- Za bardzo nas straszą tym piątym pakietem sankcji. (...) Polska nas straszy, że zamknie granicę. Proszę, zamykajcie, mniej uciekinierów (opozycjonistów - red.) będzie się tam przemieszczać - powiedział Łukaszenka. - A jeśli my zamkniemy tranzyt gazu przez Białoruś? Przez Ukrainę nie pójdzie: tam rosyjska granica jest zamknięta. Przez kraje bałtyckie też nie ma tras. Jeśli my zamkniemy dla Polaków, dla Niemców, to co wówczas będzie? - mówił białoruski polityk i wskazał, że przez terytorium Białorusi przebiega gazociąg Jamał-Europa, w którym w ostatnim czasie zmniejszyła się ilość gazu przesyłanego z Rosji.- My ogrzewamy Europę, a oni nam jeszcze grożą, że zamkną granicę. A jeśli my odetniemy gaz? Dlatego kierownictwu Polski, Litwinom i innym szaleńcom poradziłbym, by najpierw myśleli, zanim coś powiedzą - dodał Łukaszenka. - MSZ powinno uprzedzić wszystkich w Europie: jak tylko wprowadzą dodatkowe sankcje, które będą dla nas "nieakceptowalne", powinniśmy odpowiadać - podkreślił. Odpowiedź Komisji Europejskiej Rzeczniczka KE Dana Spinant powiedziała, że Komisja Europejska widzi groźby Łukaszenki i nie pozwoli się zastraszyć. - Gaz jest niezbędnym surowcem i nie powinien być używany w geopolitycznych sprzeczkach. Ludzie również nie powinni być wykorzystywani w geopolitycznych kłótniach - powiedziała. Wskazała również, że ewentualne zakręcenie dopływu gazu do UE przez Mińsk byłoby nowym narzędziem hybrydowego ataku Białorusi. " Gazociąg Jamał-Europa należy do rosyjskiego Gazpromu, podobnie jak białoruski system gazociągów (rozprowadzający surowiec na terenie kraju), który Rosja kupiła od białoruskich władz w latach 2007-2011 za 5 mld dol. - przypomina agencja Interfax.by. Obecnie białoruski system transportu gazu oraz białoruski odcinek gazociągu Jamał-Europa kontrolowany jest przez należącą do Gazpromu spółkę Gazprom Transgaz Biełaruś. "Europejska prowokacja" Alaksandr Łukaszenka nakazał ministerstwu obrony, KGB i wojskom granicznym kontrolować "ruchy wojsk NATO i Polski" przy granicy z Białorusią. Stwierdził również, że obozowisko migrantów jest otoczone przez służby, bo podejmowane są próby "przerzucenia tam broni z Donbasu".- Jak widzicie, to już 15 tys. wojskowych, czołgi i sprzęt pancerny, poleciały śmigłowce i samoloty. Przybliżyli się ku naszej granicy, przy czym bezczelnie, nikogo nie uprzedzając - powiedział Łukaszenka. Białoruski lider twierdził również podczas narady z rządem, że podejmowane są próby "przerzucania do obozowiska migrantów broni i amunicji, by sprowokować konflikt".- Zaczęły się próby przerzucania broni, amunicji, materiałów wybuchowych tym ludziom w obozie - powiedział Łukaszenka.- Broń idzie przede wszystkim z Donbasu. A po co? Chcą urządzić prowokację. Zderzyć ze sobą naszych pograniczników z ich pogranicznikami, naszych wojskowych - z ich wojskowymi - przekonywał białoruski polityk. Dlatego - jak wyjaśnił - strona białoruska musiała otoczyć obozowisko i "kontrolować sytuację".Łukaszenka polecił również, by migrantom dostarczono drzewo na opał i zajęto się kobietami w ciąży, które "zapewne będą rodzić na Białorusi". Twierdził również, że strona białoruska proponowała migrantom, by odeszli od granicy, lecz oni nie chcą tego uczynić.