezależnie od decyzji Finów idea bezwarunkowego dochodu podstawowego nie wyląduje w koszu. Dodajmy, że wcześniej, w 2016 r., Szwajcarzy odrzucili w referendum pomysł wypłacania każdemu obywatelowi 2,5 tys. franków miesięcznie. 78 proc. Szwajcarów opowiedziało się przeciw, a 22 proc. za. Co ciekawe, zwolennicy dochodu gwarantowanego uznali to za "spektakularny sukces". "To wiele więcej, niż spodziewaliśmy się uzyskać, a to oznacza, że debata będzie kontynuowana na szczeblu międzynarodowym" - mówił Daniel Haeni, jeden z inicjatorów referendum. I tak się rzeczywiście stało. Blisko trzy lata po szwajcarskim referendum temat wciąż jest żywy. Zwłaszcza w kontekście postępującej automatyzacji i przewidywań (nie przez wszystkich podzielanych), że jeszcze w tym stuleciu pracę za ludzi będą w większości wykonywać roboty. Co rusz ogłaszane są gdzieś kolejne eksperymenty czy już gotowe ustawowe rozwiązania na razie oscylujące - bliżej lub dalej - wokół tej idei. W kalifornijskim mieście Stockton 130 rodzin dostanie 500 dolarów miesięcznie przez 1,5 roku - poinformował niedawno burmistrz Michael Tubbs. W Niemczech 250 bezrobotnych i ubogich przez trzy lata będzie otrzymywać 400 euro miesięcznie bez żadnych obostrzeń. Eksperyment prowadzany pod nadzorem prof. Rainera Wielanda z Uniwersytetu w Wuppertalu w całości sfinansuje organizacja pozarządowa Sanktionsfrei. Włoski rząd wprowadził od tego roku dochód minimalny - 780 euro na osobę. Świadczenie obejmie trzy grupy: ubogich, bezrobotnych i emerytów, w sumie pięć milionów osób. Ale można je stracić. Więcej na ten temat w rozmowie z autorem tego rozwiązania - prof. Pasquale Tridico. Można powiedzieć, że jeszcze bliżej omawianej idei jest Polska i świadczenie 500+, które za chwilę obejmie wszystkie dzieci. Dlaczego bliżej? Bo 500+ nie różnicuje ze względu dochód, otrzymują je bogaci i biedni, bezrobotni i zatrudnieni, a więc w tym sensie jest bezwarunkowe. Unia coraz bardziej socjalna Eksperymentom z dochodem podstawowym uważnie przygląda się Bruksela, o czym wprost mówiła choćby polska komisarz Elżbieta Bieńkowska. Jesienią 2017 r. Parlament Europejski, Rada Europejska i Komisja Europejska proklamowały Europejski filar praw socjalnych. Znalazł się w nim ustęp zatytułowany "Dochód minimalny". Czytamy w nim: "Każdy, kto nie dysponuje wystarczającymi zasobami, ma prawo do odpowiedniego dochodu minimalnego zapewniającego godne życie na wszystkich jego etapach oraz skuteczny dostęp do towarów i usług wspierających. W przypadku osób zdolnych do pracy świadczenia związane z dochodem minimalnym powinny być powiązane z zachętami do (ponownego) włączenia się do rynku pracy". Gwarantowane przez państwo minimum socjalne to oczywiście nie to samo co bezwarunkowy dochód podstawowy, ale widać, jak przesuwa się konsensus polityczny i społeczny, zwłaszcza w stosunku do lat 90. Można to zaobserwować choćby w Polsce, gdzie zarówno władza, jak i opozycja, w większości, opowiadają się za 500+. Dalej niż bliżej Jednak nie miejmy złudzeń. Rządzący nie wprowadzą bezwarunkowego dochodu podstawowego w skali całych państw za miesiąc, rok czy dwa. - Politycy występują z hasłami dochodu podstawowego, ale potem okazuje się, że chodzi im o typową pomoc społeczną (przypadek Włoch), albo szybko tracą zainteresowanie, gdyż nie mają przekonujących odpowiedzi dla krytyków - uważa prof. Szarfenberg. Na razie więc pozostajemy przy eksperymentach. Każdy nowy raport to kolejny rozdział i kolejne argumenty w tej dyskusji - wciąż bardziej akademickiej niż politycznej. A za rok sprawdzimy, co tym Finom wyszło naprawdę. Obserwuj autora na Facebooku i na Twitterze