Abchazja to teren przynależący do Gruzji, jednak znajdujący się pod wpływami sił rosyjskich. Do burzliwych demonstracji, które rozlały się po ulicach, doszło z uwagi na możliwą ratyfikację przez separatystyczną republikę porozumienia inwestycyjnego z Rosją. Na jego mocy rosyjski biznes będzie mógł działać na abchaskim rynku na preferencyjnych warunkach. Mowa m.in. o zwolnieniu podmiotów z podatków czy ceł. Protesty rozpoczęły się na masową skalę po tym, jak służby zatrzymały kilku miejscowych opozycjonistów - Omara Smyra, Garri Kokaja, Almaschana Ardzinba, Ramaza Dżopuę i Asłana Gwaramiję. Abchazja. Antyrosyjskie protesty w separatystycznej republice 12 listopada strajkujący zablokowali trzy kluczowe mosty na wjeździe do stolicy nieuznawanej republiki. Portal Apsynypress opisuje, że jeden z mostów funkcjonariusze odblokowali dopiero około południa. Jak czytamy, presja protestujących przyniosła efekty, bo postępowania wobec opozycjonistów zakończono i wypuszczono ich na wolność. Wtedy demonstranci zeszli z blokad na pozostałych przeprawach. Ekspert ds. konfliktów na Kaukazie Południowym, a także były gruziński minister Paata Zakarejszwili w rozmowie z Vot Tak przypomniał, że sprzeciw wobec rosyjskich działań widać było w Abchazji już w grudniu 2023 roku, gdy tamtejsze władze chciały przekazać Moskwie państwową rezydencję w mieście Picunda. Obecnie oburzenie społeczeństwa ma być jeszcze większe - ludzi porusza nie tylko ryzyko przyjęcia porozumienia, ale też brutalność służb wobec znanych i cenionych opozycjonistów. Zakarejszwili ocenił, że sytuacja w regionie staje się coraz bardziej napięta. Tymczasem decyzję o ratyfikacji porozumienia z Moskwą tamtejszy parlament ma podjąć już w piątek. Rosja ma tam wielkie wpływy. Protesty w Abchazji, nie chcą porozumienia z Moskwą Zdaniem eksperta władze separatystycznej republiki swoimi działaniami tylko podnoszą temperaturę i mogą spodziewać się, że przed parlamentem pojawi się "znacznie więcej osób niż mogłoby, gdyby nie doszło do tej eskalacji". W analizie specjalisty wybrzmiewa także wniosek, iż władze nieuznawanej Abchazji zawsze balansowały pomiędzy interesami własnymi a rosyjskimi, ale obecnie prezydent Asłan Bżania "bardzo topornie forsuje linię Rosji". - W Gruzji uważa się, że wszyscy w Abchazji to marionetki Rosji. Tak nie jest - podsumowuje protesty rozmówca. Zakarejszwili wskazuje też na Gruzję i rządzące Gruzińskie Marzenie, które niedawno wygrało wybory (wyniki głosowania w wątpliwość podaje Zachód). "Według byłego gruzińskiego ministra agresywne próby przejęcia kontroli gospodarczej nad Suchumi mogłyby zbliżyć Abchazów i Gruzinów. Jednak rząd w Tbilisi uważa, że nie należy rozmawiać z separatystami, a z Moskwą" - opisuje Biełsat. - To bardzo smutne, że Gruzja w postaci Gruzińskiego Marzenia nie reaguje w żaden sposób na sytuację. Że Gruzja wybacza Rosji tę politykę aneksji, którą stosuje ona w Abchazji - powiedział ekspert i były minister. Źródła: Biełsat, Vot Tak ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!