Jak wybierano Cezarego Tomczyka. Ujawniamy kulisy klubu KO

Jakub Szczepański

Jakub Szczepański

Aktualizacja

Kierownictwo PO chciało wybrać nowego szefa klubu parlamentarnego przez aklamację. Plany spaliły na panewce, ale Cezary Tomczyk i tak wygrał miażdżącą przewagą. - To żaden dramat - mówi Sławomir Neumann, jeden z kontrkandydatów. - Posłowie i senatorowie przede wszystkim wybrali jedność - komentuje dla Interii świeżo upieczony szef klubu.

Cezary Tomaczyk (w środku) tuż po wyborze na szefa klubu KO
Cezary Tomaczyk (w środku) tuż po wyborze na szefa klubu KOMateusz MarekPAP

Przetasowania w klubie parlamentarnym Koalicji Obywatelskiej były wyczekiwane od dawna. Od miesięcy mówiło się, że jako szef partii Borys Budka ma zbyt dużo obowiązków, żeby zawiadywać także klubem. W kuluarach było słychać o rozgrywce między nowym przewodniczącym a Grzegorzem Schetyną, który chce zachować wpływy.

- To nie była kwestia wyłącznie wymiany szefa klubu, a większego zaangażowania (w klub - red.). Borys nie mógł się angażować, bo będąc szefem partii, ma też milion innych obowiązków - mówi Interii Sławomir Neumann z PO.

Parlamentarzyści KO wybrali nowego przewodniczącego w piątek. Początkowo w szranki stanęli Neumann, Arkadiusz Myrcha, Urszula Augustyn oraz Cezary Tomczyk, jednoznacznie kojarzony z Budką. W trakcie posiedzenia klubu Myrcha i Neumann przekazali swoje poparcie dla Augustyn. Wynik? Za bliskim współpracownikiem szefa PO zagłosowało 115 parlamentarzystów, kandydaturę Urszuli Augustyn wsparło 56 osób.

- Posłowie i senatorowie wybrali przede wszystkim jedność. To jest najważniejsze. W związku z wcześniejszymi zawirowaniami każdy ma absolutne poczucie, że sprawy wewnętrzne zostały za nami - w rozmowie z Interią komentuje Tomczyk. - Do pracy klubu będę podchodził jak do kwestii organizacji kampanii. Chcę, żeby działał profesjonalnie, przy uwzględnieniu wszystkich. Nie traktuję tego w kategoriach zwycięstwa tej czy innej frakcji. Jestem usatysfakcjonowany z wyniku - dodaje były szef sztabu Rafała Trzaskowskiego z wyborów prezydenckich.

Z ustaleń Interii wynika, że początkowo nowy przewodniczący miał zostać wybrany przez aklamację, przy wsparciu prezydenta Warszawy. W jednym z wywiadów sprzed kilkunastu dni o takim scenariuszu mówił sam Borys Budka. Plany spaliły jednak na panewce, bo podczas kilkugodzinnego spotkania władz PO politycy wytykali sobie nawzajem błędy. A wybory szefa klubu trzeba było odłożyć w czasie.

"Panowie prowadzą klub od roku"

Czy tak wysokie zwycięstwo Cezarego Tomczyka nie dziwi? Nie jest tajemnicą, że Grzegorz Schetyna ma wciąż wielu orędowników w parlamencie. - Wygrana Czarka, z taką przewagą, jest zaskakująca. Wydawało się, że będzie więcej głosów dla Uli - w rozmowie z Interią przyznaje Neumann. - Czarek miał duże wsparcie Borysa Budki, Rafała Trzaskowskiego - dodaje.

Z kolei najbliżsi współpracownicy szefa PO nie kryją, że zwycięstwo Tomczyka to ważny krok. - Bardzo wyraźnie było widać, że Urszula Augustyn, jako kandydatka, ludzie zgromadzeni wokół niej, chcieli, żeby klub stanowił alternatywny ośrodek decyzyjny robiący własną politykę - tłumaczy Sławomir Nitras. - I wyraźnie widać, że emocje wśród posłów i posłanek są zupełnie inne. Wynik Cezarego Tomczyka jest dowodem na to, że ludzie chcą współpracy. To dobry sygnał - dorzuca.

Kiedy rozmawiamy z Urszulą Augustyn, posłanka sceptycznie odnosi się do słów kolegi: - Nigdy nie startuje się przeciwko komuś, ale za jakąś sprawą. Deklarowałam, że jako przewodnicząca klubu chcę współpracować z szefem PO i wszystkimi innymi ugrupowaniami - przekazała. Zdaniem parlamentarzystki łączenie funkcji w zarządzie partii oraz w klubie to nieporozumienie.

- Skoro panowie prowadzą klub od roku, a on nie działa, zaliczamy wpadkę za wpadką, to funkcję (szefa partii i przewodniczącego klubu - red.) trzeba rozłączyć. Być może, gdyby przewodniczący musiał rozmawiać z większym gronem polityków, inaczej podejmowałby decyzję - mówi Augustyn.

Według naszej rozmówczyni pola do współpracy należy rozszerzać, a nie zawężać. - PO musi się otwierać, pracować inaczej. Rafał Trzaskowski mówi, że trzeba coś zmieniać. Fajnie, gdyby ktoś to szanował - przekonuje Augustyn.

Wszyscy rozmówcy Interii zgodnie podkreślają, że szanują wybór swoich kolegów i zwycięstwo Cezarego Tomczyka. Nie obyło się jednak bez kontrowersji. - Wcale nie poszło tak łatwo. Blisko 60 głosów, gdy ludziom mówiono, że kto nie poprze (Tomczyka - red.), nie będzie na listach w kolejnych wyborach i przy pełnym wsparciu przewodniczącego, to nie jest mało - mówi nam jeden z partyjnych przeciwników Budki.

Groźby i kontrowersje

Stronnicy przewodniczącego PO twierdzą, że groźby wewnątrz partii to bzdury. Jednak posłowie, z którymi rozmawialiśmy, przytaczają rzekome słowa Kamili Gasiuk-Pihowicz, która miała wywierać presję, żeby głosować na Tomczyka. - No wiesz, jak będzie, po co ci to? Jeszcze nie znajdziesz się na listach w kolejnych wyborach - tymi słowy posłanka PO miała się zwracać do swoich kolegów.

Poprosiliśmy parlamentarzystkę o komentarz. - Od piątku mamy nowego, bardzo dobrego szefa klubu KO. Wewnętrzne rozmowy poprzedzające wybór powinny zachować taki charakter - przekazała Interii Gasiuk-Pihowicz. Dopytywana o groźby, które miały paść z jej ust dodała: - To kłamstwo, takie sformułowania nigdy nie padły.

"Prośby", o których usłyszeliśmy, to nie jedyne, co posłowie niezadowoleni z wewnętrznych wyborów zarzucają zwycięzcom. Zdaniem części naszych rozmówców kierownictwo PO zachowało się niezgodnie z regulaminem. Chodzi o głosowanie przez pełnomocników ze względu na pandemię COVID-19. Według naszych informatorów nieobecni członkowie koalicji przekazywali swoje pełnomocnictwa kolegom już w czwartek, zanim odpowiedni zapis znalazł się w regulaminie.

- Pełnomocnictwo mieli ludzie, którzy głosowali na Tomczyka. Żeby było jasne: to by nie przeważyło, ale zmieniło proporcje. Jakieś 10, może 15 głosów różnicy - mówi Interii polityk PO kojarzony z Grzegorzem Schetyną. Jak twierdzi, gdyby politycy znaleźli się na sali, z pewnością poparliby Urszulę Augustyn.

Sławomir Nitras odpiera zarzuty: - W klubie od kilku dni toczyła się dyskusja o pełnomocnictwach. Osoby, które były tym bezpośrednio zainteresowane, na przykład posłowie Marek Plura czy Sławomir Piechota, udzielili tych pełnomocnictw wcześniej. Niemniej na posiedzeniu klubu w piątek podjęliśmy decyzję, że nie będziemy ich honorowali - wyjaśnia. Jak mówi, musiały zostać potwierdzone jeszcze raz.

- Chyba nie musieliśmy doprowadzać do sytuacji, gdzie udzielano wyborczego pełnomocnictwa bez podstawy prawnej w regulaminie - komentuje dla Interii Arkadiusz Myrcha. - Być może nie był to najszczęśliwszy pomysł, ale sytuację trzeba było rozwiązać - puentuje polityk PO.

Jak mówią schetynowcy, trzeba pamiętać, że jedna trzecia klubu odrzuciła Cezarego Tomczyka. A obok blisko 60 osób nie da się przejść obojętnie.

Jakub Szczepański

Budka o Zjednoczonej Prawicy: Jest jak w dobrej rodzinie? Tak, w rodzinie mafijnejRMF FMRMF
Przejdź na