Strefa wolnego handlu między USA a UE, galopujące w górę PKB, likwidacja barier dla przedsiębiorców, spadające ceny - czyż nie brzmi to pięknie? A teraz wyobraźcie sobie, że międzynarodowej korporacji nie podoba się jakiś przepis wprowadzony przez polski rząd, jakiś nowy podatek albo znaczące podniesienie płacy minimalnej. To godzi w nasze przyszłe zyski! - grzmi inwestor. I skarży Polskę w ramach międzynarodowego arbitrażu. Skargę rozpatruje trzech prawników, którzy uznają, że istotnie - co ta Polska sobie wyobraża. Ich werdykt jest dla naszego kraju wiążący. Brzmi niedorzecznie? Czytajcie dalej. O TTIP rozmawiamy z Marią Świetlik, ekspertką Instytutu Globalnej Odpowiedzialności. W dalszej części prezentujemy stanowiska polskich partii politycznych. Wyjaśnijmy na początku naszym czytelnikom w możliwie prosty sposób - czym jest TTIP? Maria Świetlik: - To umowa międzynarodowa między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi, która ma utworzyć, razem z umową CETA (Kanada-UE) transatlantycką strefę wolnego handlu. Na jakim etapie znajdują się negocjacje w sprawie tej umowy? - Negocjacje TTIP trwają już trzeci rok, w tej chwili omawiane są poszczególne zagadnienia. Po zamknięciu negocjacji - które nie wiemy kiedy nastąpi, przyjdzie czas na spisanie ustaleń w formie umowy. Umowa CETA jest już gotowa, za kilka miesięcy może zostać przyjęta przez Radę, a wtedy jesienią byłaby głosowana przez europarlament. Co musi się stać, by umowa weszła w życie? W jaki sposób miałaby zostać ratyfikowana? - Zgodnie z zasadami traktatu lizbońskiego umowę negocjuje Komisja Europejska, ale zatwierdzić musi ją też Rada Unii Europejskiej i Parlament Europejski. Jeśli Komisja i Rada się zgodzą, może być też konieczna ratyfikacja przez wszystkie kraje członkowskie - tego jednak na razie nie wiemy. Naszym zdaniem, takie ratyfikacje byłyby bardzo ważne w sytuacji, gdy całe negocjacje odbyły się de facto z wyłączeniem nie tylko obywateli, ale i krajowych parlamentów. Kto ma wgląd w negocjowane zapisy umowy? Czy proces negocjacji można nazwać transparentnym?- Jest to zupełnie nietransparentny proces, niezgodny z zasadami demokratycznego stanowienia prawa. Decyzje podejmuje wąskie grono urzędników, a kolejne wąskie grono (od niedawna europarlamentarzyści i parlamentarzyści kilku krajów członkowskich) ma jedynie możliwość przeczytania wyników negocjacji, ale nie może się tą wiedzą dzielić z nikim. Opinia publiczna, organizacje pozarządowe, naukowcy nic konkretnego o wynikach tych negocjacji nie wiedzą. Wiemy natomiast, że urzędnicy Komisji spotykają się intensywnie z lobbystami biznesu europejskiego i amerykańskiego - ale znów nie wiemy, co z tych rozmów wynika. Kto najwięcej zyska na wejściu w życie TTIP? - Korporacje, które zyskają: dostęp do nowych rynków, przywileje w postacie systemu ISDS (będzie o nim mowa w dalszej części - przyp. aut.), wpływ na przyszłe prawo poprzez organ współpracy regulacyjnej. Będą też mogły znacznie zwiększyć swoje zyski, bo jak deklarują negocjatorzy, TTIP doprowadzi do zniesienia tzw. pozataryfowych barier w handlu, takich np. jak system dopuszczania na rynek towarów, które w jakiś sposób mogą zagrażać zdrowiu czy środowisku. - W tej chwili na terenie Unii obowiązują np. listy substancji zakazanych ze względu na ich toksyczność w produkcji jedzenia, zabawek czy kosmetyków, które nie dopuszczają do sprowadzania produktów amerykańskich, gdzie przepisy są znacznie gorsze z punktu widzenia konsumenckiego. Ideą strefy wolnego handlu jest osłabienie tych przepisów - dla korporacji to wygodne, bo mogą taniej produkować, nie muszą mieć osobnych linii produkcyjnych na Europę i resztę eksportu. Dla ludzi i środowiska oznacza to jednak, że będę ponosić ogromne ryzyko utraty zdrowia czy zniszczenia środowiska naturalnego. Czy zwykli obywatele odniosą jakieś korzyści z TTIP? - Nic na to nie wskazuje. Warto powiedzieć, że obiecywane przez polityków zniesienie wiz do USA nie nastąpi, co ostatnio wyraźnie potwierdził amerykański negocjator w czasie swojej wizyty w Polsce. Natomiast studia naukowe (np. tutaj) wskazują na wysokie prawdopodobieństwo utraty miejsc pracy. W sytuacji rosnącego bezrobocia trudno się cieszyć tym, że spadną o kilka procent ceny na nowe samochody czy drogi sprzęt elektroniczny, prawda? - A jeśli do naszych sklepów trafią toksyczne zabawki, żywność zawierająca szkodliwe substancje, a wszelkie próby poprawy warunków pracy (na przykład wydłużenia urlopów macierzyńskich, podwyżki stawek minimalnych), dobrostanu zwierząt, czy ochrony czystości powietrza albo zostaną odrzucone przez nowo powstały Organ Współpracy Regulacyjnej, albo staną się przyczyną pozwów ISDS, to nawet te obiecane przez Komisję 100 euro za 11 lat nie wynagrodzi poniesionych przez nas, ale i przez budżet państwa, wielomilionowych strat. Czy sąd arbitrażowy - jedno z założeń umowy - zagraża suwerenności państw? W jakich sprawach ów sąd miałby orzekać? - Przede wszystkim to nie jest sąd, tylko arbitraż prowadzony przez trzech prywatnych prawników, bardziej przypomina to mediacje, czy negocjacje handlowe, niż to co stanowi jedną z władz demokratycznych, czyli system niezależnego sądownictwa. Tylko że decyzjom tych trzech prawników musi się podporządkować państwo oskarżone przez inwestora za działania, których efektem może być utrata spodziewanych zysków. - System rozstrzygania sporów inwestor-przeciw-państwu (ISDS) istnieje od lat, więc wiemy, czego można się po nim spodziewać, mianowicie firmy zaskarżają wszelkiego typu decyzje - czy to ustawy, czy decyzje administracyjne, wyniki referendów, czy wyroki sądowe, nawet jeśli są podjęte w pełni legalnie i w interesie publicznym. W naszych publikacjach (igo.org.pl) znajdzie pan wiele przykładów.Czy w pani ocenie opinia publiczna w Polsce ma świadomość, że coś takiego jest negocjowane? - Nadal bardzo wiele osób nie ma tej świadomości, co wystawia nie najlepszą cenzurkę poprzednim władzom i przedstawicielstwu Komisji Europejskiej, bo to ich rolą jest informowanie społeczeństwa o tej niezwykle ważnej sprawie. Z drugiej strony informacje tworzone przez Komisję, to w dużym stopniu propaganda, a nie rzetelna informacja. Przy tym wszystkim więc z dużym szacunkiem patrzymy na osoby i środowiska, które samodzielnie tę pogłębioną wiedzę zdobywają. Z mojego doświadczenia wynika, że dobrze poinformowani obywatele i obywatelki nie chcą tej umowy. W Polsce już ponad 46 tys. osób podpisało ogólnoeuropejski protest stop-ttip.pl, a ponad 80 organizacji przyłączyło się do polskiej koalicji uwagaTTIP.pl i ciągle zgłaszają się kolejne.Czy należy spodziewać się masowych protestów, takich jak w przypadku ACTA? - Masowe protesty już są, podczas ostatniego Dnia Akcji przeciw TTIP i CETA w samym tylko Berlinie wyszło na ulicę 250 tys. ludzi, czyli kilkukrotnie więcej niż podczas poprzedniej takiej demonstracji. Wspomnianą petycję podpisało w całej Europie już blisko 3,5 mln osób - to też jest forma masowego protestu, chociaż online. Co ważne, protestują bardzo różne środowiska, nie tylko tzw. społeczeństwo obywatelskie, ale także mali i średni przedsiębiorcy, rolnicy, związkowcy i ekolodzy. Nie ma wątpliwości, że te protesty będą narastały - w miarę tego jak wiedza o umowach TTIP i CETA będzie docierała do nowych kręgów. ----- O stanowisko w sprawie TTIP poprosiliśmy również przedstawicieli różnych środowisk politycznych. Oto co nam powiedzieli. Jakub Danecki, Partia Razem:- O prawie mają decydować obywatele, nie korporacje. Nie zgadzamy się na umowę negocjowaną przez wielkie firmy konsultingowe - w tajemnicy, za zamkniętymi drzwiami, bez możliwości wglądu nawet dla europarlamentarzystów. Wszystko, co wiemy o TTIP, pochodzi z przecieków i wygląda na to, że jest się czego bać. Umowa osłabi ochronę europejskich obywateli, obniżając wymogi testowania i certyfikowania importowanych produktów, i da możliwość pozywania w tajnych sądach państw za stanowienie prawa, które służy obywatelom, ale szkodzi korporacjom. Europa jest dobrem nas wszystkich, a nie dojną krową amerykańskiego biznesu. Jan Grabiec, PO: - To jest z pewnością bardzo ważny projekt polityczny, który dotyczy współpracy UE i Stanów Zjednoczonych, całego tego obszaru gospodarczego. To jest jeden z najważniejszych toczących się w tej chwili procesów na świecie, który może zmienić układ sił jeśli chodzi gospodarkę, ale i politykę. Janusz Korwin-Mikke, KORWiN: - Sama idea jest generalnie słuszna, natomiast ona obrosła dwoma tysiącami rozmaitych uzupełnień, poprawek, które powodują, że generalna budowa jest zasłonięta całą kupą koszmarnych przybudówek i pozbywanie się tego może być bardzo trudne. - Polska nie ma szczególnego powodu, żeby się tym interesować. Ja bym powtórzył to, co proponowałem 25 lat temu: podpisujemy to samo co Brytyjczycy i koniec. Korwin przy okazji zwraca uwagę na obostrzenia dotyczące wglądu w umowę TTIP: - Żeby jako europoseł zapoznać się z negocjacjami, musiałem podpisać papierek, dostałem specjalną zgodę, musiałem wejść do specjalnego pokoju z szyfrowym zamkiem, gdzie siedziała surowa pani w okularach, która otworzyła mi pancerną kasę, wydała mi papier, który nie nadaje się do kserowania, dała mi ołówek i bardzo pilnowała, żebym wydanych mi papierów, broń Boże, nie fotografował. Tak potwornie tajne są te negocjacje, więc nie wiem, czy polski rząd je w ogóle zna. Maks Kraczkowski, PiS: - Część ekspertów wskazuje potencjalny półprocentowy wzrost PKB po obydwu stronach oceanu, inne dane wskazywały na to, że Unia może stracić 600 tys. miejsc pracy w ramach wdrożenia tego porozumienia handlowego. Wciąż mamy wiele znaków zapytania, jak będzie wyglądał TTIP, szczególnie jeśli chodzi o Polskę. Tych pytań i wątpliwości jest niezwykle dużo, ale i stawka dotyczy gigantycznych możliwości inwestycyjnych, no i związanych z absorbcją kapitału po obydwu stronach oceanu przez ponadnarodowe korporacje. Nie jestem w stanie dzisiaj odpowiedzieć na pytanie, czy na tym zyskają korporacje czy pracownicy. Mimo że jestem politykiem zajmującym się sprawami gospodarczymi, nie mam pełnej informacji odnośnie klauzuli, jakie będą zawarte w TTIP. Jakub Kulesza, Kukiz'15: - Byłoby dobrze, gdybyśmy mogli zapoznawać się z treścią negocjacji, bo z tym jest największy problem. Przede wszystkim strona amerykańska nie publikuje swoich stanowisk, jeśli chodzi o etapy negocjacyjne. Podchodzimy do tej umowy z dużą ostrożnością, chcemy być tą stroną, która będzie głośno mówić o kontrowersyjnych zapisach. Ryszard Petru, Nowoczesna: - Jestem zwolennikiem tej umowy, ale ważne jest to, żebyśmy walczyli o swoje interesy. Wiadomo, że kraje, które eksportują, mogą na tym dużo zyskać, ale my nie możemy być pasywni. Najgorszym wariantem jest, gdy Niemcy w naszej sprawie negocjują, a tak wydaje mi się, że dzisiaj jest. Wciąż czekamy na stanowisko Ministerstwa Rozwoju. Będziemy kontynuować temat TTIP.