Matka Aleksieja Nawalnego nie chce kondolencji. Wskazała powód
Bartosz Treder
"Nie chcę słyszeć żadnych kondolencji. Widzieliśmy syna w więzieniu 12 lutego, byliśmy na widzeniu. Był żywy, zdrowy i pogodny" - napisała Ludmiła Nawalna, matka Aleksieja Nawalnego. Po informacji o śmierci, żona opozycjonisty zwróciła się z kolei w swoim oświadczeniu bezpośrednio do Władimira Putina.

Matka zmarłego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego odniosła się do informacji o śmierci swojego syna, którą podała w piątek rosyjska służba więzienna. Ludmiła Nawalna wskazała, że nie chce słyszeć żadnych kondolencji, ponieważ widziała syna cztery dni wcześniej. Według jej relacji był wtedy "żywy, zdrowy i pogodny".
Aleksiej Nawalny nie żyje. Jego żona apeluje do świata
Natomiast żona zmarłego opozycjonisty Julia Nawalna w swoim oświadczeniu zwróciła się z kolei bezpośrednio do prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina. - Jeśli to prawda (śmierć Nawalnego - red.), chciałabym powiedzieć Putinowi i jego współpracownikom, że nie pozostaną bezkarni - stwierdziła Nawalna podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.
Przypomnijmy, że zgodnie z tym, co podały rosyjskie służby więzienne, Nawalny zmarł nagle w kolonii karnej za kołem podbiegunowym w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym na dalekiej północy. Przeciwnik Władimira Putina miał "poczuć się źle" i "stracić przytomność". Służby utrzymują, że pomimo wezwania pogotowia i prób reanimacji, opozycjonista zmarł.
Dwa dni wcześniej Nawalny opublikował wpis w mediach społecznościowych, gdzie poinformował, że trafił na 15 dni do kolonii karnej.
"Kolonia jamalska postanowiła pobić włodzimierski rekord w przychylności i zadowoleniu władz moskiewskich. Właśnie dali mi 15 dni w celi karnej" - poinformował rosyjski opozycjonista na swoim profilu na platformie X. W dalszej części internetowego wpisu Nawalny podkreślił, że to już czwarty raz w ciągu niecałych dwóch miesięcy, kiedy trafił do celi karnej.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły.