PAP: Jest Pani pierwszą przewodniczącą unijnej instytucji, która po wybuchu wojny pojechała na Ukrainę. Jakie wrażenie wywarła na Pani wizyta w Kijowie w czasie wojny i z jakim przekazem wróciła Pani do UE? Roberta Metsola: To była trudna decyzja, ale miałam obowiązek ją podjąć. Czułam potrzebę spojrzenia w oczy naszym ukraińskim braciom i siostrom oraz przekazania im, że jesteśmy z nimi i zawsze będziemy. Zostałam zaproszona przez przewodniczącego Werchownej Rady, aby wygłosić przemówienie na nadzwyczajnej sesji plenarnej i było to uzupełnieniem spotkania z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim. Przesłanie było bardzo jasne. Potrzebujemy więcej pomocy dla Ukrainy, zarówno wojskowej, jak i finansowej, logistycznej, humanitarnej. Odwiedziłam Ukrainę, zanim poznaliśmy prawdę o okrucieństwach w Buczy. Wróciłam z przesłaniem, które mówi, że nie możemy czekać, aż przyszłe pokolenia spojrzą wstecz na Buczę, Mariupol i Irpin i powiedzą: "nigdy więcej". Myślę, że musimy jak najszybciej działać, bo jeśli nie zrobimy tego teraz, nie spełnimy naszych długoterminowych obietnic wobec ludzi walczących na wojnie. Polska, Polacy wykonali świetną robotę, gwarantując, że moja podróż przebiegła pomyślnie. Chronili nas bardzo dobrze. Była Pani także w Polsce i obserwowała wsparcie, jakiego Polacy udzielają uchodźcom z Ukrainy. - Zostaliśmy bardzo dobrze przyjęci. Widziałam odwagę w oczach naszych polskich braci i widziałem też siłę Polaków, którzy robiąc to także w imieniu Unii Europejskiej, przyjmują miliony Ukraińców, głównie dzieci i kobiet, co miałem okazję zobaczyć w Otwocku. Spotkałam się też z prezydentem Rzeszowa. Polacy zmagają się z tym w bardzo trudnej sytuacji, której jeszcze pięć tygodni temu się nie spodziewali, ale poradzili sobie z nią, poradzili sobie z odwagą, poradzili sobie prezentując humanitaryzm i solidarność. Apeluję o to, aby wszyscy w Polsce, od szczebla centralnego po lokalny, otrzymali pomoc, która jest im potrzebna zarówno z finansowego punktu widzenia, jak i z logistycznego punktu widzenia, ponieważ liczba uchodźców z Ukrainy stale rośnie. Chodzi też o szkoły, nauczycieli, szpitale. Podjęłam też kwestię zdrowia mentalnego kobiet i dzieci, bo przecież nie wiedzą, kiedy będą mogli wrócić do domu, nie wiedzą gdzie są ich mężowie i ojcowie. Niektórzy zostawiali dziadków w domu. Na Ukrainie są też ludzie wewnętrznie przesiedleni i oni też potrzebują pomocy. W centralnej i zachodniej części Ukrainy są miliony obywateli tego kraju, którzy opuścili swoje domy i nie pojechali do państw członkowskich. To jest sytuacja, w której potrzebna jest znacznie większa pomoc niż do tej pory. Polska, ale także inne kraje graniczące z Ukrainą, ponoszą ogromny ciężar z tytułu przyjmowanych uchodźców. Każdego dnia dziesiątki tysięcy Ukraińców przekraczają granicę. Komisja Europejska proponuje przesunięcie środków w ramach budżetu UE na pomoc uchodźcom, jednak polskie władze wskazują, że potrzebne są nowe unijne instrumenty finansowego wsparcia. Czy Pani zdaniem UE powinna stworzyć specjalny fundusz unijny na uchodźców z Ukrainy? - W tej sprawie toczy się dyskusja. Dwa tygodnie temu przyjęliśmy pakiet wsparcia, który jest nowym instrumentem pomocy finansowej, bezprecedensowym i uruchomionym po raz pierwszy. Towarzyszy temu również pakiet finansowy, który został przekazany na przykład Mołdawii, która również jest nieproporcjonalnie obciążona dużym ciężarem. Istnieją niewydane środki, które mogą być przeznaczone bezpośrednio w reakcji na ten kryzys. Toczy się dyskusja o tym, jak przekierować np. środki na migrację i azyl. Jeśli chodzi o stworzenie nowego pakietu finansowego, będziemy musieli zobaczyć, czy w tej sprawie znajdziemy większość. Znam stanowisko polskiego rządu, ale tę kwestię trzeba przedyskutować z innymi instytucjami. Różne państwa członkowskie mają różne sposoby na pokonanie tego wyzwania i jest to również związane z tym, jak zrekompensować gwałtowny wzrost cen paliw i energii oraz cen energii elektrycznej, jak możemy pomóc naszym obywatelom, którzy nie będą w stanie zapłacić rachunków, w jaki sposób możemy pomóc naszym obywatelom, którzy staną w obliczu ogromnej eksplozji cen żywności. Są państwa członkowskie, które wzywają do interwencji rynkowej, inne domagają się ograniczenia cen, inne mówią, że musimy upewnić się, że pomożemy najbardziej wrażliwym. Czy Unia Europejska powinna zaostrzyć sankcje względem Rosji? - Przede wszystkim musimy - i to była bezpośrednia prośba, którą otrzymałem od parlamentarzystów ukraińskiego parlamentu, różnych sił politycznych, a także prezydenta kraju - zagwarantować, że pakiet sankcji, który został już przyjęty, jest egzekwowany. Wciąż istnieją luki i należy je zlikwidować, ponieważ nie możemy już dłużej mieć do czynienia z sytuacją, w której jakikolwiek kraj lub Rosja wykorzystuje te luki, aby pieniądze wypływały lub wpływały w zależności do tego, co leży w ich interesie. Jeśli chodzi o kolejny pakiet sankcji, na pewno będziemy go forsować tak szeroko, jak to tylko możliwe, zwłaszcza po tym, gdy zobaczyliśmy, co się stało w Buczy i Irpieniu. Widziałam w oczach moich kolegów z ukraińskiego parlamentu, oczach wojskowych, którzy z taką odwagą chronią Ukrainę, że trzeba im pomóc. Nie możemy odwracać wzroku i czekać, aż ktoś inny się tym zajmie. To moja odpowiedzialność, to odpowiedzialność PE i mogę zapewnić, że nie przestaniemy w działaniach. Czy sankcje powinny obejmować także zakaz importu surowców energetycznych - ropy, gazu i węgla? Czy powinny obejmować również kolejne banki i transport? - Stanowisko Parlamentu Europejskiego było niezwykle jasne: zero zależności od rosyjskiego gazu. Mamy obowiązek zagwarantować, że nie kupujemy energii od naszych wrogów, ale kupujemy energię od naszych przyjaciół. Oznacza to, że musimy znaleźć nowe źródła energii, musimy patrzeć na zieloną transformację już nie jako pakiet klimatyczny, ale jako pakiet bezpieczeństwa. Jednocześnie mamy kraje, które są w 100 proc. zależne od rosyjskiego gazu, a to oznacza, że musimy się upewnić, że jak najszybciej zaczniemy uniezależniać te kraje. W przypadku niektórych krajów zajmie to więcej czasu, ale jeśli nie teraz, to kiedy. Czy państwa członkowskie powinny zwiększyć wysiłki jeśli chodzi o dostawy broni na Ukrainę? - Oczywiście w tej chwili pomoc wojskowa jest niewystarczająca. Ta pomoc jest obecnie kluczowa. Ukraina prosi o wsparcie w zakresie sprzętu wojskowego i wszyscy musimy zrobić wszystko, aby tego wsparcia udzielać. Jeśli nie teraz to kiedy? Jeśli Ukraina upadnie, to kto będzie następny? Czy dziś, po 40 dniach wojny, możemy spojrzeć wstecz i powiedzieć, że Unia Europejska myliła się w sprawie prezydenta Putina sądząc, że może się z nim porozumieć? - Za długo ignorowaliśmy ostrzeżenia, że może się to zdarzyć lada dzień to, co się ostatecznie wydarzyło. Ignorowaliśmy ostrzeżenia, że mamy do czynienia z nieprzewidywalnym, coraz bardziej agresywnym, niestabilnym sąsiadem i nic z tym nie zrobiliśmy. Dawaliśmy im schronienie, w niektórych przypadkach dawaliśmy im paszporty, obywatelstwo UE i daliśmy im tak wiele możliwości ucieczki. Nie chcę znaleźć się w sytuacji, w której spojrzę w oczy naszym dzieciom i powiem: nie zrobiliśmy tego, co powinniśmy w 2022 roku. Naszym obowiązkiem jest działać i reagować teraz. To zamierzamy robić. Czy Ukraina powinna szybko otrzymać status państwa kandydującego do UE? - Tak, powinniśmy zacząć poważnie mówić o przystąpieniu Ukrainy do programu przedakcesyjnego. Myślę, że to byłoby mocne przesłanie nadziei i oznaczałoby również, że 97 proc. Ukraińców, którzy uważają, że Europa jest ich domem, zobaczę Europę, która te nadzieję im daje. Czy Ukraina wygra tę wojnę? - Jestem przekonana, że Ukraina wygra tę wojnę i jesteśmy po to, żeby im w tym pomóc.