"Pod Brześciem szkolony jest oddział 38 Brzeskiej Oddzielnej Gwardii Powietrznodesantowej Brygady Szturmowej" - informuje w komunikacie białoruskie MON. W trakcie kursu spadochroniarze wezmą udział w ćwiczeniach na polu minowym, zapoznają się z zasadami udzielania pierwszej pomocy oraz "samopomocy przy różnych ranach postrzałowych". Szeroko zakrojone działania wojskowe reżimu Alaksandra Łukaszenki rozpoczęły się w poniedziałek. Sołdaci z 6. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej Gwardii szkolą się w obwodzie grodzieńskim graniczącym z Polską i Litwą. Wojskowi ćwiczą "zarządzanie jednostkami w trakcie operacji bojowych". Sprawie bacznie przyglądają się polskie władze. W rozmowie z reporterem Interii Jakubem Szczepańskim, rządzący przygotowują się na kolejne prowokacje, w tym z użyciem broni palnej. Wobec ostatnich doniesień ze wschodu polskie MSWiA skierowało dwa tysiące żołnierzy na granicę z Białorusią, aby wesprzeć w działaniach Straż Graniczną. Będą oni stacjonować zarówno na Podlasiu, jak i na Lubelszczyźnie. Białoruskie śmigłowce wleciały do Polski Przypomnijmy, że na początku sierpnia doszło do prowokacji ze strony Mińska - przez kilkanaście minut w polskiej przestrzeni powietrznej latały dwa białoruskie śmigłowce. Reżim Łukaszenki dementował te doniesienia, początkowo polskie wojsko również nie chciało odnieść się do tych ustaleń. Jako pierwsi o sprawie informowali mieszkańcy przygranicznych terenów, którzy całe zajście zarejestrowali na kamerze. "Doniesienia potwierdził później resort Mariusza Błaszczaka. "Doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez dwa śmigłowce białoruskie, które realizowały szkolenie w pobliżu granicy. O szkoleniu strona białoruska informowała wcześniej stronę polską. Przekroczenie granicy miało miejsce w rejonie Białowieży na bardzo niskiej wysokości, utrudniającej wykrycie przez systemy radarowe" - przekonywała armia.