Z Cessną 551, która wystartowała z małego lotniska nieopodal hiszpańskiej Sewilli, w niedzielę nie było kontaktu. Załoga maszyny nie odpowiadała na komunikaty radiowe naziemnej kontroli lotów. Prywatny odrzutowiec miał lądować na niemieckim lotnisku w Kolonii. Maszyna jednak nie wykonała podejścia i leciała dalej w kierunku północnym nad Niemcami i potem Bałtykiem. Prawdopodobnie piloci włączyli autopilota, czyli maszyna "sterowała sobą sama" wedle zaprogramowanych wcześniej ustawień. Spadła do morza najpewniej po wyczerpaniu się zapasów paliwa. "El Pais" podał, że nad Francją pilot zgłaszał rozhermetyzowanie kabiny. Katastrofa samolotu. Kto na pokładzie? W samolocie znajdowały się cztery osoby - to rodzina właściciela małego przedsiębiorstwa lotniczego z Niemiec - podaje hiszpański dziennik "El Pais". Gazeta twierdzi, że na pokładzie byli: 72-letni P.G., właściciel firmy lotniczej, 68-letnia żona P. G., J.G., 26-letnia córka pary, L.M.G. oraz 27-letni pasażer P.L.F., który miał być niespokrewniony z rodziną G. Piloci poderwanych do skontrolowania samolotu myśliwców z Niemiec, Francji i Danii mieli informować, że na pokładzie ani w kokpicie "nie ma ruchu", co oznacza w lotniczym żargonie brak obecności ludzi. Samolot rozbił się na Bałtyku opodal wybrzeża Łotwy. Podobne wypadki Największą katastrofą lotniczą, w której prowadzony autopilotem samolot nie reagował na polecenia kontroli lotów, to wypadek greckiego samolotu linii Helios w 2005 roku. Maszyna spadła na pola przed Atenami. W kabinie doszło do nagłej dekompresji. Piloci i pasażerowie stracili przytomność niemal natychmiast. Samolot rozbił się po wyczerpaniu paliwa, po kilkugodzinnym krążeniu nad stolicą Grecji. Zjawisko dekompresji w samolotach na znacznych wysokościach jest niezabezpieczane dla ludzi. Mała ilość tlenu w powietrzu powoduje utratę przytomności.