Rosyjska flota ćwiczy "obronę przed zagrożeniami" z birmańską juntą
Tomasz Augustyniak
Do czwartku mają potrwać wspólne manewry rosyjskiej Floty Oceanu Spokojnego i birmańskiej marynarki wojennej. Birma - którą od prawie trzech lat rządzi wojskowy reżim - dyplomatycznie wspiera Moskwę w sprawie wojny w Ukrainie. W zamian do generałów płynie z Rosji sprzęt o wartości setek milionów dolarów.

Przed rozpoczęciem trzydniowych manewrów trwających w południowej części azjatyckiego kraju szef rosyjskiej marynarki Nikołaj Jewmienow spotkał się w poniedziałek z przywódcą birmańskiej junty, generałem Min Aung Hlaingiem. Jak przekazała miejscowa prasa, Rosjanin zaprosił wojskowego na pokład zacumowanego w Rangunie rosyjskiego niszczyciela rakietowego "Admirał Tribuc".
To pierwsze wspólne ćwiczenia morskich sił Birmy i Rosji. Według kontrolowanego przez birmański reżim dziennika "Myanmar Alin" manewry odbywają się na Morzu Andamańskim, około 400 kilometrów od Rangunu, skąd przypłynęły też rosyjskie okręty. W ćwiczeniach - których cel określono jedynie jako trening "obrony przed zagrożeniami z morza, lądu i powietrza" - biorą udział jednostki pływające i samoloty.
Krwawy zamach stanu
Birmańscy generałowie rządzą krajem od niemal trzech lat. 1 lutego 2021 roku, po wyborach przegranych przez powiązane z armią ugrupowanie USDP, siłą odsunęli od władzy legalnie wybrany rząd Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD) i uwięzili jego liderów, w tym noblistkę Aung San Suu Kyi. Armia - znana jako Tatmadaw - krwawo stłumiła też masowe obywatelskie protesty. Według organizacji Stowarzyszenie Pomocy Więźniom Politycznym (AAPP) od początku puczu wojsko zabiło ponad 4 tysiące cywilów i aresztowało przeszło 25 tysięcy osób.
Poza miastami, z których największe pozostają pod kontrolą Tatmadaw, w kraju trwa od tamtej pory wojna domowa. Wojsko walczy z etnicznymi partyzantkami i nowo powstałymi oddziałami ludowej samoobrony. W czasie tych walk wojskowi popełniają zbrodnie, ostrzeliwując z haubic wsie i miasteczka i bombardując je z powietrza.
Rosyjskie myśliwce i samoloty
Jak wynika z majowego raportu przedstawionego Radzie Praw Człowieka ONZ, Tatmadaw rutynowo używa do ataków na cywilów rosyjskiego sprzętu: w nalotach, w których zginęło kilkaset osób, brały udział samoloty Jak-130 i helikoptery Mi-35.
Moskwa nie tylko dostarcza birmańskim generałom broni do walki z występującymi przeciwko nim rebeliantami, ale także wspiera ich dyplomatycznie. W zamian cieszy się poparciem junty w ONZ w sprawie wojny w Ukrainie. Generał Min Aung Hlaing od chwili przewrotu wielokrotnie odwiedził Rosję, a w ubiegłym roku spotkał się z Władimirem Putinem.
Według cytowanego wcześniej raportu od chwili zamachu stanu rosyjskie firmy, zarówno państwowe jak i prywatne, przekazały do Birmy sprzęt wojskowy o wartości 406 mln dolarów, w tym myśliwce, śmigłowce, drony i zaawansowane systemy rakietowe.
Ofensywa rebeliantów
Birmański reżim, od czasów brutalnego puczu izolowany na scenie międzynarodowej, obiecał, że w sierpniu zorganizuje wybory do parlamentu. Obietnicy jednak nie dotrzymał, jako pretekst podając panujący w kraju chaos.
Od kilku tygodni trwa nowa ofensywa prodemokratycznego ruchu oporu i armii etnicznych. Wojskowe władze straciły kontrolę nad strategicznie położonymi miejscowościami w północnej i środkowej części kraju.
Z Bangkoku dla Interii Tomasz Augustyniak