Sędzia Tanya Chutkan, która prowadzi w Waszyngtonie proces Donalda Trumpa w sprawie prób odwrócenia wyników wyborów, odrzuciła w środę wniosek prawników byłego prezydenta o wyłączenie ze sprawy. Trump zarzucał jej stronniczość. Donald Trump a próby odwrócenia wyników wyborów. Sędzia odrzuciła wniosek o wyłączenie Według prawników Trumpa, Chutkan wykazała swoją stronniczość, sugerując podczas skazywania uczestników zamieszek na Kapitolu, że były prezydent powinien ponieść konsekwencje podżegania do ich czynów. Podczas jednego procesu stwierdziła, że uczestnicy szturmu byli powodowani "ślepą lojalnością wobec osoby, która - swoją drogą - pozostaje na wolności do dnia dzisiejszego". W wydanej w środę opinii sędzia stwierdziła, że "racjonalna osoba (...) rozumiałaby, że wygłaszając te stwierdzenia, sąd nie wysuwał ogólnych deklaracji na temat potencjalnej winy stron trzecich w hipotetycznej przyszłej sprawie", a jej słowa odnosiły się do linii obrony oskarżonych, którzy apelowali o łagodniejszy wyrok. Trump może odwołać się od decyzji Chutkan, jednak według "Washington Post", potencjalne odwołanie miałoby niewielkie szanse powodzenia. Sprawa w sądzie federalnym w Waszyngtonie dotycząca działań Trumpa nakierowanych na pozostanie przy władzy mimo przegranych wyborów - jest jedną z czterech spraw karnych wytoczonych przeciwko byłemu prezydentowi. Proces ma się rozpocząć 4 marca przyszłego roku, na dzień przed tzw. "superwtorkiem", czyli największą serią głosowań w republikańskich prawyborach, które wyłonią kandydata partii na prezydenta. Trump do protestujących o walce "przeciwko siłom zła" Sprawy karne i zrzuty ciążące na Donaldzie Trumpie nie przeszkadzają mu w prowadzeniu wyborczej kampanii i składaniu wyborcom kolejnych "głośnych" obietnic, a wręcz pozwalają mu głosić tezy o "walce o wolność przeciwko siłom zła". Donald Trump przemawiał do robotników w Michigan dzień po tym, jak prezydent Joe Biden w Detroit jako pierwszy prezydent w historii dołączył do strajkujących pracowników związku United Auto Workers (UAW) i poparł ich żądania 40 procent podwyżki. Trump nie odniósł się do samych żądań, lecz szefa związku, by go poparł, bo w przeciwnym wypadku cały przemysł samochodowy przestanie istnieć. Porównał też walkę związkowców do swoich zmagań z wymiarem sprawiedliwości w obliczu ciążących na nim zarzutów karnych. - Tak jak wy walczycie o swoje prawa, ja walczę o moją wolność (...) przeciwko siłom zła - stwierdził były prezydent. Następnie zapowiedział też, że "jeśli sojusznicy nie zwiększą znacznie zakupów amerykańskich samochodów, nasze wojska spakują się i wrócą do domu". Wyborcze zapowiedzi Trumpa. "Nasze wojska spakują się i wrócą do domu" - Pójdę do każdego kraju, na którego obronę płacimy miliardy dolarów - tak jak robiłem to wcześniej - i powiem im, że jeśli potężnie nie zwiększą swoich zakupów Fordów, Chevych, GM-ów i Jeepów, nasze wojska się spakują i wrócą do domu. Muszą kupować nasze produkty! - powiedział Trump podczas wiecu w fabryce części samochodowych w Clinton Township w pobliżu Detroit. Były prezydent zwracał się w ten sposób do strajkujących pracowników w zakładach tzw. wielkiej trójki z Detroit (Ford, General Motors, Stellantis), zapowiadając również wojnę z "globalizmem" i powrót do protekcjonizmu. W tym celu ogłosił m.in., że wprowadzi cła na wszystkie produkty z zagranicy oraz wprowadzi np. dwustuprocentowe cła odwetowe na produkty z Chin. Zapowiedział też zniesienie regulacji środowiskowych i polityki promującej auta elektryczne, sugerując, że samochody elektryczne "zabiją" przemysł samochodowy w USA. Ocenił przy tym, że gdyby był u władzy do rosyjskiej agresji na Ukrainę nigdy by nie doszło, bo cena ropy naftowej byłaby zbyt niska, by Rosję było stać na inwazję. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!