"Chowaliśmy się w lasach". Rosyjscy jeńcy po ataku na obwód kurski
- Ukrywaliśmy się przed ludźmi. Zamierzaliśmy iść pieszo do Kurska - mówi jeden z rosyjskich jeńców, który trafił do niewoli po ataku na sąsiadujący z Ukrainą region. - Nie jedliśmy i nie piliśmy przez dwa tygodnie, a tu dobrze nas traktują - dodaje inny. Rosjanie, straszeni przez reżim Kremla, że Ukraińcy źle traktują więźniów, chowali się w lasach, żeby tylko nie dać się schwytać.
Reporterzy PAP weszli do aresztu, przez który od początku operacji Kijowa w obwodzie kurskim przewinęło się ponad 350 rosyjskich jeńców wojennych.
Cele umieszczone są w piwnicy. Przed ewentualnym atakiem chronią je grube ściany, jak w schronie. W pierwszej celi, którą wielkim kluczem otwiera strażnik, na pryczach siedzi ośmiu młodych mężczyzn. Gra telewizor, ustawiony na stoliku, przy którym jeden z nich wyjada kaszę z aluminiowej miski - czytamy.
Ukraina zaatakowała obwód kurski. Rosyjski jeniec: Jestem cywilem, nie walczyłem
- Trafiają do nas przerażeni, bo boją się tortur, którymi straszono ich w Rosji. Ich dowódcy mówili im, żeby lepiej wysadzili się w powietrze, aby nie trafić do ukraińskiej niewoli. Po kilku dniach, gdy już zobaczą, że nikt ich nie torturuje, robią się spokojniejsi. Są wykąpani, nakarmieni, mają pomoc medyczną - mówi naczelnik aresztu, Wołodymyr.
Jak mówi, więźniowie "dostają też dobre jedzenie". - Ledwie skończą obiad, a już im kolację niosą. Wszystko według norm: mięso, ryba, ukraiński barszcz, surówki ze świeżej kapusty, i ogóreczki, i cebulka, i pomidorki - wymienia z dumą.
Reporterzy rozmawiali m.in. z dwoma młodymi mężczyznami - Saszą i Wanią, którzy twierdzą, że są cywilami, a do niewoli trafili, bo są w wieku poborowym.
- Złapali nas w Sudży, tam mieszkamy. Jesteśmy cywilami, ale jesteśmy w wieku mobilizacyjnym, dlatego nas wzięli. Mam nadzieję, że szybko nas wymienią. Mam dowód osobisty, tam jest napisane, że odbyłem już służbę wojskową w latach 21-22. Jestem cywilem, nie walczyłem - zapewnia Wania.
Operacja w obwodzie kurskim. Rosjanin: Nie jedliśmy i nie piliśmy przez dwa tygodnie
Kolejni dwaj mówią, że są żołnierzami służby zasadniczej. Odbywali ją przy granicy z Ukrainą, choć obaj pochodzą z Syberii. Rusłan jest z miasta Tiumeń w sąsiedztwie z Kazachstanem, a Rustam z Jamału na dalekiej północy.
- My nawet nie pomyśleliśmy, że będziemy walczyć. Jako żołnierze służby zasadniczej według prawa w ogóle nie powinniśmy uczestniczyć w działaniach bojowych. No, ale ukraińska armia weszła do Rosji, i stało się, co się stało - tłumaczy Rustam.
Rosjanie w armii służyli osiem miesięcy. Gdy odcinek granicy, którego pilnowali, przekroczyły wojska ukraińskie, rzucili się do ucieczki.
- Słyszeliśmy w naszej telewizji, że Ukraińcy bardzo źle traktują jeńców i bardzo się ich baliśmy. Ale kiedy nas złapali, dali nam papierosy, jedzenie i picie. My nie jedliśmy i nie piliśmy przez dwa tygodnie. Piliśmy wodę z kałuży albo niedopitą z butelek znalezionych gdzieś na poboczach drogi, w krzakach. Dobrze nas traktują - powiedział Rusłan.
- Przez dwa tygodnie ukrywaliśmy się przed ludźmi, unikaliśmy jakichkolwiek kontaktów. W nocy 21 sierpnia udało się nam wyjść poza krańce Sudży. Zamierzaliśmy iść pieszo do Kurska. Ruszyliśmy polami i trafiliśmy na ukraińskich żołnierzy - dodaje więzień.
Rosjanie z obwodu kurskiego w niewoli. Wielu żołnierzy ma wyroki oraz długi
Rosjanie powtarzają, pytani o ocenę wojny, że "to zło" i "źle, kiedy cierpią ludzie". Wielu z nich ma wyroki sądowe, a - zdaniem strony ukraińskiej - 90 proc. żołnierzy kontraktowych to dłużnicy banków. Ich rodziny wiedzą, gdzie się znajdują.
- Dzwonimy do ojca w Rosji, mówimy, że syn jest u nas w niewoli. A ten odpowiada: nie mam czasu, wyjechałem na ryby. Trudno jest pojąć, co to za ludzie - relacjonuje jeden z ukraińskich oficerów, obecny w areszcie.
Potwierdza, że Rosjanie, którzy trafili do ukraińskiej niewoli, nie odczuwają winy w związku z toczącą się wojną. - Tam, w Rosji, ludzie nie wyjdą na protesty przeciwko wojnie. U nich pomiędzy zdrowym rozsądkiem a telewizorem wygrywa telewizor - stwierdza.
Od początku operacji w obwodzie kurskim przez placówkę, której dokładnego położenia nie wolno ujawnić, przeszło ponad 350 rosyjskich jeńców, a obecnie jest ich 70. - Najwięcej mamy żołnierzy służby zasadniczej, jakieś 70 proc. to młodzi chłopcy, 19-21 lat. Pozostali to zmobilizowani i żołnierze kontraktowi - mówi naczelnik aresztu.
Siły Zbrojne Ukrainy weszły do obwodu kurskiego 6 sierpnia i prowadzą tam operację do dziś. Według naczelnego dowódcy ukraińskiej armii generała Ołeksandra Syrskiego w tym czasie do niewoli trafiło 594 żołnierzy Federacji Rosyjskiej.
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!