Sobotni protest w sprawie odpartyjnienia mediów publicznych zorganizowany został przez cieszące się coraz większym poparciem opozycyjne ugrupowanie na Węgrzech, partię TISZA. Jej przewodniczący, Peter Magyar przemówił do demonstrantów, zarzucając państwowemu nadawcy MTVA szerzenie fałszywego przekazu. - Mamy dość złośliwości, kłamstw, propagandy, nasza cierpliwość się wyczerpała! - mówił. Budapeszt. Masowy protest w stolicy, Węgrzy żądają reformy mediów publicznych Przedstawiciele partii TISZA przekonywali, że media państwowe stanowią "machinę propagandową" rządu. Wskazywali, że na antenie rządowej telewizji występują głównie politycy powiązani z Fideszem Viktora Orbána oraz "specjaliści" działający w służbie władzy i powtarzający narrację premiera Węgier. Protestujący sugerowali, że wykluczanie z telewizyjnego przekazu wypowiedzi przedstawicieli opozycji, mogących w krytyczny sposób odwoływać się do decyzji podejmowanych przez rząd, jest łamaniem zasad demokracji i wolności słowa. Argumentowali, że MTVA będąca instytucją finansowaną ze środków publicznych, powinna przykładać więcej uwagi do standardów bezstronności i pluralizmu. Manifestanci wskazywali, że jedynym rozwiązaniem jest powołanie niezależnych mediów publicznych i organu, który nadzorowałby, by rząd nie ingerował w przekaz kierowany do widzów. - To, co mamy dzisiaj, jako media publiczne na Węgrzech, to globalny skandal, mamy już dość - przekonywał Peter Magyar. Lider TISZA zażądał też, by MTVA zaprezentowała protest w Budapeszcie w formie transmisji na żywo, bez edycji, która mogłaby wpłynąć na jego zniekształcenie w oczach odbiorców. Węgierski rząd: Media publiczna są odzwierciedleniem woli wyborców Jak podaje Reuters, problem mediów na Węgrzech nie dotyczy jedynie państwowego nadawcy. Duża część mediów prywatnych ma bowiem również być kontrolowana przez sojuszników Viktora Orbána. Sam rząd zaprzecza, jakoby ingerował w wolność słowa w kraju. Jego przedstawiciele przekonują, że media publiczne odzwierciedlają jedynie wolę większości Węgrów, którzy w wolnych wyborach wielokrotnie opowiadali się za Fideszem. Przeciwnicy premiera wskazują jednak, że dobry wynik partii premiera jest efektem przekazu, który płynie do obywateli ze strony MTVA. Trzy lata temu sprawą wolności słowa na Węgrzech zainteresował się Parlament Europejski. W przyjętej rezolucji potępiono kontrolę rządu nad mediami publicznymi i krytykowano autorytarne zapędy węgierskiej władzy. Jak wskazuje sondaż przeprowadzony we wrześniu przez ośrodek badania opinii publicznej Median, partię TISZA popiera 39 proc. Węgrów. To wciąż mniej niż to, na co może liczyć Fidesz, na który oddanie głosu deklaruje 43 proc. ankietowanych. Źródło: Reuters, EU Today --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!