Wymarzone wakacje zakończyły się tragedią. Rodzina 35-latka zszokowana przebiegiem zdarzeń
Wymarzone wakacje zmieniły się w koszmar po tym, jak 35-letni mężczyzna zmarł na statku wycieczkowym płynącym do Meksyku. Choć jego śmierć miała być wynikiem stanu zdrowia i rzekomego wypicia 33 drinków w pokładowym barze, rodzina pozwała armatora. Bliscy zmarłego wskazują na interwencję obsługi, która wkroczyła do akcji, gdy pasażer się awanturował. Bliscy 35-latka żądają gigantycznego odszkodowania.

35-letni Michael Virgil w grudniu ubiegłego roku wypłynął wraz z narzeczoną i siedmioletnim synem w rejs do Meksyku. Jak opisał dziennik "Bild", gdy rodzina weszła na pokład wycieczkowca Royal Caribbean, ich kabina nie była jeszcze gotowa do użytku. Załoga zachęciła ich w związku z tym do wizyty w barze.
Statek miał być jeszcze w pobliżu Los Angeles, gdy pasażerowie dostali dostęp do kabiny. Skorzystała z tego narzeczona 35-latka i jego syn. Sam Virgil został przy barze.
To, co działo się później, jest różnie opisywane przez zaznajomione z sytuacją osoby. Wiadomo, że po wizycie w barze mężczyzna zaczął niespokojnie się zachowywać. W sieci pojawiło się nagranie, na którym widać, jak kopie w jedne z drzwi, a następnie zostaje obezwładniony przez obsługę. Powodem agresywnego zachowania 35-latka miała być rzekomo ilość spożytego przez niego alkoholu. W pokładowym barze miał wypić w sumie 33 drinki.
Tragedia na pokładzie wycieczkowca. Rodzina zmarłego pozywa armatora
Według jednej z relacji, przed aresztowaniem mężczyzna miał także atakować i zastraszać innych pasażerów oraz członków załogi. Godzinę po zatrzymaniu 35-latek zmarł.
Rodzina zmarłego zdecydowała się wytoczyć proces właścicielowi wycieczkowca, zarzucając załodze użycie nadmiernej siły wobec pasażera. Wśród oskarżeń pojawia się także obezwładnienie mężczyzny całym ciężarem ciała oraz rzekome podanie mu środka uspakajającego i użycie gazu pieprzowego. W dokumentach jest mowa o wykorzystaniu nawet kilku puszek tego środka.
Autorzy pozwu zwracają też uwagę na sam fakt upojenia alkoholowego mężczyzny, podkreślając, że załoga ma prawo odmówić serwowania alkoholu każdemu, kto jest wyraźnie pijany. W tym wypadku jednak do tego nie doszło. Według adwokatów podanie 35-latkowi tak wielu drinków w krótkim czasie było zaniedbaniem ze strony załogi.
Tajemnicza śmierć na wycieczkowcu. Zmiana decyzji w sprawie przyczyny zgonu
W pozwie wskazano, że na przyczynę zgonu 35-latka złożyło się kilka czynników - uduszenie mechaniczne, otyłość, przerost serca i zatrucie alkoholowe. "Rok później przyczynę zgonu oficjalnie zakwalifikowano jako zabójstwo, co potwierdził lekarz sądowy w wywiadzie dla amerykańskiego magazynu 'People'" - napisał "Bild".
Rodzina mężczyzny oczekuje odszkodowania, które miałoby stanowić rekompensatę za utracone alimenty i przyszłe dochody, a także koszty leczenia i cierpienie psychiczne. Linia rejsowa zapewniła o współpracy z władzami. Odmówiono jednak dalszego komentarza w sprawie.
Pozew rodziny 35-latka jest już drugim skierowanym przeciwko armatorowi w ciągu ostatnich miesięcy. Na ten sam krok zdecydowali się bliscy 66-latki, która wypadła za burtę podczas rejsu w październiku ubiegłego roku. Zdaniem rodziny powodem było skrajne upojenie alkoholowe kobiety spowodowane pakietem "pij ile chcesz" oferowanym w ramach wycieczki. Córka zmarłej - podobnie, jak rodzina Virgila - uważa, że załoga była zobowiązana odmówić serwowania jej matce alkoholu.
Źródło: "Bild", CBS News












