Od ponad tygodnia za sterami NATO zasiada były premier Holandii Mark Rutte, który zastąpił na stanowisku sekretarza generalnego Jensa Stoltenberga. Nowy szef sojuszu wyznaczył państwom członkowskim nowe cele, które powinny zostać osiągnięte w najbliższych latach, żeby oddalić zagrożenie ze strony Federacji Rosyjskiej. Jak podaje w środę włoski dziennik "Corriere della Sera", wśród wielu rządów państw członkowskich "musiała zapanować ulga" na wieść o przełożeniu szczytu poświęconemu wspieraniu Ukrainy w niemieckim Ramstein. Tematami spotkania, poza działaniami pomocowymi dla Kijowa, miały być najnowsze plany wzmocnienia sojuszu. Szczyt miał się odbyć 12 października, ale ze względu na absencję Joe Bidena został przesunięty. Prezydent USA odwołał wizytę w Niemczech ze względu na szalejący na Florydzie huragan Milton. Więcej na ten temat TUTAJ. "Minimalne Wymagania Zdolności" NATO. "Musimy iść szybciej i dalej" Przywódcy państw NATO mieli zostać w piątek skonfrontowani z najnowszymi planami sojuszu. Ich treść jest już im jednak znana. Cele zostały wyznaczone już w ubiegłym roku, a dokumenty zostały rozesłane do wszystkich stolic krajów członkowskich. Do tej pory dokumenty był poufne, ale przed kilkoma dniami ich główne założenia zostały opublikowane przez niemiecki tygodnik "Welt am Sonntag". Dwaj najwyżsi dowódcy NATO: amerykański generał Christopher Cavoli i francuski admirała Pierre Vandier określili w niech "Minimalne Wymagania Zdolności". Oznaczają one poprawienie sojuszniczego mechanizmu obronnego, w co zaangażowane mają być wszystkie 32 państwa sojuszu. - Potrzebujemy więcej i lepiej wyposażonych sił, solidniejszego transatlantyckiego przemysłu obronnego i większych zdolności produkcyjnych w tej dziedzinie. Musimy iść dalej i szybciej - przekonywał nowy szef NATO Mark Rutte. Szef NATO chce wzmocnić Sojusz. Padły konkretne liczby Holender postawił przed sobą cel wdrożenia "Minimalnych Wymagań Zdolności". Plan zakłada przede wszystkim przekroczenie minimalnego progu 82 brygad "gotowości bojowej", który w ciągu kolejnych sześciu lat ma zostać zwiększony do 131. Oznacza to zaangażowanie dodatkowo 150 tys. żołnierzy. Kolejnych punktem jest wypełnienie białych plam na mapie systemów obrony powietrznej. W tym przypadku potencjał ma zostać zwiększony kilkukrotnie. Według dokumentów w państwach sojuszniczych ma działać w sumie 1467 jednostek, tymczasem dzisiaj są ich 293. Mowa tutaj m.in. o amerykańskich Patriotach, niemieckich Iris-T SLM czy włosko-francuskich Samp/T. "Obecna sytuacja jest problematyczna zwłaszcza w dużych krajach: Niemcy mają tylko 9 systemów Patriot, po oddaniu jednego Ukrainie, Francja ma około dziesięciu Samp/T, podczas gdy Włochy, które miały cztery, mają dziś tylko dwa sprawne Samp/T, biorąc pod uwagę, że jeden został przekazany Kijowowi, a drugi jest w trakcie konserwacji" - wylicza włoski dziennik. "Ambitne plany" Marka Ruttego Poza tym plan zakłada zwiększenie produkcji amunicji, precyzyjnej broni dalekiego zasięgu, poprawienia logistyki i transportu. Ambitne plany Ruttego mogą nie zostać przyjęte z entuzjazmem w wielu stolicach. Obecnie 23 z 32 państw członkowskich wywiązuje się z ustalonego przed dekadą progu 2 proc. PKB, które należy przeznaczać na obronność. Według ekspertów nowe cele oznaczają, że te wymagania wzrosną i mogą oscylować w granicach 3 proc. PKB. Źródło: Corriere.it, Welt.de ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!