Koczują w namiotach. Mówią wprost: Kochamy Karola III
Chcą być jak najbliżej wydarzeń, więc od kilku dni okupują skraj parku przy reprezentacyjnej alei Londynu. Koszty się nie liczą, wygoda jest nieważna - istotne jest wyłącznie, by w sobotę ujrzeć Karola III zmierzającego do Opactwa Westminsterskiego na koronację. Dynastia Windsorów dla jej wielbicieli to styl życia. Na Wyspy Brytyjskie przybyli niekiedy zza Atlantyku.

Zakochani w Windsorach wydają tysiące euro, dolarów czy funtów, by na własne oczy zobaczyć orszak z królem Karolem III na czele. Trasa koronacyjna przebiega m.in. przez reprezentacyjną aleję The Mall, dlatego właśnie tam rozbili namioty. Tymczasowo mieszkają przy parku, niekiedy od czwartku.

Całe to poświęcenie dla - zaledwie - kilku minut, podczas których minie ich monarszy kondukt. Będą wiwatować, krzyczeć i klaskać na cześć króla, a on być może ich pozdrowi. I tyle... ale tylko z perspektywy kogoś traktującego koronację jak po prostu większe wydarzenie, jak każde inne w przeszłości.

Dla moich rozmówców kilka dni spędzonych przy ulicy to nie problem. Co niektórzy pomalowali sobie twarze w kolorach brytyjskiej flagi, inni zabrali dmuchane korony, przypinki do włosów i na ubrania.

W podorędziu trzymają również maski Karola, świętej pamięci Elżbiety II czy jej męża Filipa. Jeśli nie tkwią w namiocie, rozmawiają z przechodniami lub relaksują się na leżakach.

Ile osób, tyle powodów, by w te majowe dni być w Londynie. Deniece i Lydia przyleciały z USA specjalnie na koronację, a 11-godziną podróż traktują jak wakacje. Nie pierwszy raz biorą udział w wydarzeniu związanym z Windsorami. W 2011 roku nie mogło ich zabraknąć na ślubie Williama i Kate.

Deniece pokochała rodzinę królewską, od kiedy dołączyła do niej śp. księżna Diana. - Windsorowie to zupełnie inny świat niż ten, który znamy w Teksasie, bo stamtąd jestem albo Tennessee, gdzie mieszka Lydia - mówiła.
To niejedyne podróżniczki zza Atlantyku. Diana przybyła tu z Florydy. - Kocham Karola III i "rojalsów". Fascynują mnie, są jakby centrum niesamowitej historii - opisała krótko.

Natomiast Kevin i Caroline pochodzą ze Szwecji. Oni także nie mają wątpliwości, że Windsorowie to element wielkiej, ważnej dla świata tradycji. - Jestem blisko nich, bo pochodzę z Wielkiej Brytanii - stwierdził Kevin.
Fan Karola III i jego krewnych nie chciał jednak odpowiedzieć na pytanie, który członek dynastii jest jego "ulubionym". - Mam dzieci! - odparł z uśmiechem.

Koronacja to również przygoda dla grupy znajomych z Londynu. W trakcie czekania na przejazd króla zaprzyjaźnili się ze starszą panią, która przyleciała z Las Vegas, a także rówieśnikiem - rodowitym Hiszpanem.

Ostatni z nich ceni Windsorów za nieugiętą postawę podczas II wojny światowej. Ówczesny władca Jerzy VI, dziadek Karola III, nie opuścił Londynu podczas niemieckich bombardowań. - Stanął po dobrej stronie historii. W Hiszpanii władza (rządził tam generał Francisco Franco - red.) zachowywała się niestety inaczej - stwierdził.

Za każdym razem, gdy trasą koronacyjną przejedzie patrol policji, ciężarówka albo czarna limuzyna na sygnałach, z tłumu podnoszą się wiwaty. Można się domyślać, że w ten sposób zebrani "trenują" przed właściwą chwilą - gdy dotrze tam król.

Jeden z obecnych przy The Mall postanowił rozwijać swoje artystyczne talenty. Rozłożył farby, sztalugę i zaczął uwieczniać na płócienku, jak aleja wyglądała 5 maja - ostatniego dnia przez koronacją.

Kwitnie tam nie tylko sztuka, ale też biznes. Mężczyzna sprzedający proporce z portretem Karola III za mniejszy każe płacić pięć funtów, za ten pokaźniejszy - dwa razy więcej.

Otworzyły się też stoiska z przekąskami, kawą, lemoniadą i piwem. Bezpieczeństwa przy trasie koronacyjnej pilnują policjanci i specjalnie wynajęci ochroniarze.

Nad trasą koronacyjną łopoczą flagi nie tylko Wielkiej Brytanii, ale i innych państw, gdzie panuje dynastia Windsorów. Aleja jest całkiem zamknięta dla ruchu, podobnie jak dziesiątki innych w Londynie. W wielu rejonach miasta swobodnie można poruszać się wyłącznie pieszo.
Z Londynu Wiktor Kazanecki, Interia