Sztuczną inteligencję zapytałem, z czym kojarzy jej się Szwajcaria. Bard - chat Google'a - wymienił Alpy, zegarki, banki, czekoladę, ser oraz wino, dopowiadając co nieco o każdym z punktów. Jego konkurent ChatGPT pamiętał jeszcze o neutralności, wielojęzyczności i turystyce. Tylko mój drugi "rozmówca" wspomniał jednym słowem, pisząc o atrakcjach dla przyjezdnych, że w Szwajcarii są jeziora. Jeśli nawet AI, korzystająca z ogromnych zasobów wiedzy, niezbyt kojarzy ten alpejski kraj z jeziorami, to zapewne gracz w familijnym teleturnieju też nie podałby takiej odpowiedzi. Prędzej przypomniałby sobie o narciarzach zjeżdżających ze stoku. Jeziora w Szwajcarii przyciągają turystów. Są wśród alpejskich szczytów Tymczasem szwajcarskich jezior jest około 1500. Największe w całości leżące na terytorium tego państwa - Neuchâtel - liczy mniej więcej tyle, ile zajmowałyby nasze Śniardwy, gdyby je sklonować. Gdy weźmiemy pod uwagę głębokość, to taflę polskiej Hańczy od jej dna dzieli nawet 108 metrów. Lista wyprzedzających ją szwajcarskich jezior, z ujęciem tych leżących jednocześnie w innych krajach, liczyłaby więcej niż 20 pozycji. Złoty medal zdobyłoby Maggiore z głębiną liczącą 370 metrów. CZYTAJ: Winiety w Szwajcarii. Koniec z naklejkami na szybę W pierwszej dziesiątce powyższego zestawienia znalazłoby się Lugano - jezioro we włoskojęzycznym kantonie Ticino, częściowo też w samych Włoszech. Powstało nad nim miasto o tej samej nazwie, w którym przechadzałem się nadbrzeżną promenadą. Doskonale z niej widać, jak Lugano rozlewa się wśród szczytów, a po nieco wzburzonej powierzchni pływają małe i duże statki, od rowerków wodnych po towarowce. W Szwajcarii można kąpać się w każdym jeziorze, nawet w parkach narodowych. Mieszkańcy wiedzą, że tak urokliwie zlokalizowane akweny to ich wielki atut, stąd w mieście Lugano liczne knajpki, pijalnie, trawiaste plaże i ławeczki przy stylowych lampach wzdłuż brzegu. Jest też przystań, z której co jakiś czas wypływa w rejs turystyczny statek. W Polsce o nich zapomnieliśmy. Statki dla Szwajcarów to środek publicznej komunikacji Pływające jednostki służą jednak nie tylko przyjezdnym. Do Szwajcarii przyleciałem, by jej krajobrazy podziwiać z panoramicznych okien niecodziennego pociągu - Ekspresu Gotarda. Relację z tej części podróży przeczytasz tutaj. Byłem nieco zaskoczony, że dystans z Lugano do Lucerny pokonam, nie tylko jadąc po szynach. W ramach wycieczki był też rejs parowcem. Na statek wsiadłem w Flüelen, małym miasteczku przy Urnersee, południowej części Jeziora Czterech Kantonów. Towarzyszyli mi turyści, ale nie tylko - byli również zwykli Szwajcarzy, którzy parowcem chcieli po prostu przedostać się z miejsca na miejsce. Statek odbijał na środek jeziora, by później znów zbliżyć się do nabrzeża, na chwilę się zatrzymać, wypuścić wysiadających i zabrać nowych podróżnych. Jest praktyczny aspekt, dlaczego tubylcy wybrali parowiec zamiast auta albo autobusu. Jezioro Czterech Kantonów ma bardzo rozbudowaną linię brzegową, w tym rozgałęzienia wbijające się w głąb lądu. Istnieją drogi pozwalające je objechać, jednak taka trasa jest bardzo długa. Szwajcaria powstała na Rütli. Historia sprzed 732 lat Podczas rejsu w ciągu niecałych trzech godzin odwiedziłem Sisikon, Gersau czy Beckenried, zjawiłem się też przy Rütli - polanie uznawanej za miejsce założenia Szwajcarii. Jak głosi legenda, w 1291 roku spotkali się tam przedstawiciele trzech kantonów i zawarli konfederację, aby ich ziem nie opanowali Habsburgowie. W dzisiejszej Szwajcarii skryta za drzewami polana uchodzi za narodowe sanktuarium. W Polsce statki jako zwyczajny środek pasażerskiego transportu funkcjonują w śladowej formie. Ich ranga zmniejszyła się w Świnoujściu, mieście przedzielonym przez bałtycką cieśninę, gdyż pod koniec czerwca pod Świną otwarto tunel. Istnieją też m.in. turystyczne promy na Wiśle w Warszawie - służą przyjezdnym, lecz przy okazji sprytnie komunikują dzielnice, dlatego korzystają z nich również mieszkańcy. CZYTAJ: Rejs Wisłą do morza. Zapomniany sposób na podróż Parowiec mknął po Jeziorze Czterech Kantonów, którego wody miały dosłownie bajkową barwę. Na pokładzie gwarne rozmowy przy stolikach lub w restauracji, a zza burty widać kolejne mijane szczyty, wioski i ukryte gdzieniegdzie szwajcarskie flagi. Czasem narodowy symbol powiewał na maszcie przy kei, innym razem dumnie spoczywał na wysuniętym fragmencie skały. Przyjezdni z wielu krajów na jednym statku. Dzieci też mają zajęcie Pasażerowie statku posługiwali się przede wszystkim niemiecką mową, dało się jednak słyszeć i inne języki, w tym polski. Międzynarodowy tłum zbierał się przede wszystkim na pokładowych ławkach, ale i we wnętrzu statku, gdzie czaiło się hipnotyzujące miejsce. Tłoki oraz wały korbowe pracowały tam na widoku bez przerwy, za to z dużym pędem. Hałasująca maszyneria przyciągała głównie dzieci, lecz i dorośli przystawali na chwilę, by przyjrzeć się błyszczącym elementom napędu. Tuż obok znajdowały się drzwi z ciągle ochlapywanym okienkiem. Nie dało się ich otworzyć, bo za nimi kręciły się łopaty. Na parowcu mieści się 800 osób. Gdy płynąłem, tylu ludzi nie było, co nie oznacza, że frekwencja nie dopisała. Z Flüelen do Lucerny statki odpływają co około godzinę, a nawet częściej. To pokazuje, jaką popularność ma w Szwajcarii ten środek transportu. Wiadomo, że parowce nie osiągną prędkości zbliżonej do ekspresowych pociągów, jednak rekompensują to widoki. Szczyty gór sięgają nawet półtora kilometra nad poziom tafli. Wieczór w Lucernie można spędzić nad jeziorem Z obecności jeziora, podobnie jak Lugano, korzysta Lucerna - końcowy przystanek rejsu. Tam również można przyjść wieczorem na deptak i - delektując się smakiem szwajcarskiego wina - spoglądać, jak wierzchołki gór otaczających akwen nikną w nisko przelatujących chmurach. W Lucernie znad jeziora widać też zabytki, w nocy dodatkowo podświetlone. Obecności człowieka nie boją się wodne ptaki. Łabędzie i kaczki przychodzą do wypoczywających w odwiedziny. Poznawanie miasta nieco utrudnił mi nawracający deszcz, jednak dzięki temu - w chwilach wolnych od ulewy - miejscówki, z których dobrze podziwiać krajobraz, miałem niemal tylko dla siebie. W pewnym momencie ukazała się nawet tęcza. Jeziora w Szwajcarii są najczęściej polodowcowe. Statkami można po nich pływać, kupując bilet, ale istnieje inna opcja: opłacenie Swiss Travel Pass. To kilku- lub wielodniowy karnet na transport publiczny i muzea w Szwajcarii. Zasady funkcjonowania tej oferty opisałem w artykule o Ekspresie Panoramicznym Gotarda. Wiktor Kazanecki Kontakt do autora: wiktor.kazanecki@firma.interia.pl