Przebiegli kandydaci w wyborach. Startują, by dostać płatny urlop
W małej miejscowości Cairano na południu Włoch w wyborach na burmistrza i radnych kandydują osoby, których nie znają w ogóle mieszkańcy. Tajemniczych kandydatów nazwano "cwaniakami urlopowymi"; startują w wyborach po to, by skorzystać z prawa do płatnego urlopu na czas całej kampanii wyborczej. Ta zaś potrwa miesiąc, do wyborów w połowie maja.

W miasteczku w regionie Kampania położonym na zboczu góry wszyscy się znają; nic dziwnego - mieszka tam tylko 275 osób. Kandydatów na burmistrza jest pięciu, ale trzech z nich to osoby nieznane mieszkańcom. Nikt ich również dotąd tam nie widział. Kandydują z list: Inne Włochy, Moje Miasto, Zjednoczeni Wygrywają.
Ale zjednoczeni są przede wszystkimi oni sami - zauważa Ansa, cytując opinie mieszkańców, według których trzech kandydatów łączy jedno: troska o własne interesy. Korzystają oni z ustawy sprzed ponad 40 lat, przyznającej kandydatom w wyborach specjalny płatny urlop na czas kampanii. Przepis ten uchwalono z myślą przede wszystkim o funkcjonariuszach służb porządkowych, by mogli korzystać z konstytucyjnego prawa do aktywności politycznej.
Ustępujący burmistrz Luigi D'Angelis ustalił, że trzech nieznanych kandydatów na jego następcę oraz 30 innych osób ubiegających się z ich list o funkcję radnego to funkcjonariusze policji, oraz służby więziennej z pobliskiego Neapolu i Caserty, a także z regionu Apulia i Sycylii.
Włochy: Wybory samorządowe. "Sprytni kandydaci"
Z formalnego punktu widzenia trzy listy są bez zarzutu i nie można ich zakwestionować. Poza tym, zgodnie z ordynacją wyborczą w miejscowościach poniżej 5 tysięcy mieszkańców, kandydaci nie muszą zbierać podpisów poparcia, by złożyć listy.
Dotychczasowy burmistrz, który ustąpi po trzech kadencjach, a w majowych wyborach ubiegać się będzie o funkcję radnego, nie chce pogodzić się z takim nadużyciem i domaga się zmian w przepisach, by uniemożliwić podobne "przekręty".
- Urlopowi cwaniacy stali się w ciągu tych lat prawdziwymi mistrzami w tej dziedzinie. Przynoszą przede wszystkim wstyd siłom porządkowym, których wizerunku trzeba bronić przed niewłaściwym zachowaniem niektórych osób - stwierdził oburzony burmistrz.