W Tatrach pojawiły się kangury. Wcześniej nikt w to nie wierzył
Już nie jeden, ale dwa wolno żyjące kangury można spotkać w rejonie Liptowskiego Mikułasza na Słowacji. Jeden z prywatnej hodowli uciekł jeszcze w ubiegłym roku, choć wtedy niewiele osób dawało mu szanse na przeżycie. Niecodzienny widok wprawia obserwatorów w zdumienie, choć do tej pory nie ustalono, w jaki sposób należałoby zwierzęta złapać. Wcześniejsze próby nie przyniosły rezultatów.

O sprawie kangura, który uciekł z prywatnej hodowli, było głośno jesienią ub. roku. Zwierzę miało być widziane w rejonie Liptowskiego Mikułasza na Słowacji.
Jak się okazuje, kangur, mimo chłodnej aury, przetrwał - najprawdopodobniej za sprawą łagodnej zimy, która nie dała się mu tak bardzo we znaki.
Jak zwraca uwagę Benjamín Beňa, kierownik farmy oraz założyciel miejscowego mini zoo, cytowany przez "Gazetę Wyborczą": - Podobnie jak emu brunatne, różne papugi i wiele innych zwierząt z Australii, kangury bez problemu radzą sobie z naszą zimą. Wiele osób o tym nie wie, ale są też w Australii obszary, gdzie temperatury bywają minusowe - mówił, dodając, że zwierzęta nie napotykają problemów w kwestii przystosowania się do takich warunków.
Kangury w Tatrach. Już wcześniej próbowano je złapać
Teraz na jaw wyszło, że zwierzę nie jest już jedynym egzotycznym mieszkańcem Tatr. Mowa bowiem o kangurzycy, która wydostała się z prywatnego zoo oraz o małym kangurze, który jeszcze w czerwcu znalazł sposób na ucieczkę z torby matki i wyjście na wolność za sprawą dziury w ogrodzeniu w innej prywatnej hodowli. Nie zgłoszono natomiast ich zaginięcia, w związku z tym fakt ten wyszedł na jaw dopiero za sprawą nagrań mieszkańców. Jedno z nich pojawiło się bowiem na filmie z ośnieżonego stoku narciarskiego.
Choć podejmowano już próby złapania zwierzęcia, które o dziwo bez problemów przetrwało chłody, kangur okazał się jednak zbyt szybki, w związku z czym rozwiązaniem mógłby być środek nasenny, wystrzelony z karabinu. Jednak zanim zacznie on działać, zwierzę najprawdopodobniej zdąży się oddalić.
Benjamín Beňa ma obawy, że po długim pobycie na wolności zamknięcie kangura w ogrodzie mogłoby okazać się dla niego więzieniem. - Z drugiej strony, w naturze zagraża mu kilka niebezpieczeństw. Jak do tej pory przekonaliśmy się, że nie będzie to zimno i brak pożywienia, bo dał sobie radę, ale zagrażają mu nadal samochody i drapieżniki. Chcemy, aby czuł się dobrze tam, gdzie jest. Wolny, na łonie natury - podkreśla.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!