Jednoznaczna reakcja Orbana na deklarację Stoltenberga. Burza w sieci

Paweł Basiak

Oprac.: Paweł Basiak

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Lubię to
like
Super
relevant
2,2 tys.
Udostępnij

Jens Stoltenberg podczas swojej wizyty w Kijowie zapewniał, że miejsce Ukrainy jest w NATO. Na stwierdzenie szefa Sojuszu krytycznie zareagował premier Węgier Viktor Orban. Zaledwie jedno jego słowo wystarczyło, by wywołać żywiołowe reakcje internautów.

Viktor Orban zareagował jednoznacznie
Viktor Orban zareagował jednoznacznieLUDOVIC MARINAFP

Podczas wizyty w Kijowie w czwartek Jens Stoltenberg na wspólnej konferencji z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim zapewniał, że miejsce Ukrainy jest w NATO, a członkowie Sojuszu umożliwią im przystąpienie do organizacji.

- Nasze wsparcie pomoże jej z czasem osiągnąć ten cel. Jesteśmy z wami zarówno dzisiaj, jak też jeszcze przez długi czas - zapewnił sekretarz generalny NATO.

Jedno słowo Orbana wywołało burzę

By dany kraj dołączył do Sojuszu wymagana jest zgoda wszystkich obecnych członków. Z reakcji Viktora Orbana na słowa Stoltenberga wynika, że stanowisko węgierskiego rządu w tej sprawie jest jednoznaczne. W swoim wpisie na Twitterze premier ograniczył się do jednego słowa: "Co?".

Na "wątpliwości" Orbana odpowiedzieli internauci. W komentarzach przeważają reakcje negatywne: "Dlaczego Orban nie jest jeszcze w więzieniu?", "Bez obaw. Twoje miejsce na pewno nie jest w NATO", "Ukraina wchodzi, Węgry wychodzą" - proponują internauci.

Węgierscy politycy twierdzą, że integracja Ukrainy z strukturami NATO nie będzie możliwa, dopóki Kijów nie przywróci praw mniejszości węgierskiej mieszkającej na Zakarpaciu. Chodzi o 150 tys. osób.

W czwartek niemiecki minister obrony Boris Pistorius wykluczył szybką decyzję o członkostwie Ukrainy w NATO. Jednocześnie Wołodymyr Zełenski przyjął zaproszenie na lipcowy szczyt NATO w Wilnie. Będzie to pierwszy szczyt z udziałem nowego członka Sojuszu - Finlandii

"+49" - program o tym, co dzieje się w NiemczechTomasz LejmanINTERIA.PL
Przejdź na