Lunch władzy. Miliarderzy w panice przed socjalistą [13 PIĘTER]
Gdy osiemdziesięciu przedstawicieli nowojorskiej finansjery rzuca wszystko, by z dnia na dzień w trybie alarmowym spotkać się na naradzie, to znaczy, że nadzieja na wyrwanie im z rąk kawałka świata jeszcze zupełnie nie umarła.

Cykl "13 pięter" Filipa Springera to felietony mieszkaniowe, w których autor - nagradzany pisarz, reporter, fotograf - mierzy się z kryzysem mieszkaniowym w Polsce (i nie tylko). Na łamach Interii opisuje, jak nam się mieszka, w skali mikro i makro, i co można z tym wszystkim zrobić.
"Przepraszamy za późną wiadomość, ale naprawdę nie ma już czasu na opóźnienia, dyskusje czy wahania - musimy działać zdecydowanie, aby zapewnić, że następnym burmistrzem Nowego Jorku będzie Andrew Cuomo (…) Czas działać teraz. Jeśli nie zmobilizujemy się, grozi nam, że światowa stolica finansowa zostanie w listopadzie oddana w ręce socjalisty. Nie możemy - i nie pozwolimy - by do tego doszło" - maila o takiej treści otrzymali 8 września późnym wieczorem najwięksi nowojorscy deweloperzy, prezesi funduszy inwestycyjnych i biznesmeni z branży nieruchomości.
Pod wiadomością podpisani byli Jeff Blau - developer, prezes Related Companies, jego żona Lisa Blau, miliarderka i filantropkę Laurie M. Tisch oraz miliarder z branży funduszy hedgingowych Gregga Hymowitza. Znajdował się tam także podpis Aby'ego Rosena - posiadacza licznych, nowojorskich nieruchomości i współwłaściciela słynnego Seagram Building - budynku zaprojektowanego w latach pięćdziesiątych przez nestora modernizmu Miesa van der Rohe.
Spotkanie miało odbyć się w The Pool - restauracji zlokalizowanej właśnie w Seagram Building. The Pool to miejsce symboliczne i znaczące dla nowojorskiej finansjery. W 1979 roku magazyn Esquire pisał o nim wprost, że odbywają się tu "lunche władzy" podczas, których zapadają najważniejsze biznesowe decyzje i umacniają się nieformalne relacje.
Właściwie już sama frekwencja na spotkaniu powinna świadczyć o wadze sprawy, w związku z którą je zwołano. Na wysłaną wieczorem dnia poprzedniego wiadomość odpowiedziało ponad osiemdziesięciu wysoko postawionych przedstawicieli branży nieruchomości i finansów. Wszyscy oni, mimo zapchanych kalendarzy, stawili się karnie u brzegu marmurowego basenu z fontanną, będącego znakiem rozpoznawczym The Pool.
Zjednoczył jeden cel - wbrew temu co napisano w liście inicjującym wcale nie chodziło o to by to akurat Adrew Cuomo został burmistrzem Nowego Jorku. Najważniejsze było, aby tym burmistrzem nie został lewicujący Zohrar Mamdani, który dość nieoczekiwanie wygrał w czerwcu prawybory na kandydata demokratów w tym głosowaniu.
Hasło, z którym Mamdani idzie do zaplanowanych na listopad wyborów, szczególnie mierzi inicjatorów i uczestników spotkania w The Pool. Brzmi ono bowiem po prostu: Nowy Jork nie jest na sprzedaż.
Nowy Jork pogrąża się we własnym kryzysie
Miasto od lat zmaga się z dramatycznym kryzysem mieszkaniowym, którego symbolem stała się rosnąca liczba osób bezdomnych. Według danych miejskich ponad 70 tys. ludzi każdej nocy korzysta z noclegowni, a drugie tyle śpi na ulicach. Przyczyną jest przede wszystkim brak mieszkań dostępnych cenowo - czynsze w prywatnym sektorze biją rekordy, a nawet lokale określane jako "affordable" często pozostają poza zasięgiem osób o średnich i niższych dochodach.
Sytuację pogarsza ograniczona podaż nowych mieszkań oraz utrata lokali regulowanych czynszowo, które stopniowo wypadają z systemu ochrony najemców. Kryzys bezdomności pogłębia także niedostateczna liczba programów wsparcia dla osób wychodzących z trudnych sytuacji życiowych, a rosnące koszty życia i nierówności ekonomiczne sprawiają, że kolejne tysiące nowojorczyków balansują na granicy eksmisji.
Mamdani stawia na ochronę lokatorów przed niekontrolowanym wzrostem czynszów, a także na wyraźne przesunięcie ciężaru odpowiedzialności za mieszkalnictwo z prywatnych deweloperów na instytucje publiczne. W jego planach pojawia się natychmiastowe zamrożenie czynszów w mieszkaniach objętych regulacją, budowa 200 tys. nowych lokali dostępnych cenowo w perspektywie dekady oraz stworzenie mechanizmów pozwalających miastu przejmować w zarząd budynki notorycznie zaniedbywane przez właścicieli.
Demokratyczny kandydat, który wbrew dogmatom obowiązującym na amerykańskiej scenie politycznej nie ma problemu z przedstawianiem się jako socjalista podkreśla, że priorytetem musi być dostępność i jakość mieszkań, a nie maksymalizacja zysku na rynku nieruchomości.
I nie są to jedynie slogany, lecz rozbudowany pakiet konkretnych postulatów. Obejmuje on zaostrzenie kar dla właścicieli ignorujących podstawowe standardy bezpieczeństwa, rozwój programów rewitalizacji zaniedbanych zasobów mieszkaniowych we współpracy z organizacjami lokatorskimi oraz gruntowną reformę podatku od nieruchomości, która mocniej obciążyłaby najbogatszych posiadaczy i właścicieli luksusowych apartamentów.
Mamdani zapowiada również zmiany w polityce planistycznej: większą gęstość zabudowy wokół węzłów transportowych, likwidację wymogów dotyczących budowy parkingów i wreszcie - stworzenie kompleksowego planu urbanistycznego dla Nowego Jorku, opartego na idei równości i przystępności. Wszystko to składa się na wizję miasta, które ma być przede wszystkim przestrzenią do życia dla mieszkańców, a nie towarem na sprzedaż.
Zasady wyznaczane przez lokatorów, nie rynek
Trudno się więc dziwić panice wśród nowojorskich deweloperów. Tym bardziej, że Cuomo rywalizuje nie tylko z Mamdanim, ale także z niezależnymi kandydatami - dotychczasowym burmistrzem Erikiem Adamsem oraz niezależnym, republikaninem Curtisem Silvą. Jak donosi "The New York Times", administracja Donalda Trumpa intensywnie pracuje obecnie nad zaoferowaniem im obu intratnych posad, aby zrezygnowali oni z wyścigu i nie osłabiali kandydatury Cuomo. Na razie jednak sprawa wygląda dla niego dość kiepsko i Mamdani zachowuje w sondażach bezpieczną przewagę.
"Podczas gdy miliarderzy wpadają w panikę i knują za zamkniętymi drzwiami, nasza kampania mobilizuje dziesiątki tysięcy nowojorczyków do zaangażowania się w proces demokratyczny i zjednoczenia wokół programu, którego celem jest uczynienie tego miasta przystępnym cenowo" - oświadczyła Dora Pekec, rzeczniczka kampanii Mamdaniego - "Ten kontrast mówi wszystko, co trzeba wiedzieć o tych wyborach".
W listopadzie rozstrzygnie się, czy Nowy Jork pozostanie polem gry dla miliarderów i deweloperów, czy stanie się miastem, w którym to lokatorzy, a nie rynek, wyznaczają zasady. I czy lunche w The Pool nadal są "lunchami władzy".
Filip Springer















