Przypomnijmy, że 10 kwietnia we Francji odbędzie się pierwsza tura wyborów prezydenckich. Ich faworytem jest obecnie urzędujący Emmanuel Macron, jednak tematem numer jeden w ostatnich tygodniach są sondażowe wzrosty Marine Le Pen, liderki prawicowego Zjednoczenia Narodowego. Le Pen, mimo sympatyzowania w przeszłości z Władimirem Putinem, błyskawicznie odrabia straty do Macrona i po raz pierwszy ma realną szansę na prezydenturę. Za plecami Le Pen czai się jednak lewicowy Jean-Luc Melenchon - w ostatnich sondażach traci do niej po pięć punktów procentowych (Macron - 26 proc., Le Pen - 22 proc., Melenchon - 17 proc.). Poza tym prowadzi najbardziej aktywną kampanię wyborczą, organizując duże wiece w wielu miejscach jednocześnie - przed wyborcami występuje wówczas jako... hologram. Kontrowersyjne poglądy Melenchon to buntownik z Partii Socjalistycznej, z której odszedł w 2008 roku, zarzucając jej m.in. flirt z neoliberalizmem. Melenchon zbudował swoją pozycję, zajmując bezkompromisowe, często kontrowersyjne stanowiska - wymieńmy choćby 100-proc. podatek powyżej kwoty 360 tys. euro rocznie (czyli po prostu zakaz zarabiania więcej), postulat wyjścia Francji z NATO (formułuje go z pozycji pacyfistycznych), poparcie dla Hugo Chaveza czy Fidela Castro. Lewicową konkurencję zaszedł od lewej strony, ponadto świetnie się czuje wśród zwolenników na wiecach. Urodzony w Maroku kandydat jest zwolennikiem szeroko otwartych drzwi dla imigrantów, w sprawach obyczajowych zajmuje progresywne stanowiska. Przede wszystkim krytykuje neoliberalizm jako system bogacenia się nielicznych kosztem najbiedniejszych. Melenchon zawsze był za jak najmocniejszym uderzeniem w wielki kapitał. Jest zagorzałym krytykiem Macrona, którego portretuje jako "prezydenta bogatych". Konsolidacja elektoratów i dylemat Melenchona Na trzy dni przed wyborami Le Pen i Melenchon jako najsilniejsi z konkurentów Macrona konsolidują, odpowiednio, prawicowe i lewicowe elektoraty. Le Pen "pożera" właśnie Erica Zemmoura i na tle jego radykalnych stwierdzeń wypada bardziej "prezydencko", natomiast Melenchon rośnie w sondażach choćby kosztem słabnącej z dnia na dzień kandydatki Partii Socjalistycznej - mer Paryża Anne Hidalgo. Tyle że Melenchon natrafia na poważny problem - nie wszyscy wyborcy lewicy, zwłaszcza ci bardziej umiarkowani, mają do niego zaufanie. Dla wielu z nich jest zbyt radykalny. 15 proc. wyborców o poglądach lewicowych deklaruje, że na Melenchona głosu nie odda. A to właśnie oni mogliby mu pomóc zmniejszyć stratę do Le Pen. Kandydat Francji Nieujarzmionej staje przed dylematem - czy "wygładzić kanty" jak zrobiła to Marine Le Pen i złagodzić retorykę, by zjednać bardziej umiarkowanych wyborców. Wówczas jednak wyrzekłby się swojej wyrazistości, która sprawia, że co pięć lat jest w gronie liczących się kandydatów, mimo zażartej konkurencji. Sam marzy o wyrwaniu Le Pen głosów klasy robotniczej z północy kraju, jednak politolodzy nie wierzą, że do takiego przepływu elektoratu mogłoby dojść (choćby ze względu na stosunek do migracji).