Według sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga część państw członkowskich Sojuszu chce znacznie zwiększyć obecny cel, jakim jest wydawanie do 2024 roku co najmniej dwóch procent produktu krajowego brutto (PKB) na cele obronne. "Niektórzy sojusznicy zdecydowanie opowiadają się za tym, by obecny cel dwóch procent stał się wartością minimalną" - powiedział Stoltenberg w wywiadzie dla niemieckiej agencji informacyjnej DPA. Jako przewodniczący Rady Północnoatlantyckiej będzie on teraz prowadził negocjacje w tej sprawie. "Będziemy się spotykać, będziemy mieć spotkania ministerialne, będziemy prowadzić rozmowy w stolicach" - wyjaśnił Stoltenberg. Zaznaczył, że celem jest osiągnięcie porozumienia najpóźniej na kolejnym regularnym szczycie. Odbędzie się on w lipcu w Wilnie. Nie wszyscy są zgodni Stoltenberg nie chciał powiedzieć, czy osobiście popiera żądania dotyczące minimalnej kwoty na cele obronne. Zakłada jednak, że wszyscy sojusznicy są świadomi, iż wojna na Ukrainie sprawia, że inwestycje w obronność stały się jeszcze ważniejsze. Szef NATO nie zdradził, którzy członkowie domagają się wyznaczenia znacznie ambitniejszego celu. Według informacji z kręgów dyplomatycznych, do państw nalegających na uzgodnienie bardziej restrykcyjnych wytycznych należą Polska i Litwa, a także Wielka Brytania. Natomiast za przeciwne zmianom uważa się Niemcy, Kanadę i Belgię. Kraje te do tej pory wydają na obronę znacznie mniej niż 2 proc. PKB. W przypadku Niemiec wskaźnik ten wyniósł w 2022 roku tylko 1,44 proc. Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Instytut Gospodarki Niemieckiej, nawet niedawno zatwierdzony fundusz specjalny dla Bundeswehry w wysokości 100 miliardów euro raczej nie poprawi sytuacji w dłuższym okresie. Według wyliczeń dwuprocentowy cel wydatków na obronę mógłby zostać osiągnięty tylko w latach 2024-2025. Natomiast w kolejnych dwóch latach, zgodnie z aktualnymi planami finansowymi i prognozami wzrostu, udział wydatków na cele obronne w PKB może ponownie spaść odpowiednio do 1,8 i 1,2 proc. Konieczny wzrost wydatków Jens Stoltenberg jasno dał do zrozumienia, że uważa dalszy wzrost wydatków na obronę za niezbędny. "NATO jest po to, żeby dbać, aby konflikt taki, jak ten w Ukrainie, nie eskalował poza Ukrainę. Do tego potrzebujemy wiarygodnego odstraszania i obrony i dlatego musimy więcej inwestować w nasze bezpieczeństwo" - powiedział szef NATO. Jego zdaniem łatwiej jest inwestować w edukację czy infrastrukturę. Ale jeśli nie uda się zachować pokoju, to "nie uda się osiągnąć niczego innego, także gospodarczego dobrobytu czy wygranej ze zmianami klimatycznymi" - stwierdził Stoltenberg. "Jeśli świat staje się bardziej niebezpieczny, musimy inwestować więcej, by zapobiec wojnie". Z danych NATO wynika, że liderem wydatków na obronność w stosunku do gospodarki jest Grecja, przeznaczająca na ten cel 3,76 proc. PKB. Za nią plasują się z wynikiem 3,47 proc. Stany Zjednoczone, które wydają obecnie 822 mld dolarów (768 mld euro). Jest to ponad dwa razy więcej niż przeznaczyli na obronę wszyscy inni sojusznicy razem wzięci. Dla porównania, Niemcy, największa europejska gospodarka, wydała 55,6 mld euro, a Wielka Brytania, numer jeden w Europie, ok. 60,9 mld euro. Spór o wydatki na obronę zaostrzył się ostatnio w trakcie kadencji prezydenta USA Donalda Trumpa. Oskarżył on sojuszników takich jak Niemcy o prezentowanie postawy "pasożyta". Chwilami Trump groził nawet wycofaniem USA z Sojuszu.