Miedwiediew grzmi. Obraził się na Czechów za zmyśloną wypowiedź

Oprac.: Jakub Krzywiecki
Były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew odpowiedział na rzekome słowa czeskiej senator o blokadzie Leningradu. Stwierdził, że kobieta jest "zdegenerowaną istotą" i złożył też niewybredne życzenia. Problem w tym, że komentował zmyśloną wypowiedź.

Część rosyjskich mediów od czwartku żyje wypowiedzią senator Miroslavy Nemcovej. Czeska polityk miała zasugerować w serwisie X, że Rosja może jeszcze raz przeżyć blokadę Leningradu, czyli dzisiejszego Petersburga.
To wyjątkowo czuła struna w rosyjskiej polityce historycznej. Niemieckie oblężenie Leningradu trwało 2,5 roku, od września 1941 do stycznia 1944 roku i pochłonęło 1,5 miliona ofiar.
"Jakiś zdegenerowany europejski stwór życzył naszemu krajowi, a zatem i tobie, i mnie, aby przynajmniej milion naszych obywateli znowu zginęło. (...) Co stało się z niesławnymi 'elitami' i władzami? To już nie jest rusofobia, do której przywykliśmy" - napisał Dmitrij Miedwiediew w swoich mediach społecznościowych.
Zmyślona wypowiedź i rosyjskie śledztwo
Były prezydent Rosji wskazał też na "zwierzęta", które "wypowiadają słowa jak Nemcova". "Życzę im z całego serca, aby zginęli w krwawych wichrach nowej Praskiej Wiosny, tak jak w 1968 roku" - dodał dalej.
Miedwiediew nawiązał do okresu prób liberalizacji systemu komunistycznego w Czechosłowacji. W odpowiedzi doszło wówczas do interwencji zbrojnej wojsk Układu Warszawskiego. Podczas protestów przeciwko okupacji zginęło ponad 100 osób.
Czeski serwis informacyjny Novinky.cz zwraca uwagę, że choć na koncie Nemcovej w X wpisu o Leningradzie nie ma, a sama senator tłumaczyła, że krążący po sieci zrzut ekranu z jej postem jest fałszywy, sprawą zainteresowały się rosyjskie służby.
Jak poinformowała agencja TASS, Rosyjski Komitet Śledczy wszczął dochodzenie w sprawie senator i ma dokonać "oceny prawnej" wypowiedzi, która nigdy nie padła.
Zobacz również:
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!