Lubuskie struktury Nowej Lewicy przestały oficjalnie istnieć w sobotę. Sekretarz generalny ugrupowania, Marcin Kulasek zarzekał się, że chodzi o pogwałcenie statutu ugrupowania. Zawinić miał Bogusław Wontor, który w listopadzie organizował kongres wyborczy władz w woj. lubuskim. Chociaż poseł został wybrany na przewodniczącego ugrupowania z ramienia SLD, jego przeciwnicy uważają, że zjazd nie ma mocy prawnej, bo na miejscu brakowało działaczy Wiosny. - Na kongresie z Wiosny była tylko Anita Kucharska-Dziedzic. Gdybyśmy wybierali w starym systemie (SLD - red.), nikt nie anulowałby wyborów tylko dlatego, że część działaczy z jakiegoś powiatu się nie pojawiła, czy nie wybrano delegatów - powiedział Interii Wontor. Poseł deklaruje, że posiada odpowiednie ekspertyzy, a swoich praw będzie domagał się przed sądem. Anita Kucharska-Dziedzic, lubuska posłanka Wiosny skonfliktowana z Wontorem: - Kiedy rada wojewódzka w woj. lubuskim szykowała kongres to zarówno ja, jak i sekretarz Marcin Kulasek uprzedzaliśmy, że taka forma wyboru delegatów jest niezgodna ze statutem - słyszymy. - W dniu kongresu, na którym nie było nikogo z Wiosny, wśród delegatów ze strony SLD nie uwzględniano na przykład radnych czy wicemarszałka województwa co potwierdza, że wybory były niedemokratyczne - twierdzi. Co jeszcze, zdaniem parlamentarzystki Nowej Lewicy, poszło nie tak? Jak mówi, we władzach lokalnych struktur powinny być kobiety, a frakcja SLD to zignorowała. Co więcej, sekretarz wojewódzki powinien zostać wybrany przy współudziale reprezentanta Wiosny. A tak się nie stało. Jedno jest pewne: obie strony okopały się na swoich pozycjach i nie zamierzają składać broni. - Rozwiązanie struktur odbyło się bezprawnie. Oczywiście każda osoba decyzyjna może podejmować różne decyzje: może nawet opowiadać, że w nocy jest dzień i odwrotnie - mówi nam Wontor, który jest przekonany, że rozwiązanie jego struktur to próba wyeliminowania go z polityki przez Włodzimierza Czarzastego. - Gdyby nie chodziło o mnie, zarząd mógłby przecież na przykład zażądać powtórzenia kongresu - uważa lubuski poseł. Złośliwi mówią, że za próbami usunięcia Wontora, poza Czarzastym, ma brać udział także Kucharska-Dziedzic. Bo lubuscy posłowie lewicy się nie znoszą i nie jest to żaden sekret. - Być może pan Bogusław Wontor chce uchodzić za ofiarę czy męczennika - odpowiada nam posłanka pytana o osobiste animozje ze swoim kolegą z Zielonej Góry. - Z mojej strony posła nie spotkała jakakolwiek nieprzyjemność. Natomiast ja, decyzją zarządu wojewódzkiego, nie zostałam przyjęta do Nowej Lewicy jako jedyny poseł w całym kraju. Przyjęto mnie w Warszawie - dodała. Anita Kucharska-Dziedzic to nie jedyna posłanka, której nie przyjęto do nowej partii. Taki sam los spotkał Andrzeja Rozenka. Tyle, że wówczas o jego odrzuceniu decydował Włodzimierz Czarzasty, więc w praktyce prawie nic nie dało się zrobić. Obietnica Włodzimierza Czarzastego W połowie grudnia w Interii informowaliśmy o grupie posłów, która ze względu na konflikt z liderem Nowej Lewicy zdecydowała się odejść z klubu parlamentarnego. Wtedy odeszło pięcioro działaczy, ale pisaliśmy, że w przyszłości może być ich znacznie więcej. W klubie wciąż pozostają niezadowoleni politycy i nie jest żadną tajemnicą, że jednym z nich jest Bogusław Wontor. Jak ustaliliśmy, kilka tygodni temu doszło do rozmowy między lubuskim baronem Nowej Lewicy i współprzewodniczącym całej partii. - Zaczął od deklaracji o rozwiązywaniu struktur, ale chciał się dogadać polubownie. Namawiał mnie, żebym nie odchodził - zdradza Wontor. - Wiadomo, że jeśli odejdę, najpewniej posypie się struktura wojewódzka i może powstać problem nawet z ułożeniem list przed wyborami. Ustaliliśmy wtedy, że zwołamy nadzwyczajny kongres, a wybory będą przeprowadzone jeszcze raz - dodał. Istnienie umowy potwierdziło nam nieoficjalnie dwoje posłów dawnego SLD, chociaż Anita Kucharska-Dziedzic mówi nam, że nie ma mowy o żadnych dżentelmeńskich ustaleniach. - Rozmawiamy o autorskiej koncepcji Bogusława Wontora. Jeżeli były jakieś ustalenia między dwoma panami (Wontorem i Czarzastym - red.), to nic o nich nie wiem. W partii nie ma czegoś takiego - utrzymuje parlamentarzystka. - Każde ugrupowanie ma swój statut. Jeżeli ten wskazuje, jak przeprowadzać kongresy wojewódzkie, trzeba się go trzymać. Czyjeś wizje nie mają tu przełożenia na to, co się wydarzy - podkreśliła. Czarzasty szukał sojusznika Obecnie strukturami Nowej Lewicy w woj. lubuskim dowodzi Tadeusz Jędrzejczak. To były poseł SLD, który przez sześć lat rządził Gorzowem Wielkopolskim jako prezydent. W rozmowie z Interią zarzeka się, że rozwiązanie wojewódzkich struktur ugrupowania to nic nadzwyczajnego. - Zostałem powołany na pełnomocnika jako członek zarządu krajowego Nowej Lewicy, żeby jeszcze raz przeprowadzić wybory i kongres wojewódzki z udziałem Wiosny, w sposób zgodny ze statutem. Delegatów z frakcji SLD ma być tyle samo, co z frakcji Wiosny - mówi nam Jędrzejczak. - Kolega Wontor zaproponował bodajże 130 osób z SLD i 30 osób z frakcji Wiosna. To wbrew regułom. Były próby negocjacji, ale zarząd krajowy zdecydował, by przeciąć sprawę i jeszcze raz wybierać - tłumaczy. Nasze źródła wskazują, że Jędrzejczak ma wskazać swoich delegatów, by ukrócić wpływy Bogusława Wontora. Włodzimierz Czarzasty postawił na byłego prezydenta Gorzowa Wielkopolskiego, bo w lubuskich strukturach SLD trudno znaleźć kogoś, kto chciałby sprzeciwić się Wontorowi. W końcu trafiło na Jędrzejczaka. To ciekawa nominacja, zwłaszcza ze względu na jego stosunek do byłego szefa sojuszu i połączenie SLD z Wiosną. Redakcja Interii dysponuje kopiami rozmów polityka, w których niewybrednie wypowiada się na temat przywództwa w SLD i połączenia z Wiosną. "Po co komu taka partia?" "Ciekawi mnie, co wnosi Wiosna? Awantury, 1 proc. Biedronia w Brukseli, Śmiszka i co jeszcze? Bo jaką siłę mają w regionie to już wiemy" - tak były włodarz Gorzowa Wielkopolskiego zwracał się do swoich kolegów z regionu. Jak usłyszeliśmy, również to on namawiał Wontora, żeby otwarcie zbuntować się przeciwko polityce ciężkiej ręki Włodzimierza Czarzastego. Co się zmieniło? - Nie byłem krytykiem Włodzimierza Czarzastego. Rzadko kiedy wypowiadam się krytycznie o swojej partii. Współprzewodniczący nic do tego nie ma, statut jest od tego, żeby go przestrzegać. Wszędzie w Polsce Wiosna połączyła się z SLD, a u nas nie - twierdzi Jędrzejczyk. Działacze Nowej Lewicy z regionu przekazali Interii, że były poseł sojuszu opowiada kolegom o swoim powrocie na Wiejską. W lubuskim aż huczy od plotek - w nagrodę za wierność współprzewodniczącemu Nowej Lewicy, przed kolejnymi wyborami Tadeusz Jędrzejczak ma dostać biorące miejsce na liście. On sam powiedział nam jednak, że "zrobił już karierę". - Posłem byłem trzy kadencje, cztery kadencje prezydentem Gorzowa Wielkopolskiego. Czas cumować w regionie, nie zamierzam ubiegać się o mandat poselski ani o szefostwo w strukturach - usłyszała Interia. - Karierę zrobiłem, chcę żeby moja partia cieszyła się uznaniem wśród obywateli regionu. Wtedy będę uważał swoją misję za udaną - podsumował Jędrzejczyk. Jakub Szczepański