- Nigdy, ze względu na sytuację, którą mamy na Białorusi, EBI nie sfinansował żadnego projektu na Białorusi - powiedziała PAP Gajęcka. Tymczasem Białoruś mogłaby z kredytów EBI korzystać, co umożliwa przyjęty wiele lat temu przez Europejski Bank Inwestycyjny tzw. mandat zewnętrzny na inwestycje na wschodzie Europy, o ile zgodę polityczną wyrażą w tej sprawie rządy państw członkowskich. - Są pieniądze dla Białorusi, ale cały czas były zawieszone. Białorusini powinni czuć się zmotywowani do tego, żeby wprowadzić reformy, które umożliwią ich odwieszenie - podkreśliła Gajęcka. Zewnętrznym mandatem EBI na inwestycje na wschodzie Europy objęte są m.in. Rosja, Ukraina, Mołdawia, kraje południowego Kaukazu oraz właśnie Białoruś. W sumie opiewa on na łączną kwotę 3,7 mld euro do 2013 roku. Te pieniądze nie zostały podzielone na poszczególne kraje, ale zdaniem Gajęckiej w przypadku Białorusi to powinno być około kilkaset mln euro "na początek". - Do Białorusi mogłoby trafić przynajmniej kilkaset milinów euro, biorąc pod uwagę potrzeby inwestycyjne i doświadczenia w innych krajach - powiedziała. - Jeżeli sytuacja na Białorusi nie poprawi się, to one przepadną, więc szkoda. "Czekamy na decyzję pozytywną Unii Europejskiej. Jeśli zostanie podjęta pozytywna decyzja, możemy zacząć fiansować projekty inwestycyjne na Białorusi. Są podmioty, które są zainteresowane realizacją projektów inwestycyjnych na Białorusi. Zainteresowanie jest. Czekamy na decyzję polityczną, czy powinniśmy finansować projekty, czy nie" - wyjaśniła Gajęcka. Nie odniosła się do tego, czy ostatnie represje działaczy mniejszości polskiej na Białorusi mogą mieć wpływ na ewentualną decyzję rządów UE. Na podstawie zewnętrznego mandatu od 2007 roku np. Ukraina dostała z EBI prawie 750 mln euro, Rosja niespełna 400 mln, a Gruzja 80 mln euro. Inga Czerny