Wydatki minimum 2 proc. PKB państw członkowskich na obronność stały się celem NATO po aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku.. Obecnie jednak zaledwie 11 członków Sojuszu osiąga ten pułap. Jak wskazuje agencja Reutera, Finlandia, Rumunia, Węgry i Słowacja zwiększają w tym roku wydatki powyżej progu 2 proc. z powodu niespokojnej sytuacji na Wschodzie. Podobnie uczyniły wcześniej Estonia, Łotwa i Litwa - gospodarz tegorocznego szczytu NATO. Polska ma wydawać 3,9 proc. PKB na zbrojenia Wydatki na obronność zwiększa także starająca się o członkostwo Szwecja. Procent PKB przeznaczany na armię był tam na minimalnym poziomie od czasu zakończenia zimnej wojny. Agencja zwraca jednak uwagę, że nawet przy inwestycjach w najnowocześniejszy sprzęt, przywróceniu poboru do wojska i budowie nowych baz wojskowych, Sztokholm nie spodziewa się osiągnięcia progu 2 proc. do 2026 roku. Z kolei Polska w ciągu zaledwie roku podwoiła swoje wydatki. "Niektórzy eksperci zastanawiają się jednak, czy Warszawa jest w stanie utrzymać tak wysoki poziom wydatków w dłuższej perspektywie i na ile odzwierciedla to wspólne myślenie z sojusznikami" - czytamy w analizie agencji Reutera. Jak wskazano, od początku wojny w Ukrainie Warszawa zamówiła 250 amerykańskich czołgów Abrams, setki wyrzutni rakietowych Chunmoo, czołgi K2, haubice samobieżne K9 i samoloty myśliwskie FA-50, a także wyrzutnie rakiet HIMARS. Ostatni raz Polska była bliska realizacji obecnych ambicji obronnych w 1982 roku, kiedy to według Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem wydawała 3,2 proc. PKB na obronę. Wydatki na obronność. "Polska i Niemcy powinny przejąć inicjatywę" Agencja podkreśla jednak, że oziębłe stosunki Prawa i Sprawiedliwości z niemieckim rządem "mogą zaważyć na tym, czy nowe zakupy zostaną w pełni wykorzystane". Berlin i Warszawa nie były bowiem w stanie sfinalizować planów centrum serwisowego dla czołgów uszkodzonych w Ukrainie i walczyły o porozumienie w sprawie lokalizacji jednostek rakiet Patriot oferowanych przez Niemcy. "Wielkim pytaniem dla NATO jest to, czy Niemcy będą konsekwentnie osiągać cel 2 proc. w dłuższej perspektywie. Berlin twierdzi, że osiągnie cel w przyszłym roku" - czytamy. Zwiększone wydatki z obu stron mogą bowiem dać Warszawie i Berlinowi szansę na wspólne wzmocnienie obrony lądowej wschodniej flanki NATO. - Jeśli mówimy o silnej konwencjonalnej obronie NATO, to logicznie rzecz biorąc, dwa duże mocarstwa lądowe w regionie powinny przejąć inicjatywę i współpracować, aby ją zapewnić - powiedział Jamie Shea, były wysoki urzędnik NATO. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!