Poniedziałek był historycznym, długo oczekiwanym dniem w Watykanie. Na mocy decyzji papieża Franciszka otwarte zostały archiwa dotyczące pontyfikatu Piusa XII, który stał na czele Kościoła katolickiego w latach 1939-1958. Kościół nie boi się historii - mówił Franciszek w marcu zeszłego roku ogłaszając swoją decyzję o odtajnieniu watykańskich akt. Dokumenty watykańskiego archiwum dotyczące II wojny światowej liczą miliony stron. Zainteresowani nimi są badacze z całego świata. Miejsca zostały zarezerwowane do końca czerwca. Codziennie będzie tam wpuszczanych około 60 osób. Archiwa mają przynieść odpowiedź na najważniejsze pytanie: jakie działania podejmował papież Eugenio Pacelli w latach II wojny światowej w obliczu Holokaustu i czy zrobił wystarczająco dużo w obronie Żydów. Jeden z najbardziej bolesnych tematów to wydarzenia z października 1943 roku, gdy Niemcy przeprowadzili łapankę w rzymskim getcie i aresztowali ponad 1000 osób. Pociąg, w którym zamknięto wszystkich, dwa dni stał na stacji w Wiecznym Mieście, zanim odjechał do nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz. Papież milczał w ciągu tych dni. Przez dekady niektóre środowiska, przede wszystkim żydowskie, zarzucały papieżowi brak zdecydowanych działań i głosu w obronie Żydów. Do Piusa XII przylgnął nawet przydomek "papieża Hitlera". Watykan zawsze odrzucał tzw. "czarną legendę" Piusa XII, podkreślając, że działał w milczeniu niosąc pomoc. W związku z polemikami na temat postawy papieża wstrzymany został jego proces beatyfikacyjny. Czy rzeczywiście "nie było woli"? Główny rabin Rzymu Riccardo Di Segni zarzuca papieżowi Eugenio Pacellemu, że nie było z jego strony woli działań, by doprowadzić do zatrzymania pociągu z ponad 1000 Żydów. Dyrektor archiwum sekcji ds. stosunków z państwami w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej Johan Ickx twierdzi, że w archiwach znajdują się dokumenty na temat ponad 4 tys. Żydów i próśb o pomoc, jakie wystosowali, a także dowody na wyrobienie dla nich fałszywych dowodów tożsamości, co pomogło im w ucieczce z Europy. To okaże się bumerangiem dla apologetów. Widać jasno, że nie było woli zatrzymania pociągu 16 października 1943 roku, a pomoc była skierowana w trosce o ochrzczonych -powiedział Ansie główny rabin Rzymu, komentując z kolei otwarcie archiwów. Watykan znał drogę powojennej ucieczki hitlerowców? Dla historyków niezmiernie ciekawa jest też kwestia ucieczki nazistowskich zbrodniarzy wojennych przez tzw. "linię szczurów" z Innsbrucku przez Alpy do południowego Tyrolu, potem do Rzymu, stamtąd do portu w Genui i wreszcie statkiem do Ameryki Południowej - przede wszystkim do Argentyny. W 1948 roku, trzy lata po zakończeniu II wojny światowej, jeden z czołowych nazistowskich zbrodniarzy zbiegł z więzienia w Linz w Austrii. Chodzi o SS-mana Franza Stangla, dowódcę w obozach w Sobiborze i Treblince, człowieka odpowiedzialnego za śmierć blisko miliona Żydów. Stangl przez Graz i Florencję uciekł do Rzymu, by ostatecznie trafić do Watykanu. Tam austriacki biskup Alois Hudal miał powitać go słowami: Ty musisz być Franzem Stanglem. Oczekiwałem ciebie. Następnie wręczył naziście dokumenty, które pozwoliły mu na wyjazd do Syrii. Tam dołączyła do niego rodzina i razem już w 1951 roku wyemigrowali do Brazylii. Człowiek odpowiedzialny za śmierć milionów ludzi spędził tam lata jako pracownik fabryki Volkswagena pod Sao Paulo. Franz Stangl był jednym z tysięcy nazistów, którym Kościół katolicki pomógł opuścić Europę przez "linię szczurów". Większość z nich ukrywała się w Argentynie, którą pisarz i Ocalony z Holokaustu Simon Wiesenthal nazwał "Przylądkiem Ostatniej Nadziei". Wiesenthal doprowadził do ekstradycji Stangla w 1967 roku. Nazista zmarł w więzieniu w 1971. Joanna Potocka