Szwajcarski wagon panoramiczny w składzie pociągu PKP Intercity od czerwca jest w Polsce kolejową sensacją. Włączany jest do IC Porta Moravica jeżdżącego codziennie z Przemyśla do austriackiego Graz. Sprawdziliśmy już w Interii, jak jeździ się helwecką atrakcją po naszych torach. Teraz przetestowaliśmy ją tam, skąd pochodzi. Niejeden pasażer czekający w Rzeszowie czy Krakowie dziwi się, widząc tajemniczy napis Gotthard Panorama Express na nietypowym wagonie. Właśnie tak nazywa się pociąg startujący z Lugano na południu Szwajcarii. Ekspres Gotarda wyrusza z Lugano. To włoski region Szwajcarii Spacerując po tym mieście, czułem się jak w małym Mediolanie. W restauracjach włoskie dania, na ulicy włoska mowa, a zabudowania - niczym w pobliskiej Lombardii. Główna stacja kolejowa leży blisko zabytkowego centrum. Wystarczy kilkunastominutowy spacer, by znad brzegu jeziora Lugano znaleźć się na peronie. Droga wiedzie jednak pod stromą górkę, więc kto woli zachować energię na później, niech korzysta z kolejki o 200-metrowej trasie, przeciskającej się między zabudowaniami. Z wagonika wysiadłem na dworcu, gdzie czekał już Ekspres Panoramiczny Gotarda. Ta chluba szwajcarskiej turystyki kursuje do Arth-Goldau, położonego 50 kilometrów od Zurychu. Skład liczył wiele wagonów - panoramicznych oraz zwykłych - a na jego czele znalazła się czerwona lokomotywa, wyglądająca na doświadczoną w pokonywaniu transalpejskiego szlaku. Połączenie obsługuje narodowy przewoźnik SBB. Tak jeździ się po Szwajcarii. Pociąg ruszył o czasie Nie byłem zszokowany wyglądem wagonu panoramicznego od wewnątrz, skoro jechałem takim w Polsce, jednak zachwycił mnie swoim dopracowaniem pod chyba każdym względem. Usadowiłem się w miękkim, szerokim fotelu, a pociąg chwilę później odjechał niczym w szwajcarskim zegarku - punktualnie o 9:18. Początkowo widoki były typowo miejskie, lecz wystarczył niecały kwadrans, by za sięgającymi niemal pod sufit oknami objawiły się urzekające szwajcarskie landszafty. Podziwiałem wijące się wśród lasów drogowe estakady i coraz to wyższe, pokryte drzewami góry, ze stoków których wyłaniały się niemal pionowe skały. Były też osady z domami o czerwonych dachach założone w dolinach. Wyprawę umiliło poranne espresso, które wkrótce po wyjechaniu z Lugano zaoferował młody konduktor. Kolejny, starszy, pojawiał się co jakiś czas w wagonie i opowiadał, co dokładnie widać za panoramicznym szkłem. Przewijające się krajobrazy tak urzekały, że mało kto siedział w miejscu. Większość podróżnych stała przy oknach, kręciła filmy i zachwycała się na głos. W panoramicznym ekspresie spotkałem Polaków. Zwiedzali Szwajcarię koleją Drugi ze wspomnianych kolejarzy miał społecznego pomocnika - pana Rolanda, który 40 lat przepracował na kolei, a dziś cieszy się emeryturą i pozostaje miłośnikiem tego środka transportu. On również, pełen zapału, snuł opowieść o południowej Szwajcarii. Mimo że stał pośrodku przejścia, z przemieszczaniem się nikt nie miał problemu. Korytarz był na tyle szeroki, że pasażerowie przechodzili z łatwością. Pan Roland zachęcił, bym poszedł na chwilę do sąsiedniego, zwykłego wagonu. Tam zastosowano układ foteli podobny do tego znanego z polskiej kolei regionalnej - po dwie dwuosobowe ławki z każdej strony. Okna co prawda nie były panoramiczne, ale miały swoją zaletę - dało się otworzyć je u góry, a płynące z nich łagodne uderzenia powietrza utwierdzały, że ta podróż to nie sen. "Normalnym" wagonem jechali Polacy - Małgosia i Piotr. Wieńczyli właśnie swój projekt przejechania Szwajcarii pociągami w tydzień. Taka wyprawa nazywana jest w promocyjnych broszurach "Grand Train Tour". Rodakom - gdy ich spotkałem - zostawało dotrzeć do Lucerny, a stamtąd do Zurychu. - 10 lat temu widziałam w telewizji program o Szwajcarii i kolei, która jest jej symbolem. Dużo podróżuję, więc zapragnęłam zobaczyć to państwo - zdradziła Małgosia. Mrok w tunelu i równie mroczna historia. Główny inżynier stracił w nim życie Co jakiś czas skład wjeżdżał w tunele, a jeden z nich zasługuje na szczególną uwagę. Tunel nosi nazwę Świętego Gotarda, liczy 15 kilometrów, a metodą wysadzania skał zbudowano go w latach 1872-1882. To stary tunel pod Przełęczą Świętego Gotarda, ponieważ jest też nowy z 2016 roku, liczący aż 57 kilometrów! Pociąg w zabytkowej konstrukcji zwolnił i wtedy na jej ścianach wyświetlały się klimatyczne światła, a do uszu dobiegały dźwięki kucia skał i robotników przy pracy. Tunel - choć dziś służy uciesze turystów - nie ma całkiem wesołej historii. Budowa trwała długo, bo nie zawsze starczało pieniędzy, napotykano też trudności techniczne. W jej trakcie zmarło mniej więcej 200 pracowników, najczęściej dlatego, że doznali poważnych obrażeń podczas wybuchów. Życie w tunelu stracił też główny inżynier Louis Favre, który na dwa lata przed ukończeniem inwestycji doznał ataku serca. Początkowo myślałem, że to on "towarzyszy" pasażerom, umiejscowiony na jednym z foteli. Posąg upamiętnia jednak Alfreda Eschera, szwajcarskiego polityka z XIX wieku i propagatora kolei. Niespodzianka u sufitu. Cytując klasyka: "W końcu jesteśmy w Szwajcarii" Ekspres pędził wysoko nad dolinami i górskimi strumieniami, zataczał pętle, by zaraz potem przemknąć o podnóża któregoś z alpejskich szczytów. Tory położono od 200 do nawet prawie 1200 m n.p.m. Trafił mi się słoneczny dzień, dlatego wewnątrz wagonu było bardzo jasno, a mimo to światło nie raziło. Podczas całej podróży - nawet w tunelach - działał internet, co w przypadku Polski nie jest regułą. Gdy po raz kolejny zapadła ciemność, konduktor przewodnik sięgnął po zwisający u sufitu otwieracz do butelek i żartobliwie zachęcał, by spróbować odrobinę wina. Jak podkreślał, czas na to się kończy, gdyż jesteśmy coraz bliżej końcowej stacji. W Szwajcarii, aby uraczyć się napojem z procentami, nie musimy iść do wagonu gastronomicznego. Napić się można na swoim miejscu w wagonie. Po około dwóch godzinach i pokonaniu mniej więcej 150 kilometrów w wagonie panoramicznym większość pasażerów, w tym ja, wysiadła na wcześniejszej stacji Flüelen. Przy tamtejszych peronach jest przystań, dokąd po chwili przypłynął parowiec i zabrał nas w rejs do Lucerny po Jeziorze Czterech Kantonów. Tę część wycieczki - wchodzącej w skład podróży Ekspresem Gotarda - również opiszemy wkrótce w Interii. Swiss Travel Pass dla turystów. Jeden bilet na transport po Szwajcarii Co jeszcze mamy w pociągu Gotthard Panorama Express? Na pokładzie, poza napojami, sprzedawane są też przekąski. Raczej nie będzie nam za gorąco, bo klimatyzacja utrzymywała odpowiednią temperaturę. Każde miejsce ma stolik i gniazdka, ale uwaga - warto wziąć ze sobą przejściówkę (adapter), jeśli chcemy podłączyć laptopa. Czasami przenośne komputery mają szerokie wtyczki niemieszczące się w szwajcarskich kontaktach. Kursowanie wyjątkowego składu jest zawieszane w sezonie zimowym - przykładowo w tym roku pierwszy raz wyruszył 15 kwietnia, a przecinanie alpejskich gór i dolin zakończy 22 października. Wiosną, latem i jesienią widnieje w rozkładzie jazdy od wtorku do niedzieli, także w święta. Nie ma połączeń w poniedziałki. Ekspresem Gotarda jechałem jako posiadacz Swiss Travel Pass. To oferta dla turystów pozwalająca zapłacić raz i bez limitów jeździć szwajcarskimi pociągami i autobusami oraz pływać pasażerskimi statkami. Dodatkowo obejmuje m.in. bezpłatne korzystanie z komunikacji miejskiej w niemal 100 miastach, jak i darmowy wstęp do ponad 500 muzeów. Jak kupić i korzystać ze Swiss Travel Pass? Trzydniowy Swiss Travel Pass kosztuje w 2023 roku za drugą klasę 232 franki, a za możliwość jazdy w klasie pierwszej - 369 franków. Są też jej droższe mutacje cztero-, sześcio-, ośmio- i 15-dniowe. Przykładowo ta przysługująca na osiem dni kosztuje 389 franków (druga klasa) albo 617 franków (pierwsza klasa). Trzeba pamiętać, że w Gotthard Panorama Express jest tylko pierwsza klasa. Dodatkowo trzeba dopłacić 16 franków za miejsce w wagonie panoramicznym na odcinku Lugano-Flüelen. Szwajcaria oferuje również zniżki, chociażby dla dzieci do ukończenia szóstego roku życia, które podróżują za darmo - podobnie jak młodzież do 16 lat na podstawie rodzinnej Swiss Family Card, o ile jedno z rodziców ma bilet Swiss Travel Pass. Istnieje też Swiss Travel Pass Youth dla osób do 25 lat. Takie karty można kupić przez internet, a podczas kontroli biletów okazać ją wydrukowaną lub jako plik w smartfonie. Ekspres Panoramiczny Gotarda kursuje również w przeciwnym kierunku - z Arth-Goldau i Flüelen do Lugano. To niejedyny szwajcarski pociąg, który dostarcza niesamowitych wrażeń. W rozkładzie jazdy znajdziemy też ekspresy: Lodowcowy, Bernina oraz Palmowy. Wiktor Kazanecki Kontakt do autora: wiktor.kazanecki@firma.interia.pl