Łukasz Szpyrka, Interia: To pan się pogubił czy Jarosław Gowin? Andrzej Gut-Mostowy: Nikt się nie pogubił. Wybory politycznej drogi to suwerenna decyzja każdego polityka. Każdy ma swoje środowiska, swoje opinie, i czasami te wybory nie są proste. W polityce jestem od 20 lat i dlatego zdaję sobie sprawę, że podejmowanie decyzji dotyczących dalszej działalności jest uwarunkowane wieloma informacjami, że czasami odbiór może być różny. Wspólnie z grupą kilku posłów Porozumienia mieliśmy odmienne zdanie, co do obecnej oceny rzeczywistości, ale też planów na przyszłość. Dlatego wybraliśmy inną drogę. Jest pan przekonany, że nie będzie żałował tej decyzji? - Dzisiaj czuję, że podjąłem decyzję najlepszą z możliwych. U jej podstaw leżała fundamentalna uczciwość wobec wyborców. Startowaliśmy z list Zjednoczonej Prawicy, dwa lata temu umówiliśmy się na wspólną pracę, więc szukanie innych wariantów wydawało mi się nieuczciwe. Tym bardziej, że Podhale i Sądecczyzna, skąd pochodzę, to prawicowy okręg. Dlaczego podał się pan do dymisji, skoro po kilku dniach wrócił do resortu? - Podałem się do dymisji, bo tego wymagała lojalność wobec szefa, a raczej byłego już szefa Jarosława Gowina. Nie chciałem też stawiać w niezręcznej sytuacji przyszłego szefa resortu. Tydzień po mojej rezygnacji premier Mateusz Morawiecki zaproponował mi nominację, którą - po konsultacji z moim środowiskiem - przyjąłem. Co się wydarzyło w ciągu tych kilku dni? - Dymisję po odejściu szefa proszę traktować w charakterze normalnego zwyczaju rządowo-dyplomatycznego. Umowa koalicyjna zakładała, że jesteśmy w tym resorcie z nominacji Porozumienia. Po odejściu szefa partii wszyscy podaliśmy się do dymisji, bo tego nakazywała uczciwość, taka jest praktyka. Jak rozumiem, podał się pan do dymisji, bo taka jest praktyka, ale tak naprawdę pan tego nie chciał. - Gdybym nie chciał, to bym się nie podał. Podałem się do dymisji, bo tego wymaga procedura. Trudno mi było tydzień temu przewidzieć, jak rozwinie się sytuacja, jakie będą dalsze konfiguracje, co będzie z resortem. Premier Jarosław Gowin mówi, że jest konsekwentny i wierny politycznym przekonaniom i dlatego odchodzi z koalicji. Jak jest z panem? - Proszę mnie zwolnić ze wszelkich komentarzy dotyczących mojego byłego szefa, bo byłoby to nieeleganckie. Mogę jedynie powiedzieć, że współpracowało nam się dobrze. Rozeszliśmy się po kilku kilkugodzinnych rozmowach dotyczących wyjaśnienia swoich racji i wciąż pozostajemy w kontakcie. Po prostu inaczej widzę obecną ocenę sytuacji i inaczej widzę przyszłość. Co znaczy "obecna ocena sytuacji"? Chodzi o Polski Ład? - Inaczej oceniam rzeczywistość, inaczej interpretuję i dobieram fakty. Dlaczego wstrzymał się pan od głosu w sprawie ustawy medialnej? - Bo jestem konsekwentny i zapowiedziałem to już miesiąc temu. Rynek medialny powinien być pod pewnym monitoringiem państwa. Takie kraje jak Austria czy Francja mają przepisy, które limitują udział kapitału spoza Unii Europejskiej. Wprowadzenie takich przepisów u nas byłoby dostosowaniem do standardów europejskich. Uważam natomiast, że nowe prawo nie powinno dotyczyć już istniejących nadawców, by uniknąć zarzutów, że chcemy ograniczyć działania konkretnej stacji. Jestem więc za zmianą prawa, ale rozsądną i rozmyślną. Dlatego się wstrzymałem. Tak samo będzie kiedy ustawa wróci z Senatu? - Musimy wtedy usiąść do rozmów. Też się zastanawiam, jak będę głosował. Na tę chwilę nie wiem, jaki będzie ostateczny kształt tej ustawy i nie wykluczam żadnego rozwiązania. "Pan minister Andrzej Gut-Mostowy poinformował mnie, że nie wraca do klubu PiS, po drugie - jego dymisja jest definitywna, po trzecie - nie poprze 'lex TVN', po czwarte - nie poprze tych złych rozwiązań podatkowych" - powiedział Jarosław Gowin Wirtualnej Polsce. Rzeczywiście tak pan powiedział Gowinowi? - Tak, choć może nie tak precyzyjnie. Ale czy coś tu się nie zgadza? Pana dymisja miała być definitywna, a po kilku dniach jest pan w rządzie. - Ale czy ją wycofałem? Złożyłem dymisję i jej nie wycofałem, więc dymisja była definitywna. Po drugie, nie poparłem też ustawy medialnej, tylko się wstrzymałem. Miał pan nie wracać do klubu PiS. - I nie wróciłem. Jestem posłem niezależnym, nie należę do żadnej partii i żadnego klubu. Zamierzacie założyć własne koło? - Już utworzyliśmy swój zespół parlamentarny, a w najbliższym czasie planujemy rozmawiać z innymi środowiskami. Możliwe, że będziemy tworzyć stowarzyszenie, które będzie reprezentowało wartości, którymi do tej pory kierowała się ta grupa, która w tym tygodniu odeszła z Porozumienia. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach będziemy mogli przekazać ważne informacje dotyczące działalności naszego zespołu. Nie wybieracie się do Republikanów Adama Bielana? - Nie jestem uprawniony do ujawnienia naszych planów. Na tę chwilę działamy samodzielnie i niezależnie. Kto jest waszym liderem? - Liderem naszej grupy jest minister Marcin Ociepa, który formalnie jest też przewodniczącym tego zespołu. Pana niedawni koledzy z Porozumienia mówili, że ci, którzy nie odejdą wraz z nimi, będą mieli kłopot ze spojrzeniem w lustro. Jak to panu wychodzi? - To śmieszne zarzuty. Można powiedzieć w drugą stronę - jak ktoś może spojrzeć w lustro, jeśli z wyborcami umawia się na jedno, a potem robi coś innego? To argumenty niskich lotów. Koledzy mówili też, że każdy z posłów Porozumienia dostał "korupcyjną" propozycję od partii rządzącej. Pan także? - Żadnej propozycji nie otrzymałem. Od kilkunastu lat media rozpisują się, że jestem jednym z najbogatszych posłów i jednym z najbogatszych członków rządu. Proszę wybaczyć, ale podejrzewanie mnie, by jakieś merkantylne czynniki pomagały mi w podejmowaniu decyzji, jest absolutnie nieuprawnione. Właśnie to, że jestem niezależny materialnie, pozwala mi podejmować suwerenne decyzje. Czym będzie się pan teraz zajmował w resorcie rozwoju? - Moje powołanie brzmi dokładnie tak samo - będę zajmował się turystyką. Co się zmieniło w resorcie po odejściu Gowina? Wiceminister Olga Semeniuk zarzucała, że wicepremier pracował niewiele, by nie powiedzieć, że wcale. - Nie będę w żaden sposób opiniował pracy, ani wypowiedzi mojego byłego szefa. Jak będzie pan głosował w sprawie odwołania marszałek Sejmu Elżbiety Witek? - Podobnie jak Zjednoczona Prawica. Reasumpcja była uzasadniona? Marszałek miała podstawy do jej zarządzenia, posiłkując się opiniami z 2018 roku? - Nie jestem prawnikiem. Gdy zostało to poddane pod głosowanie, byłem przeciwko odroczeniu tego posiedzenia. W sytuacji, kiedy w niedalekiej perspektywie mieliśmy do głosowania kilkadziesiąt ważnych ustaw, na które czekało wiele ministerstw, przegłosowanie wniosku opozycji o przełożenie posiedzenia Sejmu uważam za element bezmyślnej destrukcji. To jeden z czynników, który zdecydował o moim odejściu z Porozumienia. Przyłączenie się do takiej bezmyślnej destrukcji jest absolutnie niezgodne z interesem państwa. Z kim Jarosław Gowin będzie budował centroprawicowy front? - Nie znam jego planów, więc muszę uchylić się od odpowiedzi na to pytanie. Podobało się panu jak prezydent Andrzej Duda pożegnał Jarosława Gowina? - Uchylam się od odpowiedzi na to pytanie. Rozmawiał Łukasz Szpyrka