"Tajemnicza śmierć" rosyjskiego naukowca. Krewni zabrali głos

Oprac.: Paweł Basiak
Witalij Mielnikow, wybitny naukowiec, jeden ze specjalistów rosyjskiego przedsiębiorstwa produkującego rakiety kosmiczne, zmarł w rosyjskim szpitalu z powodu powikłań po ciężkim zatruciu. Część zachodnich mediów powiązała śmierć 77-latka z nieudanym lądowaniem rosyjskiej sondy Łuna-25 na Księżycu. Jednak według relacji rodziny zmarłego, mężczyzna trafił do szpitala przed fiaskiem misji. Grzyby, którymi miał się zatruć, zebrał własnoręcznie.

O śmierci naukowca jako pierwszy poinformował dziennik "Moskowskij Komsomolec". 77-letni Witalij Mielnikow trafił do szpitala 11 sierpnia, ze wstępnych informacji wynikało, że zjadł trujące grzyby. Lekarze walczyli o jego zdrowie i życie przez kolejne tygodnie. Ostatecznie rodzina zmarłego została poinformowana o jego śmierci pod koniec sierpnia.
Mielnikow był doktorem nauk technicznych i szefem departamentu Rakiet i Systemów Kosmicznych w przedsiębiorstwie RKK Energia. "Uczestniczył w wielu eksperymentach naukowych. Pracował też jako główny badacz centrum naukowego TsNIIMash podlegającemu Roskosmosowi. Był autorem prawie 300 prac naukowych" - wskazał "Moskowskij Komsomolec".
Zachodnie media mówiły o "tajemniczej śmierci"
Oszczędną informację dziennika podchwyciły zachodnie media, głównie brytyjskie tabloidy. "The Sun", pisząc o "rzekomym" zatruciu grzybami i niewyjaśnionych okolicznościach zgonu, powiązał śmierć naukowca z fiaskiem pierwszej od niemal 50 lat misji księżycowej Moskwy. Rosyjska sonda Łuna-25 rozbiła się na Księżycu 20 sierpnia. Trzy dni później na Srebrnym Globie z powodzeniem wylądował indyjski Chandrayaan-3. Powierzchnię satelity bada obecnie łazik Pragyan.
"The Sun" zwracał uwagę, że Władimir Putin stoi na czele państwa "mafijnego", w którym morderstwo jest narzędziem do pozbywania się wrogów. Przypomniano m.in. katastrofę samolotu z szefem Grupy Wagnera Jewgienijem Prigożynem. Z ustaleń zachodnich wywiadów wynika, że rozkaz eliminacji niedoszłego puczysty musiał wydać sam prezydent Rosji.
Naukowiec pomylił się, zbierając grzyby
Wszystko wskazuje jednak na to, że śmierć Mielnikowa wynikała z pomyłki... samego naukowca. W artykule opublikowanym kilka godzin po pierwszych doniesieniach, "Moskowskij Komsomolec" dotarł do krewnych mężczyzny. Wskazali oni, że 9 sierpnia mężczyzna wyszedł do lasu w rejonie mitszczyńskim na północ od Moskwy i własnoręcznie zbierał gołąbki - jadalne grzyby z blaszkami. Była to tradycja, którą naukowiec powtarzał każdego lata i ani razu nie pomylił się w ocenie.
Zebrane grzyby Mielnikow ugotował i zjadł dzień później. Niedługo potem stan mężczyzny zaczął się pogarszać, postanowił wrócić więc do mieszkania w stolicy. Nad ranem 11 sierpnia bliscy zaobserwowali u niego objawy zatrucia pokarmowego. Na oddział toksykologii trafił w ciężkim stanie, przestały funkcjonować jego nerki.
Stan chorego pogarszał się z każdym dniem, mimo wysiłków lekarzy. Ostatecznie rodzina została poinformowana o jego śmierci 30 sierpnia.
Prawdopodobnie naukowiec pomylił gołąbka ze śmiertelnie trującym muchomorem sromotnikowym. O podobieństwie grzybów ostrzegają m.in. polskie Lasy Państwowe. Gołąbka zielonawego można rozpoznać po gładkim trzonie oraz charakterystycznej powierzchni kapelusza wyglądającej na "popękaną".
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!