"SMS przyszedł, gdy miałem wody po szyję". Hiszpanie wściekli na władze
Według nieoficjalnych doniesień liczba ofiar powodzi w Hiszpanii sięga już 300 osób. Służby ciągle poszukują ocalałych. Tymczasem w rozmowach z Interią Hiszpanie mówią wprost - "władze nas zawiodły" i opisują porażające okoliczności tragedii. - SMS przyszedł, gdy miałem wody po szyję, ktoś powinien za to odpowiedzieć - żali się jeden z mieszkańców.
Przemierzając ulice Paiporty, miasteczka w okolicy Walencji, trudno jest znaleźć miejsce pozbawione zniszczeń. Na drogach zalegają całe stosy aut. Służby usiłują je usunąć, by można było w ogóle dotrzeć do niektórych lokalizacji i sprawdzić, czy nie ma tam potrzebujących pomocy.
Widać też całe pielgrzymki wolontariuszy, którzy rzucili wszystko i ruszyli z pomocą. - Dostaliśmy miotły, szufle i łopaty, będziemy próbowali oczyszczać domy ze szlamu i błota - mówi nam Kinga, po czym dodaje: - Ale to, co tu widać, sprawia, że łzy napływają mi do oczu.
Wielka powódź w Hiszpanii. Mieszkańcy wściekli na władze
Z rozmów z Hiszpanami wynika wprost - ofiar mogło być zdecydowanie mniej, gdyby władze poinformowały o konieczności ucieczki. - Nic nie powiedzieli, nie było komunikatów - mówi Interii Andres, mieszkaniec Paiporty.
- SMS przyszedł, gdy miałem wody po szyję, ktoś powinien za to odpowiedzieć - słyszeliśmy. Rzeczywiście, w tym momencie w hiszpańskich mediach trwa debata na temat odpowiedzialności za katastrofę. Ilość wody ciężko było przewidzieć, ale zawiódł też sam system alarmujący.
Premier Hiszpanii Pedro Sanchez w lokalnych mediach powiedział: - Na rozliczenia przyjdzie jeszcze czas, ale ewidentnie lokalne władze mogły być sprawniejsze w informowaniu mieszkańców. Słowa te wywołują wściekłość władz samorządowych w Paiporcie.
Maribel Alalat w krótkiej rozmowie z Interią, prze wyjazdem do centrum kryzysowego, zdążyła powiedzieć - Nie było ostrzeżeń "z góry". To, co mówią, to nieprawda.
"Paiporta będzie się podnosić z tego przez lata"
Miasto Paiporta jest kompletnie zdewastowane, w wielu jego częściach ciągle nie ma prądu. Mieszkańcy opowiadają, że ludzie trzymający auta w garażach podziemnych zginęli, próbując je wyprowadzać.
- Garaże zamieniły się masowe trumny, woda przyszła tak szybko, że jeśli ktoś zszedł na dół, to po prostu już nie wrócił - tłumaczył Interii Gabriel, któremu cudem udało się ujść z życiem.
Paiporta będzie się z tego podnosić przez lata.
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!