Premiera filmu "Na drugim brzegu", która odbyła się w czwartek, ma być częścią obchodów "Dnia Jedności Narodowej" na Białorusi, który przypada 17 września. To data, która nawiązuje do napaści na Polskę Związku Sowieckiego w 1939 roku. Film został stworzony przez reżimowe studio Biełaruśfilm. Głównymi postaciami, które stoją za produkcją są jednak Rosjanie, bo sam reżyser Andrej Chruliow, jak i czterej z pięciu głównych aktorów przyjechało z Moskwy. "Ten film pokazuje młodzieży, czym był pokój ryski i rozbiór Białorusi, jak Białorusini znosili tę rozłąkę i jak polska strona odnosiła się do naszej religii i kultury. Jestem pewien, że film spełni oczekiwania wszystkich. Przecież to bardzo ważny temat" - mówił podczas premiery dyrektor generalny państwowego studia filmowego Biełaruśfilm Jurij Alaksej, cytowany przez reżimową agencję Biełta. "Antypolska" produkcja Biełsat nazywa film produkcją "antypolską". Jego akcja rozgrywa się w 1925 roku we wschodniej Rzeczpospolitej, gdzie białoruscy komuniści w "walce o wolność" dążą do przyłączenia do Związku Radzieckiego, rzekomego carstwa wolności i braterstwa narodów, gdzie język i kultura białoruskie mogą się rozwijać. Polacy - urzędnicy, policjanci, wojskowi ukazani są jako brutalni i prostaccy ciemiężyciele. "Obraz filmowców reżimu Alaksandra Łukaszenki jest nakręcony według wzorców propagandy radzieckiej i nie ukazuje faktów. Podobnego antypolskiego paszkwilu filmografia białoruska nie produkowała od lat 50. ubiegłego wieku" - oceniła agencja IAR. W filmie pominięto prawdę historyczną dotyczącą działalności NKWD na terenach Białorusi radzieckiej, która w latach 1918-1939 wymordowała 1,8 mln ludzi, walcząc z kulturą i elitami. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!