Unijne przepisy, które wiążą wypłatę unijnych funduszy z praworządnością, teoretycznie obowiązują od początku tego roku, ale Komisja Europejska dotychczas nie sięgnęła po tę regułę. Dlatego Parlament Europejski od kilku miesięcy ponaglał ją w swych kolejnych uchwałach do działania, grożąc zaskarżeniem do TSUE za niewywiązywanie się z obowiązków. I ostatecznie europoselska komisja prawna w czwartek wieczorem w tajnym głosowaniu przyjęła swą decyzję o skardze na bezczynność Komisji. A zatem David Sassoli, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, powinien teraz zlecić swej służbie prawnej sporządzenie skargi do TSUE, by zmusić Komisję do sięgnięcia po mechanizm "pieniądze za praworządność". - Uruchomienie tego mechanizmu jest już od dawna spóźnione. Mimo starań rządów Polski i Węgier, by podważyć ten instrument, udało nam się ustalić zasadę, że fundusze unijne idą w parze z poszanowaniem takich unijnych wartości jak praworządność. Komisja ma teraz obowiązek działać w najlepszym interesie obywateli w całej UE - komentował Marek Belka, wiceprzewodniczący centrolewicowej frakcji S&D. Jednak Komisji może uda się uniknąć upokorzeń ze strony europarlamentu w TSUE, bo - jak wynika z nieoficjalnych informacji z Brukseli - zamierza jeszcze przed końcem października skierować do Polski i Węgier oficjalne powiadomienia inicjujące kilkumiesięczną procedurę "pieniądze za praworządność". Ursula von der Leyen, szefowa Komisji, trzyma się obietnicy danej w zeszłym roku premierom Polski i Węgier, że Komisja nie będzie składać wniosków o zawieszenie wypłat zanim TSUE nie wypowie się co do prawowitości przepisów "pieniądze za praworządność" (wyrok jest spodziewany wczesną wiosną 2022 r.). Jednak oficjalne - planowane na koniec października - rozpoczęcia postępowania poprzez pisemne wytknięcie defektów praworządności oznacza, że Bruksela za parę miesięcy byłaby gotowa do ewentualnych cięć funduszy. Morawiecki w europarlamencie Von der Leyen podczas posiedzenia Komisji Europejskiej w tym tygodniu zapoznała resztę komisarzy UE ze wstępną oceną decyzji polskiego Trybunału Konstytucyjnego uderzającej w zasadę pierwszeństwa prawa unijnego. Szefowa Komisji wśród opcji działań wobec Polski wymieniła postępowanie "pieniądze za praworządność", rozszerzenie zakresu postępowania z artykułu 7 oraz wszczęcie postępowania przeciwnaruszeniowego wobec Polski z powodu orzeczenia TK. W czerwcu Bruksela wszczęła postępowanie wobec Niemiec z powodu wyroku niemieckiego TK, który zrecenzował i odrzucił kluczową część wyroku TSUE w sprawie Europejskiego Banku Centralnego w 2020 r. Komisja zapowiada podjęcie konkretnych decyzji wobec Polski po zakończeniu "szczegółowej analizy" zeszłotygodniowej decyzji TK. Von der Leyen i premier Mateusz Morawiecki w najbliższy wtorek wezmą udział w debacie Parlamentu Europejskiego o stanie polskiej praworządności. Ponadto za tydzień temat Polski może pojawić się w Brukseli przy okazji szczytu UE, bo holenderski premier Mark Rutte zamierza apelować od Komisji o niezatwierdzenie polskiego Krajowego Planu Odbudowy, dopóki nie zostanie rozwiązany problem sądownictwa powstały po orzeczeniu TK. Holendrzy twardo o Polsce Holenderski premier został zobowiązany do takich działań wobec Polski przez własny parlament, który w tym tygodniu przyjął uchwałę wzywającą szefa rządu, by aktywnie działał w Brukseli na rzecz niezatwierdzenia polskiego KPO przez Komisję Europejską do czasu przywrócenia gwarancji niezawisłości polskiego sądownictwa. A także by lobbował na rzecz niewypłacenia Polsce żadnych funduszy UE, które byłyby nieobjęte nadzorem w ramach mechanizmu "pieniądze za praworządność". - Wezwę Komisję Europejską na szczycie UE, aby nie zatwierdzała polskiego planu odbudowy. A w każdym razie aby poczekała na rozstrzygnięcie kwestii, który trybunał ma w Polsce pierwszeństwo - zapowiedział premier Rutte holenderskim posłom. Polski KPO po zielonym świetle od Komisji Europejskiej będzie musiał zostać zatwierdzony przez Radę UE głosami co najmniej 15 krajów reprezentujących 65 proc. ludności Unii. Wypłaty kolejnych rat są powiązane z osiągnięciem wskaźników zapisanych w krajowych planach odbudowy (w polskim miałby znaleźć się też harmonogram zmian w sądownictwie do czerwca 2022 r.), ale Rutte już w zeszłym roku wynegocjował prawo do pociągnięcia za "hamulec bezpieczeństwa". Każdy kraj Unii niezadowolony z wdrażania KPO innego kraju może zwrócić się o przeniesienie tego problemu na poziom szczytu UE. To wprawdzie nie oznacza prawa weta, ale byłby mocnym narzędziem nacisku politycznego. Redakcja Polska Deutsche Welle